Unijni politycy z niepokojem wyczekują decyzji prezydenta Donalda Trumpa o ewentualnym wyjściu USA z porozumienia paryskiego. Nie zmieni ona podejścia UE, by walczyć ze zmianami klimatu, choć zdecydowanie osłabi ograniczanie emisji gazów cieplarnianych.

Trump ma ogłosić, czy Stany Zjednoczone opuszczają zawartą w grudniu 2015 r. w Paryżu światową umowę klimatyczną w czwartek wieczorem czasu polskiego. Obserwatorzy spodziewają się negatywnej decyzji po tym, jak w miniony weekend na szczycie G7 przywódcom najpotężniejszych państw świata nie udało się przekonać amerykańskiego przywódcy do wyrażenia poparcia dla porozumienia.

"Jestem bardzo zaniepokojony możliwym wyjściem administracji USA z porozumienia paryskiego w sprawie zmian klimatu. Walka z globalnym ociepleniem jest najważniejszym wyzwaniem, które dotyczy wszystkich narodów. Naszym moralnym obowiązkiem jest pozostawienie zdrowszej planety przyszłym pokoleniom" – oświadczył w środę po spotkaniu z przedstawicielami stowarzyszeń ekologicznych szef Parlamentu EuropejskiegoAntonio Tajani.

Zwrócił uwagę, że zmiany klimatyczne nie są czymś abstrakcyjnym, tylko twardą rzeczywistością, która ma wpływ na życie społeczeństw. "Ludzie umierają, muszą opuszczać swoje domy przez zamienianie się gleby w pustynie, brak wody, narażenie na choroby czy ekstremalne warunki pogodowe. Jeśli nie będziemy szybko i zdecydowanie działać, koszty ludzkie i gospodarcze będą ciągle rosnąć" – ostrzegł włoski polityk.

W Brukseli już od dłuższego czasu panuje przekonanie, że w obliczu odwracania się obecnej amerykańskiej administracji od ochrony klimatu to UE musi być światowym przywódcą w tej sprawie. Tak zresztą było jeszcze przed zawarciem porozumienia paryskiego, gdy siły unijnej dyplomacji zostały skierowane na przekonywanie opornych państw, by te podpisały się pod umową w Paryżu. "28" nie bez wewnętrznych głosów sprzeciwu (m.in. z Polski) od lat ogranicza emisję gazów cieplarnianych, choć sama odpowiada za niewielką część ich światowej emisji.

Reklama

"UE musi być na pierwszej linii frontu. Nasze długoterminowe zobowiązanie i determinacja jest przykładem dla innych. Nie możemy stracić możliwości, jakie porozumienie paryskie niesie dla naszych obywateli, środowiska i gospodarki" – wskazał Tajani.

UE, która od lat inwestuje w technologie tzw. czystej energii, uruchomiła światowy trend i stworzyła miliony miejsc pracy w sektorze energetyki odnawialnej. Dlatego bez względu na koszty środowiskowe odejście od walki ze zmianami klimatycznymi, ograniczaniem emisji gazów cieplarnianych byłoby dla Europy, a dokładnie jej najbardziej rozwiniętej części, bardzo nieopłacalne.

Zresztą nie tylko UE postawiła na technologie czystego pozyskiwania energii, w ślad za "28" w tym samym kierunku poszły też Chiny (obecnie największy na świecie producent ogniw fotowoltaicznych na świecie), które mimo ogromnych ilości węgla wykorzystywanych w gospodarce postanowiły dołączyć do porozumienia paryskiego.

Według źródeł unijnych bez względu na ostateczną decyzję Trumpa UE i Chiny potwierdzą swe zobowiązania w walce z globalnym ociepleniem przy okazji czwartkowo-piątkowego szczytu UE-Chiny. Do Brukseli z tej okazji przyjedzie chiński premier Li Keqiang.

UE realizuje swoją politykę klimatyczną, nie zważając na porozumienia globalne. Na poziomie Wspólnoty liczą się bowiem akty prawne, które zmuszają państwa członkowskie do odpowiedniej redukcji emisji gazów cieplarnianych, zwiększania udziału energetyki odnawialnej czy poprawiania efektywności energetycznej. Wszystko to oznacza miliardy euro inwestycji w budowę farm wiatrowych, biogazowni, dodatkowe filtry na kominach elektrowni czy ocieplanie budynków.

Wiceszef Komisji Europejskiej ds. unii energetycznej Marosz Szefczovicz mówił w środę, że dla Europy nie ma planu "B" na wypadek odejścia USA od umowy klimatycznej, bo – jak zauważył – nie mamy zapasowej planety. "Udowodniliśmy w Europie, że transformacja energetyczna to też możliwości dla biznesu. Będziemy kontynuować nasze wysiłki. Europa jest gotowa do objęcia przywództwa" w tej sferze – podkreślił.

Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zwracał z kolei uwagę na studenckiej konferencji poświęconej przyszłości Europy w Berlinie, że wycofanie się z zobowiązań wynikających z podpisania i ratyfikacji przez USA porozumienia paryskiego, które ma moc wiążącą, potrwa wiele lat. "Amerykanie nie mogą po prostu opuścić porozumienia o ochronie klimatu. Pan Trump tak sądzi, bo nie zna szczegółów" – mówił szef KE.

Do umowy z Paryża przystąpiła administracja poprzedniego prezydenta USA Baracka Obamy, zobowiązując się do redukcji gazów cieplarnianych o 26-28 proc. do roku 2025 w porównaniu z 2005 r. W czasie kampanii wyborczej w ub. roku Trump zapowiadał, że położy kres "wojnie z węglem" i obiecywał "anulowanie porozumienia" paryskiego, które uważa za zbyt kosztowne dla USA.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka

>>> Czytaj też: Kolizja USA z UE jest bliska. Trump uważa Europejczyków za "darmozjadów"