Przywódcy Węgier, Polski, Rumunii i Czech - czterech największych gospodarek wschodniej części Unii Europejskiej - odmówili ustalenia dat docelowych przyjęcia euro. I to pomimo faktu, że w znacznym stopniu spełniają kryteria akcesyjne i są zobowiązani do wymiany waluty.

Chociaż kraje takie jak Węgry, nie spieszyłyby się z przyjęciem euro, nie chcą też pozostać na uboczu głębszej integracji, powiedział Sandor Csanyi, dyrektor generalny w OTP Bank.

"Ostatecznie Węgry przystąpią do strefy euro i pojedziemy razem" z tymi, którzy naciskają na głębszą integrację, powiedział Csanyi w wywiadzie w Budapeszcie. - Ale jestem pewien, że stanie się to na ostatnim etapie integracji – dodał.

Kryzys gospodarczy wynikający z nadmiernego zadłużenia niektórych państw strefy euro, Brexit i zwiększenia roli populistów po ostatnich wyborach, w tym także we Francji i Niemczech, sprawiły, że europejscy urzędnicy rozpoczęli debatę nad bliższą współpracą. Prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że dyskusje powinny obejmować wspólny budżet z jednym ministrem finansów dla całej strefy euro.

Reklama

To zmobilizowało do działania wschodnich członków UE. Chorwacja, która przystąpiła do UE cztery lata temu, ma wejść w mechanizm wymiany walut ERM II, który jest przedsionkiem wejścia do strefy wspólnej waluty, w 2020 r. i oficjalnie przystąpić do eurozony "kilka lat później", powiedział premier Andrej Plenkovic. Bułgaria także naciska na wejście do strefy euro. Pięciu z 11 członków UE z byłych państw komunistycznych - Słowenia, Słowacja, Estonia, Łotwa i Litwa – już są w strefie wspólnej waluty.

Jednak inne kraje nie są tak chętne do ściślejszej współpracy. Podobnie jak Polska i Czechy, także Węgry odrzuciły poparcie rządu niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, aby utworzyć wspólną politykę imigracyjną UE. Rządy w Budapeszcie i Warszawie spierają się z urzędnikami z Brukseli w kwestii przestrzegania standardów demokratycznych UE. Wszystkie trzy kraje mają też chłodny strunek do Eurolandu. A swoją niechęć do wspólnej waluty argumentują dużymi nierównościami pomiędzy nimi a krajami Europy Zachodniej w zakresie bogactwa oraz potrzebą posiadania niezależnej polityki pieniężnej, która może być pomocna w radzeniu sobie z zewnętrznymi wstrząsami gospodarczymi.

"Najbliższe lata będą nacechowane starciami między tymi, którzy szukają głębszej integracji, a krajami takimi jak Węgry, które chcą utrzymać suwerenność", powiedziała na konferencji w Budapeszcie Nandor Csepreghy, wiceminister w rządzie Węgier.

Niedawne komentarze ministra gospodarki Mihaly Vargy w sprawie euro zdradziły również stanowisko Węgier. W ubiegłym roku Varga powiedział, że Węgry mogą przyjąć euro pod koniec dekady, jeśli w tym czasie kraj osiągnie znaczący postępy w zbliżaniu się do standardu życia w Europie Zachodniej. Jednak po kilku miesiącach wycofał się z tego stanowiska stwierdzeniem, że przed przyjęciem wspólnej waluty kraj musi najpierw zbliżyć się do średniej w strefie euro.

"Przyjęcie euro odbędzie się w odpowiednim czasie, gdy rozwój gospodarczy Węgier zbliży się do średniej strefy euro", powiedziała minister w odpowiedzi na pytania przesłane pocztą elektroniczną w środę. "W przeciwnym razie kraj mógłby stracić przy akcesji, podobnie jak niektóre z krajów śródziemnomorskich".

W 2011 r. premier Wiktor Orban wpisał forinta jako walutę narodową do konstytucji Węgier, co oznacza, że wejście do strefy euro wymagałoby zmiany tego zapisu, czyli zgody większości dwóch trzecich głosów węgierskiego parlamentu.

W kwestii przyjęcia euro węgierski rząd jest bardziej sceptyczny niż jego wyborcy. Większość Węgrów mówi, że lepiej będzie przyjąć euro - tak wynika z ankiety Eurobarometru z 10 kwietnia.

Z państw z byłego bloku wschodniego Rumuni i Chorwaci chcą przyjąć wspólną walutę, podczas gdy większość Czechów i Polaków uważa, że przyjęcie euro to zła decyzja.

Wśród państw Europy Wschodniej nienależących do Eurozony, około trzy czwarte stwierdziło, że ich kraj nie jest jeszcze gotowy na zmianę waluty.

Pomimo to przyjęcie euro przez Węgry "może się zdarzyć", powiedział Attila Chikan, profesor ekonomii na Uniwersytecie Corvinus w Budapeszcie i były minister gospodarki. "Orban jest bardzo pragmatyczny i impulsywny, potrafi podejmować decyzje bardzo szybko, a czasem nieoczekiwanie", powiedział Chikan.

Csanyi z OTP, uważany za jedną z najbardziej wpływowych osób na Węgrzech, powiedział w ankiecie na stronie internetowej napi.hu, że obawy o suwerenność zejdą na bok, jeśli kraje strefy euro będą naciskać na integrację, co jest jedynym realnym sposobem na przyszłość UE.

>>> Czytaj też: Eurostat: Mazowsze jest jednym z czterech najszybciej rozwijających się regionów w UE