Menczer oświadczył w telewizji M1, że w projekcie są kłamstwa i zawarto w nim „stare sprawy”, które już dawno zostały zamknięte na różnych forach Unii Europejskiej.

Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych PE (LIBE) opowiedziała się w czerwcu za uruchomieniem art. 7 unijnego traktatu wobec Węgier. W przegłosowanym przez nią dokumencie podkreślono, że na Węgrzech istnieje poważne ryzyko naruszenia praworządności. Z tego powodu eurodeputowani chcą, by Parlament Europejski zwrócił się do Rady UE, czyli krajów członkowskich, o uruchomienie wobec Węgier art. 7.

Powodem zgłoszenia rezolucji były zarzuty o podważanie przez rząd Viktora Orbana niezależności sądownictwa, wolności prasy i podstawowych praw obywateli, ale lista zarzutów w ostatnich miesiącach się wydłużyła. W czerwcu parlament Węgier przyjął poprawkę do konstytucji przewidującą, że w kraju nie wolno osiedlać obcej ludności, o ile osoby te nie mają prawa pobytu i swobodnego przemieszczania się. Przegłosowano też pakiet ustaw antyimigranckich, nazwany przez rząd "Stop Soros" w nawiązaniu do amerykańskiego finansisty, któremu władze Węgier zarzucają działania na rzecz sprowadzenia do Europy milionów imigrantów.

Według Menczera obecna Komisja Europejska i Parlament Europejski nie mają legitymacji politycznej, by osądzać Węgry, bo rząd węgierski odnośnie do imigracji reprezentuje interesy oraz poglądy Węgrów i Europejczyków.

Reklama

Oświadczył, że KE i PE powinny reprezentować Europejczyków, jest więc dziwne, że chcą ukarać Węgry i rząd węgierski, które reprezentują je zamiast nich.

Rząd węgierski – jak podkreślił – uważa, że źródłem władzy jest lud, a tymczasem różne fora UE nie w pełni podzielają pogląd, że należy reprezentować ludzi. Dlatego rząd Węgier oczekuje, że obecne KE i PE nie będą już podejmować przełomowych decyzji, jako że wiosną 2019 r. odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego i mieszkańcy zdecydują, jakiej przyszłości chcą dla Europy – zaznaczył.

Według sekretarza stanu europejscy politycy podzielili się na dwa obozy. Grupa popierająca imigrację i określająca się jako progresywna, na której czele stoi prezydent Francji Emmanuel Macron, uważa bezpieczeństwo oraz kulturę europejską i chrześcijańską za element przeszłości i sądzi, że Europa dotarła do kresu swej historii i może się dalej rozwijać tylko w taki sposób, że stworzy społeczeństwa wymieszane z imigrantami – powiedział.

Natomiast grupa, której przewodzą premier Orban i minister spraw wewnętrznych Włoch Matteo Salvini, chce zatrzymać imigrantów i pragnie ochronić Europę dla Europejczyków – oznajmił.

W wypowiedzi dla rozgłośni Kossuth Radio Menczer powiedział natomiast, że UE stoi wobec poważnych wyzwań, takich jak Brexit, konflikt zbrojny na Ukrainie, problemy gospodarcze, kwestie energetyczne czy sprawy imigracji. Wyraził przekonanie, że należy je rozwiązywać zamiast nękać bez powodu kraje członkowskie.

Prasa węgierska poinformowała w piątek, że Orban weźmie udział w sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego 11 września, na której będzie omawiany projekt rezolucji PE w sprawie Węgier.

Art. 7 Traktatu o UE stanowi, że na uzasadniony wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej Rada UE może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez kraj członkowski wartości unijnych. Decyzja w tej sprawie, podejmowana przez kraje większością czterech piątych, nie wiąże się jeszcze z sankcjami, ale jest krokiem na drodze do nich. Ewentualne podjęcie decyzji o sankcjach wymaga jednomyślności państw UE.