Związki zawodowe działające w LOT nie wykluczają w maju zorganizowani strajku, który uziemiłby samoloty. Zapowiedziały referendum w tej sprawie. Prezes LOT Rafał Milczarski podważa jego legalność.

Spór w liniach lotniczych LOT dotyczy płac i toczy się już od dłuższego czasu. Korzenie tego konfliktu sięgają 2009 roku, gdy ówczesny prezes Sebastian Mikosz wypowiedział Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy. To był jeden z elementów cięcia kosztów w firmie, która miała wówczas ogromne problemy finansowe. Pracownicy narzekają, że od tamtej pory płace stały się znacznie niższe. Dodatkowo związkowcy utyskują na to, że sporo osób – zwłaszcza piloci i stewardessy nie mają etatu. Przewoźnik podpisał w tym przypadku umowy z jednoosobowymi firmami. - Mamy już dość propagandy sukcesu. W pracy musi być bezpiecznie, warunki personelu i pilotów muszą być na wysokim poziomie. Wtedy i tylko wtedy, też bezpieczni będą pasażerowie, a na tym najbardziej nam zależy – powiedziała portalowi money.pl Monika Żelazik, przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego.

Referendum strajkowe ma odpowiedzieć na pytanie, czy na początku maja powinno dojść do strajku.

Co na to LOT? Szef linii Rafał Milczarski twierdzi, że po pierwsze są istotne wątpliwości, czy to referendum jest legalne. Przypomina, ze związki zawodowe pół roku temu organizowały referendum sprawie w strajku, ale nie ujawniły, jakim wynikiem się skończyło. Władze spółki twierdzą, że dwa referenda w tej samej sprawie, w ciągu tak krótkiego czasu nie mają uzasadnienia

Rafał Milczarski dodaje, że zarząd dwa tygodnie temu przedstawił związkowcom propozycje nowego regulaminu wynagradzania. Po pierwsze zapisane tam były podwyżki dla pierwszych oficerów Dreamlinerów. Zaproponowano też zmiany w regulaminie premiowania pracowników naziemnych. Pojawiła się również propozycja pilotażowego programu dla pilotów i personelu pokładowego, który ma premiować punktualność. A to właśnie te wskaźniki ostatnio pogorszyły się i przez to przewoźnik musi płacić większe odszkodowania dla pasażerów.

Reklama

– Uważam, że związki zawodowe zamiast ogłaszać referendum powinny się zająć tym, do czego zostały powołane, czyli pracą nad dobrym regulaminem wynagradzania. Jeśli zrealizowalibyśmy ich postulaty, czyli bardzo duże podwyżki w krótkim okresie, to mogłoby to doprowadzić do bankructwa firmy – mówi Rafał Milczarski.

Według nie ma realnej groźby, że w maju dojdzie do strajku. - Ludzie w locie chcą normalnie pracować i chcą rozwijać swoje kariery a nie chcą jątrzenia i kłótni – uważa szef LOT-u.

>>> Czytaj też: LOT odebrał nowego, większego Dreamlinera. Poleci dalej, więc wystartują nowe kierunki