Członkowie tego "ruchu oporu" twierdzą, że chodzi im wyłącznie o dobro kraju, ale czy te osoby "są upoważnione prowadzić rząd we właściwym (ich zdaniem - PAP) kierunku, bo podobnie jak wielu innych uważają kierunek nadawany przez Trumpa za błędny?" - pyta "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Zdaniem gazety "można i należy ubolewać nad tym, że Trump został wybrany na prezydenta" i to przez 63 mln wyborców, jednak - wskazuje - nikt nie wybierał ani autora tekstu zamieszczonego w czwartek w "New York Timesie", ani innych przedstawicieli opisywanej przez niego grupy.

"Die Welt" przypomina, że uważni obserwatorzy już od dawna konstatują występujące niekiedy rozbieżności między wypowiedziami i życzeniami Trumpa a faktyczną polityką jego rządu, "zwłaszcza w kwestii Rosji". Tekst w "NYT" nazywa "dokumentem rozpaczy" i próbą zdjęcia z cichych bohaterów odium związanego z obecną administracją.

"Nie świadczy to o szczególnej odwadze, gdy wysocy rangą współpracownicy prezydenta USA w książkach i artykułach prasowych nazywają go (...) niebezpiecznym idiotą. (...). Jeśli te osoby naprawdę uważają Donalda Trumpa za zagrożenie dla kraju i świata, wyświadczyliby większą przysługę, gdy wystąpili oficjalnie z pełną mocą swojego stanowiska i pod nazwiskiem" - ocenia z kolei "Sueddeutsche Zeitung".

Reklama

Z drugiej strony - podkreśla dziennik - uspokaja konstatacja, że "w rządzie (USA) jest jeszcze kilka dorosłych osób, które próbują zapobiec najgorszemu". "Inna kwestia, czy ich anonimowe ataki są w tym pomocne" - zastrzega.

"Nędza administracji Trumpa polega na tym, że Trump robi wszystko przy otwartej kurtynie. (...) Wielu Republikanów przygląda się temu ze zgrozą, ale nie podejmują konkretnych przeciwdziałań. Problem polega nie na tym, że zbyt mało osób stawia opór, lecz na tym, że zbyt wielu ma w tym swój udział. Kawałek zadrukowanego papieru niczego tu nie zmieni" - konstatuje "SZ.

"Tagesspiegel" pisze, że autorem czwartkowego artykułu może być jeden z aż 1200 przedstawicieli administracji, którzy na swoje stanowiska musieli zostać zatwierdzeni przez Senat, w tym ministrowie, szefowie urzędów, wielu z ich zastępców. "Może to być ktoś z wewnętrznego kręgu członków administracji albo przedstawiciel jednej z instytucji, które rzucają się w oczy, bo prowadzą własną politykę, np. Departament Stanu (...) lub tajne służby" - podkreśla.

Także ten dziennik zwraca uwagę na "wewnętrzną sprzeczność" w stanowisku osób określających się jako wewnętrzny "ruch oporu" wobec Trumpa w jego administracji. "Ubolewają nad antydemokratyczną postawą Trumpa, ale nie widzą problemu w tym, że jako urzędnicy nie zważają na decyzje wybranego na urząd prezydenta" - zaznacza gazeta. Wskazuje przy tym na podobnie krytyczne reakcje części amerykańskich mediów - od liberalnego "The Atlantic", który tekst w "NYT" nazwał "łagodnym puczem", po prawicową stację telewizyjną Fox, która mówiła w tym kontekście o "tchórzostwie pozującym na wierność zasadom".

"Tagesspiegel" zaznacza, że czwartkowy artykuł "tylko utwierdzi Trumpa w jego paranoi" i że prezydent USA "już i tak wszędzie dopatruje się swoich przeciwników, wrogów, sabotażystów". Dziennik konstatuje też, że sens istnienia tajnej grupy oporu można podać w wątpliwość, gdy członkowie tej grupy samodzielnie "demaskują się na łamach najważniejszej gazety w kraju".

>>> Czytaj też: Wizyta Dudy w USA ma nie być tylko "wizerunkowa". Jakich rezultatów spodziewa się MSZ?