Przedstawiciele austriackiej koalicyjnej partii FPOe chcą dymisji szefa KE Jean-Claude'a Junckera, wskazując na jego "problemy z alkoholem". Rzecznik KE informuje jednak, że Juncker nie zamierza rezygnować ze stanowiska.

Na oficjalnej stronie FPOe ukazał się tekst sekretarza generalnego tej partii Haralda Vilimsky'ego, w którym apeluje on do Junckera o rezygnację ze stanowiska szefa KE przed zaplanowanymi na maj 2019 r. wyborami do PE. Jako powód podaje jego "problemy z alkoholem".

Tekst Vilimsky'ego opublikował na swoim profilu na Facebooku wicekanclerz Austrii Heinz-Christian Strache (FPOe). Napisał też, że "każdy, kto zobaczył film (z Junckerem - PAP), może wyrobić sobie o nim własne zdanie".

O tę sprawę na konferencji w poniedziałek był pytany rzecznik Komisji Europejskiej Margaritis Schinas. Powiedział, że Juncker na stanowisku szef KE "będzie kontynuował realizację swojego programu do końca (kadencji - PAP)".

Opublikowane w ubiegłym tygodniu przez agencję AP nagranie wideo pokazuje między innymi, jak Juncker w czasie szczytu NATO w Brukseli idąc zatacza się, a inne osoby, podtrzymują go, by nie upadł. Materiał ten rozpowszechniły liczne media, wyrażając w niektórych przypadkach przypuszczenie, że szef KE był pod wpływem alkoholu.

Reklama

Rzecznik KE Margaritis Schinas powiedział na piątkowej konferencji prasowej, że w środę szef KE cierpiał z powodu „bardzo bolesnego ataku” rwy kulszowej. „Szef KE publicznie przyznał, ze rwa kulszowa ma wpływ na jego poruszanie się. To właśnie się stało w środę” – wyjaśnił Schinas.

Zapytany przez dziennikarkę w piątek, czy przewodniczący KE był pijany, jak sugeruje to część mediów, rzecznik odrzekł, że takie sugestie są nieeleganckie i niesmaczne biorąc pod uwagę stan zdrowia szefa KE. Dopytywany powiedział, że w środę Juncker nie brał środków przeciwbólowych razem z alkoholem. Schinas dodał, że nie wie, czy podczas ataku Juncker skorzystał z pomocy lekarza, ale jeszcze w środę poczuł się lepiej i wziął udział w kolacji wydanej dla uczestników szczytu NATO.

Z Brukseli Łukasz Osiński

>>> Czytaj także: Perspektywy dla największych gospodarek są negatywne. Osiągnęły swoje maksimum