Wiceprezydent USA Mike Pence poinformował w piątek na Twitterze, że władze amerykańskie nie zmienią polityki wobec Kuby po wyborze nowego prezydenta Miguela Diaza-Canela i będą kontynuować ostry kurs wobec Hawany.

Władze USA "nie spoczną do czasu, kiedy na Kubie odbędą się wolne i uczciwe wybory, więźniowie polityczni zostaną zwolnieni, a mieszkańcy Kuby będą w końcu wolni" - oznajmił Pence, gdy Zgromadzenie Narodowe Władzy Ludowej, kubański parlament, wybrało 58-letniego Diaza-Canela na szefa państwa.

Diaz-Canel, po 60-letnim panowaniu braci Fidela i Raula Castro, jest pierwszym przywódcą kubańskim, który nie brał udziału w rewolucji kubańskiej w 1959 roku.

Rzeczniczka Departamentu Stanu Heather Nauert podczas konferencji prasowej w czwartek stwierdziła, że wybór Diaza-Canela jest “niedemokratycznym transferem" władzy.

Podobnego zdania są przywódcy wpływowej diaspory kubańskiej na Florydzie, którzy uważają, że przekazanie władzy na Kubie komuś innemu niż bracia Castro jest zaledwie "kosmetyczną zmianą".

Reklama

Amerykanie kubańskiego pochodzenia odegrali istotną rolę w wyborze Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Trump w czerwcu ubiegłego roku podczas wiecu w tzw. Małej Hawanie, kubańskiej dzielnicy Miami, unieważnił większość pojednawczych inicjatyw, jakie wobec Hawany wprowadził jego poprzednik Barack Obama.

Trump uzasadnił zaostrzenie kursu wobec Kuby tym, że ugodowa, prezentowana przez Demokratów jako wielkie osiągnięcie polityka Obamy wobec tego kraju nie przyniosła żadnych rezultatów.

W ramach polityki nazwanej przez media powrotem do przeszłości Trump m.in. ponownie wprowadził zakaz zawierania przez amerykańskie przedsiębiorstwa i indywidualnych inwestorów porozumień z kubańskimi spółdzielniami i spółkami o mieszanym, rządowym i prywatnym kapitale, które mają powiązania z kubańskim ministerstwem obrony.

Jak zapowiedziała Nauert, transfer władzy, jakim był wybór nowego prezydenta Kuby, nie spowoduje zmiany amerykańskiej polityki wobec władz w Hawanie.

Zapytana, jakie kroki mógłby podjąć Diaz-Canel, by poprawić stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, Nauert powiedziała, że władze kubańskie na początek mogłyby być bardziej pomocne w wyjaśnieniu serii tzw. ataków akustycznych na amerykańskich dyplomatów.

Rzeczniczka resortu dyplomacji dała do zrozumienie, że zdaniem Waszyngtonu władze kubańskie "wiedzą więcej, niż zdecydowały się ujawnić” funkcjonariuszom FBI, którzy prowadzą na Kubie dochodzenie w sprawie tych ataków.

W wyniku tajemniczych ataków co najmniej 24 dyplomatów amerykańskich w przeszłości akredytowanych na Kubie ma poważne dolegliwości zdrowotne, w tym dotkliwe bóle głowy, zaburzenia słuchu i równowagi; siedmioro z nich prawdopodobnie nigdy nie będzie mogło wrócić do pracy.

Zdaniem naukowców z Uniwersytetu Michigan (University of Michigan) przyczyną tych dolegliwości może być interferencja spowodowana zainstalowaniem zbyt wielu dużej mocy urządzeń podsłuchowych w pobliżu rezydencji amerykańskich dyplomatów w Hawanie.

Władze kubańskie wielokrotnie zaprzeczały, że ich działania miały cokolwiek wspólnego z dolegliwościami dyplomatów, i wyraziły gotowość do pełnej współpracy z funkcjonariuszami FBI, którzy otrzymywali od nich pozwolenie na prowadzenie dochodzenia na wyspie.

>>> Czytaj też: Pozew przeciwko Rosji, sztabowi Trumpa i Wikileaks. Demokraci zarzucają spisek