Wbrew wcześniejszym deklaracjom Stany Zjednoczone nie mają zamiaru wycofywać się z Syrii - powiedział minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow we wtorek, cytowany przez agencję RIA-Nowosti.

Występując przed dziennikarzami w Pekinie, szef rosyjskiej dyplomacji wyraził też nadzieję, że po kontaktach z przedstawicielami władz Francji nastanie większa klarowność co do sposobów współpracy w sprawie uregulowania konfliktu w Syrii.

Ławrow odniósł się również do wspólnego oświadczenia ministrów spraw zagranicznych krajów G7, w którym potępiono Rosję za chęć "podkopywania zachodnich demokracji" i "nieodpowiedzialne" zachowanie szkodliwe dla przyszłych relacji. Jedna z sygnatariuszek oświadczenia, szefowa MSZ Kanady Chrystia Freeland wskazała w tym kontekście atak w Anglii na byłego podwójnego agenta Siergieja Skripala, a także udział Rosji w konfliktach na wschodzie Ukrainy, a także przypisywane jej działania w Gruzji, Mołdawii i innych krajach.

Według Ławrowa stanowisko G7 wynikało z oczywistych "rusofobicznych pobudek".

Po ataku na cele w Syrii - przeprowadzonym 14 kwietnia przez siły USA, Francji i Wielkiej Brytanii w odwecie za użycie tydzień wcześniej przez syryjskie siły rządowe broni chemicznej w Dumie koło Damaszku - prezydent USA Donald Trump powtórzył, że ma zamiar zakończyć misję USA w tym kraju.

Reklama

W wielu artykułach prasowych i publikacjach internetowych po ataku zwracano uwagę, że Trump dąży do jak najszybszego wycofania sił amerykańskich z Syrii i Bliskiego Wschodu w ogóle, ostatecznie jednak zmienił zdanie, głównie pod wpływem szefa Pentagonu Jamesa Mattisa oraz innych wysokiej rangi doradców w sprawach bezpieczeństwa.

Doradcy amerykańskiego prezydenta argumentowali, że wycofanie z Syrii sił USA stworzy próżnię, którą natychmiast wykorzystają Iran, Rosja oraz ekstremistyczne organizacje znajdujące się w kręgu ich wpływów.

>>> Czytaj też: "Economist": Trump zdominował Republikanów. To zły znak dla USA