Projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego to nie tylko wielkie lotnisko przesiadkowe. Rząd zapowiada przy okazji budowę aż 800 km linii kolejowych i nowego miasta. Czy megainwestycja ma sens? I skąd wziąć na nią pieniądze?
Idea budowy centralnego lotniska dla Polski nie jest nowa. Pod koniec lat 70. zapalili się do niej pasjonaci lotnictwa. Co ciekawe, już wtedy Bogusław Jankowski, jeden z twórców koncepcji centralnego portu lotniczego, twierdził, że wskazywany teraz Baranów koło Grodziska Mazowieckiego to najlepsza lokalizacja dla inwestycji. W tym miejscu miało się znaleźć skrzyżowanie dwóch planowanych linii kolejowych – przedłużonej w kierunku Gdańska Centralnej Magistrali Kolejowej i nowej, szybkiej magistrali wschód – zachód, która m.in. miała połączyć Warszawę i Łódź.
W 2003 r. rząd (wtedy SLD-PSL) oficjalnie zaczął mówić o potrzebie budowy takiego lotniska. Działał wtedy międzyresortowy zespół, który uznał, że najlepsze, potencjalne lokalizacje dla portu to Modlin i Mszczonów. Pokonały inne rozważane wówczas miejscowości: Babsk koło Białej Rawskiej, Sochaczew, Radom, Nowe Miasto nad Pilicą, Wołomin. Z kolei w 2006 r. za pieniądze rządu Hiszpanii powstał raport, który wskazywał, że centralny port powinien powstać w okolicach Baranowa. Potem na kilka lat sprawa ucichła, bo rządzący chcieli rozwijać lotniska regionalne.

Samolotem, koleją, samochodem

Temat powrócił z impetem w czasie rządów PiS. W zeszłym roku zielone światło dla inwestycji dał Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów. Za budową wielkiego portu przesiadkowego między Łodzią a Warszawą mocno opowiadał się zwłaszcza ówczesny wicepremier Mateusz Morawiecki. Główne argumenty? Przede wszystkim wyczerpująca się przepustowość Lotniska Chopina (w zeszłym roku przewinęło się tam niecałe 16 mln podróżnych, a maksymalnie może obsłużyć 21–22 mln osób). Argumentowano też, że w Polsce i w krajach sąsiednich wciąż istnieje ogromny potencjał wzrostu ruchu lotniczego. Na mieszkańca Polski statystycznie wypada 1,1 podróży rocznie. To prawie trzykrotnie mniej niż w Niemczech czy we Włoszech. Według prognoz Urzędu Lotnictwa Cywilnego do 2035 r. liczba pasażerów w polskich portach wzrośnie z 41 mln (tylu ich obsłużono w 2017 r.) do prawie 95 mln. Wiceminister infrastruktury Mikołaj Wild przekonuje, że w naszej części Europy brakuje dużego lotniska przesiadkowego. Tymczasem region zamieszkuje 180 mln ludzi. Wild liczy, że Ukraińcy, Czesi czy Słowacy w podroż do Azji czy do Ameryki będą latać właśnie z Polski.
Reklama
Jednak dla rządu nowe wielkie lotnisko, które w pierwszym etapie będzie mogło obsłużyć 45 mln pasażerów rocznie, to tylko część gigantycznego projektu infrastrukturalnego. Nie bez powodu zyskał on nazwę Centralnego Portu Komunikacyjnego. – To będzie serce komunikacyjne Polski – mówił Mateusz Morawiecki. Na konferencji przedstawiającej koncepcję przedsięwzięcia Mikołaj Wild więcej opowiadał o planowanych trasach kolejowych, które mają powstać przy okazji CPK niż o samym lotnisku. Snuł wizje budowy aż 800 km nowych linii, które miałyby przede wszystkim ułatwić dojazd do portu. Dla porównania dotychczas w III RP zbudowano zaledwie kilkadziesiąt kilometrów nowych tras kolejowych, a jedynym dłuższym odcinkiem była 20-kilometrowa linia Pomorskiej Kolei Metropolitalnej. „Kluczowym elementem całego planu jest uczynienie z Centralnego Portu Komunikacyjnego węzła kolejowego, tak by do CPK można było dostać się koleją z 14 miast wojewódzkich w ciągu dwóch godzin” – piszą autorzy koncepcji. Wraz z otwarciem lotniska, co zaplanowano na jesień 2027 r., gotowa ma być m.in. nowa linia szybkiej kolei Warszawa – Łódź, która ma być dostosowana do prędkości 200–250 km/h. Ma zapewnić dojazd do lotniska z Dworca Centralnego w ciągu 15 minut. W tym terminie trzeba także zbudować łączniki torów do Centralnej Magistrali Kolejowej i innych istniejących linii Warszawa – Częstochowa czy Warszawa – Poznań.