„Europa Środkowo-Wschodnia potrzebuje w walce o suwerenność latarni morskiej, która spełnia swe zadanie z niewzruszonym zdecydowaniem i konsekwencją oraz służy przykładem, a kraje regionu mogą wciąż od nowa czerpać z niej, gdy osłabną. Uważam, że jesteśmy znów gotowi do tej roli” – pisze Fricz, który jest jednym z założycieli prorządowej organizacji Forum Jedności Społecznej (COeF).

Politolog ocenił, że mimo wielu napawających optymizmem oznak sojuszu przeciwko elicie unijnej wśród państw Grupy Wyszehradzkiej, do których przyłączają się Serbia, Bułgaria, Chorwacja, i z którymi w wielu kwestiach zgadza się kanclerz Austrii Sebastian Kurz, obraz „nie jest czarno-biały” i „co jakiś czas nawet w Grupie Wyszehradzkiej pojawiają się pęknięcia i rysy”.

Dlatego „my, Węgrzy, powinniśmy świadomie stać się psem (ciągnącym sanie) regionu, który konsekwentnie i bez wahań występuje przeciw ustrojowi Stanów Zjednoczonych (Europy), czyli unijnemu federalizmowi, przeciw nadmiernej władzy Komisji Europejskiej, przeciw koncepcji Europy wielu prędkości – a więc wykluczeniu państw nadrabiających zaległości, za obroną suwerenności narodowej i – co nie mniej istotne – za powstrzymaniem migracji, ochroną zewnętrznych granic Unii oraz tożsamości i kultury Europy” – czytamy.

Autor argumentuje, że to Węgry od 2015 roku zdecydowanie odrzucają przyjmowanie migrantów i obowiązkowe kwoty relokacyjne, a zamiast globalizmu i wielokulturowości wybierają ochronę narodowej tożsamości, chrześcijaństwa, europejskiej kultury oraz tradycyjnej rodziny.

Reklama

Poza tym poparcie społeczne premiera Viktora Orbana jest wyjątkowo wysokie, o czym świadczy choćby zdobycie przez koalicję rządzącą 2/3 głosów w wyborach parlamentarnych 8 kwietnia – argumentuje Fricz. „Takiej stabilności politycznej nie ma w żadnym państwie Europy Środkowej i Wschodniej, może tylko Polska zbliża się do nas pod tym względem” – pisze. Natomiast „widzimy, jakie zwroty występują u naszych sąsiadów z wyborów na wybory” – dodaje, podając przykład Czech, Słowacji, Słowenii, Chorwacji, Rumunii, Bułgarii i Macedonii.

„Wszystko to sprawia, że współpraca jest płynna, bo do zachwiania kierunku przyjętego przez Słowację wystarczy to, że musiał ustąpić ze stanowiska dobrze współpracujący z Orbanem w kwestii migracji Robert Fico” – podkreśla autor.

Biorąc dodatkowo pod uwagę dobre wyniki gospodarcze Węgier, rząd tego kraju „jest więc przygotowany pod względem ideowym, politycznym, gospodarczym i społecznym, by występować w regionie w roli stabilnego punktu, kierunkowskazu czy centralnego gracza na rzecz współpracy Europy Środkowo-Wschodniej” - czytamy.

Jest to zdaniem Fricza niezbędne, bo wszystkie państwa regionu mają swoje własne interesy i poglądy, wobec czego współpraca między nimi nie jest niewzruszona i „istnieje ryzyko rozwiązań partykularnych, nawet w najmniej oczekiwanym momencie”.

Analizując przywiązanie poszczególnych państw do V4 autor podkreśla, że Słowacja co prawda zgadza się z pozostałymi krajami grupy w kwestii migracji, ale ze względu na członkostwo w strefie euro bardzo zwraca uwagę na to, czego oczekują od niej największe mocarstwa Niemcy i Francja. W Czechach – kontynuuje Fricz – wciąż nie jest jasne, jaki rząd powstanie; co prawda Andrej Babisz „zgadza się z nami co do powstrzymania migracji i można go nazwać eurosceptykiem”, ale zapewne będzie musiał włączyć do koalicji komunistów, a nie wiadomo, jakie oni zajmą stanowisko w tej sprawie.

„Z Polską oczywiście mamy tradycyjnie najlepsze i najbardziej przyjacielskie stosunki, w większości kwestii stanowiska Jarosława Kaczyńskiego i Viktora Orbana są podobne.(…) Polacy są naszymi najwierniejszymi towarzyszami w obecnej walce” – pisze autor.

Zauważa jednak, że Polska ze względu na swe rozmiary i sytuację geopolityczną zajmuje inną pozycję w Europie. „Istnieje między nami poważna różnica akcentów w stosunku do Rosji i Stanów Zjednoczonych, a konkretnie o ile my (…) próbujemy utrzymywać z obu tymi mocarstwami poprawne stosunki (oczywiście oddając priorytet sojuszniczym więzom łączącym nas z Amerykanami), to z nienawiści, jaką żywi Polska wobec Rosji, niemal logicznie wynika bezwarunkowa przyjaźń z Ameryką, która przejawia się np. w przyjęciu jednostek amerykańskich czy ostatnio w zbliżeniu z Rumunią” – pisze Fricz.

Jego zdaniem nie doprowadzi to zapewne w przyszłości do poważniejszych różnic zdań między Polską i Węgrami i dlatego w obecnej sytuacji Polska jest najpewniejszym sojusznikiem Węgier w regionie.

Fricz dodaje, że współpraca z krajami bałtyckimi jest trudniejsza – nielegalna migracja nie dotknęła ich w poważnym stopniu i dlatego „nie można mieć pewności, jakie stanowisko zajmą w decydującym głosowaniu”. O Bułgarii, która przewodzi obecnie Radzie UE, autor pisze natomiast, że choć pozornie stosunki Orbana z prawicowym premierem Bojko Borisowem są znakomite, to rząd bułgarski wystąpił w sprawie kwot z propozycją, która jest korzystna raczej dla „sieci (amerykańskiego finansisty George’a) Sorosa” i unijnej biurokracji, niż dla krajów wyszehradzkich. W Słowenii zaś wybory wygrał co prawda sojusznik Orbana, Janez Jansza, ale zapewne nie będzie w stanie stworzyć stabilnej koalicji i nie są wykluczone przedterminowe wybory – wskazał Fricz.

"Wspomniałbym jeszcze cicho i ostrożnie o jednym: my, Węgrzy, jesteśmy naprawdę narodem oporu, który często sam musiał stawiać czoło wichrom historii. Jednak do naszych historycznych tradycji należy nie tylko opór, ale i regionalna rola kierownicza, choć nie wypada o tym mówić" - oznajmił autor w tekście zatytułowanym „W roli psa zaprzęgowego” i opatrzonym podtytułem „Region potrzebuje w walce o suwerenność inicjatywnych zdolności Budapesztu”.

>>> Czytaj też: Jak pobiegnie Baltic Pipe? Naimski: Rekomendowana trasa gazociągu to wariant północny