Wczorajsza sesja nie przyniosła już tylu wrażeń co środowa. W kalendarzu makroekonomicznym nie było bowiem aż tak istotnych dla inwestorów danych, by mogły one w widoczny sposób ruszyć eurodolarem.

Lekko poniżej konsensusu zobaczyliśmy inflację HICP (w czerwcu 0,4% r/r) i stopę bezrobocia (w czerwcu 11,5%) w strefie euro, co nie miało większego znaczenia dla rynku. Wcześniejsze niskie odczyty cenowe z poszczególnych gospodarek, w tym z Niemiec, nie wróżyły bowiem odbicia. Ponadto, dla EBC bieżące poziomy inflacji (jeśli znacząco nie odbiegają od ostatniego odczytu) nie mają teraz aż tak istotnego znaczenia. Dopóki Rada nie oceni jak na rynek wpływa pakiet jej czerwcowych decyzji nie zdecyduje się na kolejne (jak oczekuje rynek) niekonwencjonalne działania. Nie zmienia to jednak faktu, że inflacja w strefie euro oddala się od celu EBC na poziomie 2,0% i niebezpiecznie zbliża do deflacji. W czwartek po południu na rynek napłynęły kolejne dane z rynku pracy w USA. W ubiegłym tygodniu liczba nowych podań o zasiłek dla bezrobotnych okazała się mniej więcej zgodna z medianą rynkową (302 tys., to jedynie o tysiąc więcej niż oczekiwali analitycy), natomiast średnia czterotygodniowa spadła do 297,3 tys. (po raz pierwszy od 2006 r. poniżej poziomu 300 tys.).

W rezultacie, w czwartek na rynku głównej pary walutowej widzieliśmy początkowo konsolidację, a po południu nieznaczne spadki notowań euro wobec dolara. Nominalnie zmiany utrzymywały się w obrębie kanału wahań z ostatnich dni. Jeszcze podczas sesji europejskiej kurs EUR/USD zbliżył się w okolice poziomu 1,337 po czym powrócił do 1,34. Indeks dolarowy odzwierciedlający siłę waluty amerykańskiej zyskał w lipcu 2,0% notując tym samym najsilniejszy miesięczny wzrost od ponad roku. Można więc śmiało powiedzieć, że lipiec był miesiącem dolara.

Złoty pozostaje pod presją sytuacji w krajach EM (awersję do ryzyka podnosi Ukraina, niewiadomą pozostaje wpływ na wzrost gospodarczy Europy wprowadzonego embarga sektorowego na Rosję, a w środę Argentyna nie porozumiała się z wierzycielami ogłaszając default) oraz sytuacji na EUR/USD. Pogorszenie nastrojów na rynkach akcji, wyraźna realizacja zysków na rynku długu, przy wsparciu słabnącego euro doprowadziły do mocnej wyprzedaży naszej waluty. Czwartkowa publikacja NBP dot. oczekiwań inflacyjny (na przełomie najbliższych 12-mieisęcy inflacja ma spaść do 0,1% po tym jak miesiąc wcześniej spodziewano się poziomu 0,2%) dodatkowo nie sprzyjała naszej walucie. W rezultacie złoty zakończył lipiec na 2,5% minusie względem dolara i 0,5% względem euro (licząc od pierwszych dni miesiąca). Ryzyko geopolityczne sprawiło, że PLN znalazł się w koszyku dziesięciu najsłabszych walut lipca.

Z technicznego punktu widzenia kurs EUR/PLN wyznaczył kolejny lokalny szczyt, przełamując opór na poziomie 4,18. Trend spadkowy naszej głównej pary walutowej powinien się dalej utrzymywać szczególnie, że piątkowa publikacja PMI dla Polski może rozczarować, co zwiększy obawy o potencjalne cięcia stóp NBP na powakacyjnych posiedzeniach RPP (wrzesień lub październik). Kolejny cel to poziom 4,20 PLN. Złotego „uratować” może tylko wzrost wskaźnika aktywności w polskim przemyśle powyżej konsensusu rynkowego na poziomie 50,5 pkt przy jednoczesnym przyroście nowych miejsc pracy w sektorze poza rolnictwem w USA o mniej niż 200 tys.

Reklama

Niniejszy materiał ma charakter wyłącznie informacyjny oraz nie stanowi oferty w rozumieniu ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks Cywilny. Informacje zawarte w niniejszym materiale nie mogą być traktowane, jako propozycja nabycia jakichkolwiek instrumentów finansowych, usługa doradztwa inwestycyjnego, podatkowego lub jako forma świadczenia pomocy prawnej. PKO BP SA dołożył wszelkich starań, aby zamieszczone w niniejszym materiale informacje były rzetelne oraz oparte na wiarygodnych źródłach. PKO BP SA nie ponosi odpowiedzialności za skutki decyzji podjętych na podstawie informacji zawartych w niniejszym materiale.