Imigracja była drugim najczęściej wymienianym powodem przez wyborców, którzy głosowali za wyjściem z UE w brytyjskim referendum w 2016 r. To tylko jedna z wielu postaw wobec imigrantów w Wielkiej Brytanii - pisze Therese Raphael na portalu Bloomberg.

Od czasu rozszerzenia Unii Europejskiej w 2004 r. o kraje Europy Środkowo-Wschodniej, opozycja na Wyspach stała się coraz bardziej ofensywna. W wyborach w Wielkiej Brytanii w 2010 r. 53 proc. głosujących stwierdziło, że imigracja jest jedną z trzech najważniejszych kwestii; w 2015 roku było to 52 proc. Do czasu przeprowadzenia referendum, już 77 proc. Brytyjczyków chciało zmniejszyć skalę imigracji. Brexit był w dużej części wołaniem o kontrolę na granicach Wielkiej Brytanii.

Nastroje te mogły się ponownie zmienić (o czym później), ale jest już za późno: Brexit będzie kosztować Wielką Brytanię nieograniczony dostęp do jednolitego rynku UE, czego cenę trudno na razie oszacować. A jednak mówi się o tym wręcz jako o okazji. Wielka Brytania szykuje nowy system imigracyjny, który najprawdopodobniej wystartuje od 2021 r., po przewidywanym okresie przejściowym, kiedy to Zjednoczone Królestwo zgodziło się na kontynuację swobodnego przepływu z UE w zamian za dostęp do rynku.

Trudno wyobrazić sobie bardziej istotną decyzję polityczną, którą podejmie premier Theresa May. Jej decyzja będzie miało wpływ nie tylko na przyszłe perspektywy wzrostu; Będzie to również kluczowe dla wizerunku Wielkiej Brytanii i jej wizji siebie w erze po Brexicie.

Jej nowa polityka imigracyjna, którą zapewne przedstawi na konferencji partyjnej na początku października, będzie najprawdopodobniej oparta na zleconym przez rząd raporcie opublikowanym ostatnio przez Komitet Doradczy ds. Migracji – niezależny organ publiczny doradzający rządowi. Dowody badania na temat wpływu migracji europejskiej są cenne. Niektóre z zaleceń dotyczących polityki już niekoniecznie.

Reklama

Komitet stwierdził, że migranci z Europejskiego Obszaru Gospodarczego wnoszą znacznie więcej do Narodowej Służby Zdrowia niż konsumują w usługach oraz płacą więcej podatków niż otrzymują na zasiłkach. W szkołach zazwyczaj uczą się lepiej niż ci, których angielski to język ojczysty. Imigranci stanowią tylko niewielką część najemców mieszkań socjalnych – choć udział w migracji z nowych krajów członkowskich UE rośnie, a biorąc pod uwagę braki w mieszkalnictwie publicznym, z pewnością wiąże się to z kosztami potencjalnych mieszkańców na rodzimym rynku. W badaniu okazało się, że migracja nie ma wpływu na przestępczość i nie zmniejszyła poczucia dobrobytu Brytyjczyków.

Raport obala ideę leżącą u podstaw polityki imigracyjnej Partii Pracy, która głosi, że imigrancka siła robocza obniża płace i rodzime zatrudnienie. Dodatkowo wpływ migracji na rynek był niewielki, co więcej, był mniejszy niż wpływ spadku wartości funta od czasu referendum.

Zalecenia komisji to zniesienie limitu pracowników o wyższych kwalifikacjach i poszerzenie zakresu pracowników objętych tym poziomem wizowym. W Wielkiej Brytanii brakuje osób o średnich i wysokich kwalifikacjach. Pracodawcy nie mogą planować decyzji o zatrudnieniu, jeśli nie wiedzą, czy mogą korzystać ze źródeł pracy spoza granic kraju.

>>> Czytaj też: Szef brytyjskiego MSZ: "Będziemy prosperować niezależnie od umowy z UE"

Problem w tym, że raport sugeruje, by Zjednoczone Królestwo praktycznie zamknęło się na migrację pracowników o niskich kwalifikacjach. To z pewnością zyska poklask u niektórych zwolenników Brexitu (i Laburzystów), ale czy ma to sens?

Około 30 proc. pracowników w branży produkcji żywności w Wielkiej Brytanii i prawie jedna czwarta wszystkich pracowników domowych to migranci z UE. To również jedna piąta personelu hotelowego i 18 proc. pracowników logistycznych. Jak zauważyła Fundacja Resolution, ogromna większość migrantów z UE spadnie poniżej zaproponowanego przez komisję progu wynagrodzenia wynoszącego 30 tys. funtów (39 417 USD).

Od 12 do prawie 24 proc. pracowników sektora hotelowego w Wielkiej Brytanii to obywatele europejscy. W raporcie zeszłego roku KPMG oszacowało, że jeśli nie nastąpi nowa migracja na Wyspy, sektor ten doświadczyłby niedobór 60 tys. pracowników rocznie od 2019 r. Luka rekrutacyjna przekroczyłaby 1 milion stanowisk do 2029 r. Brak pracowników przełoży się na wyższe stawki płac i wyższe ceny dla konsumentów.

Odsetek obywateli UE pracujących w brytyjskim sektorze opieki socjalnej dotkniętym kryzysem w ostatnich latach znacznie wzrasta. Raport potwierdza, że ​​sektor ten stara się zatrudniać wystarczającą liczbę pracowników, choć przyznaje, że większym problemem jest wadliwy model finansowania.

Przy bezrobociu na rekordowo niskim poziomie 4 proc. nie jest wcale jasne, w jaki sposób Zjednoczone Królestwo będzie wypełniać luki w systemie, który powstrzyma nisko wykwalifikowaną siłę roboczą. Jak potwierdza raport komisji, populacje wszystkich czterech narodów Wielkiej Brytanii – Anglii, Szkocji, Walii i Irlandii Północnej – starzeją się.

Komitet twierdzi, że Wielka Brytania powinna zakończyć preferencyjne traktowanie europejskich imigrantów – to coś, co May może ogłosić jako pewnego rodzaju zwycięstwo dla zwolenników Brexitu. Ale dlaczego Wielka Brytania nie powinna oferować obywatelom UE czegoś bardziej zachęcającego, biorąc pod uwagę bliskość geograficzną, historyczne więzy, wkład migrantów i brytyjską potrzebę pracowników? Oczywiście May może też zaoferować preferencyjne traktowanie jako element przetargowy w przyszłych negocjacjach handlowych z UE.

Inne elementy raportu to istny kogel-mogel. Rozszerzenie obowiązku opłaty za umiejętności imigracyjne (Immigration Skills Charge) – w wyniku którego średni lub duży pracodawca-sponsor pracownika-imigranta opłaca z góry tysiąc funtów – obywatelom europejskim bez wątpienia przyniesie dodatkowe dochody, ale jest kolejnym obciążeniem dla przedsiębiorstw i barierą w handlu, za co ostatecznie cenę ponoszą konsumenci.

Dobra wiadomość dla May jest taka, że ​nie będzie trudno zaspokoić przeciwników imigracji. Wydaje się, że samo głosowanie za Brexitem złagodziło stosunek do imigracji: tylko 34 proc. głosujących uznało to za poważny problem w wyborach w 2017 roku.

Referendum było niczym powieszenie olbrzymiego znaku „Nie wchodzić”. W okresie od kwietnia do czerwca w Wielkiej Brytanii pracowało 86 tys. mniej obywateli europejskich niż w poprzednim roku – to największy spadek od początku prowadzenia rejestrów w 1997 r. Liczba mieszkańców krajów spoza UE wzrosła w tym samym czasie o 74 proc.

Zamiast stwarzać nowe bariery dla migrantów, które mogą zaszkodzić brytyjskiej gospodarce, May może zwrócić uwagę na aktualne trendy od czasu Brexitu i opracować strategie mające na celu modernizację brytyjskiego systemu imigracyjnego, rezygnację z bezmyślnych celów, zmniejszenie biurokracji i stworzeniu zachęt dla wysoko wykwalifikowanych pracowników i studentów. Strzeżmy się zmian na gorsze: w kraju, w którym syn pakistańskiego kierowcy autobusu mógł zostać burmistrzem Londynu, uniemożliwienie imigracji pracownikom o niskich kwalifikacjach byłoby ogromnym błędem. Nie tylko w polityce gospodarczej, ale i w postaci przesłania dla świata.

>>> Czytaj też: May do liderów UE: porzućcie nieakceptowalne żądania