To może zbyt śmiała hipoteza – ostatecznie chodzi o jednego z blisko 150 emitentów papierów korporacyjnych notowanych na Catalyst, w dodatku niezbyt dużego (35 mln zł w dwunastu seriach). Ale też obligacje windykatora trafiły przede wszystkim (a może nawet wyłącznie) do portfeli inwestorów detalicznych, którzy mają to do siebie, że są bardziej podatni na zmianę opinii o emitencie. Z grubsza liczbę obligatariuszy spółki można szacować na ok. 700 (przy założeniu, że średnia wartość w portfelu to 50 tys. zł), co jest dla młodego rynku, jakim wciąż jest Catalyst, wartością znaczącą w przypadku utraty przez nich zaufania do rynku i do własnych umiejętności oceny jakości emitentów.

Gdy w poniedziałek firma podała, że z nowej emisji obligacji – z której wpływy miały m.in. zrefinansować zapadające w październiku papiery – wyniosły 295 tys. zł (licząc tylko nowe wpłaty, bo wraz z rolowaniem jednej z serii był to okrągły 1 mln zł), część inwestorów wpadła w panikę, a kursy niektórych serii spadły nawet do 30 proc. (to znaczy, że kupując od nich obligację można było więcej niż potroić kapitał w przypadku terminowego wykupu długu).

Sytuacja uspokoiła się nieco dopiero w środę po południu, gdy spółka podała, że dla ratowania płynności finansowej gotowa jest sprzedać posiadane pakiety wierzytelności. Jeśli e-Kancelaria faktycznie doprowadzi do transakcji sprzedaży własnych portfeli, dojdzie też do testu jakości ich wyceny, co jednak i tak jest znacznie lepszym rozwiązaniem niż utrata płynności finansowej.

Poza wahaniami cen obligacji e-Kancelarii, które bardziej przypominały skoki cen akcji na New Connect niż papierów dłużnych, informacje płynące z rynku są raczej pozytywne. Mam na myśli zamknięte emisje Leasing Experts, 2C Partners czy Murapolu. Choć są to spółki drugiej, a nawet trzeciej ligi, wyniki ich emisji świadczą o wciąż utrzymującym się zaufaniu inwestorów do papierów korporacyjnych jako takich.

Reklama

Jeśli zaś chodzi o transakcje rynkowe, to w poczynaniach inwestorów nie widać nerwowości związanej z perspektywą obniżek stóp procentowych. W znacznym stopniu jej brak jest usprawiedliwiony, bo poprzednia fala obniżek stóp przyciągnęła na rynek nowych inwestorów (z banków), a nie odciągnęła ich na giełdę. Jednak warto też pamiętać, że portfele funduszy obligacji firm składają się w znacznym stopniu z obligacji o zmiennym oprocentowaniu, natomiast wysokość pobieranych opłat za zarządzanie jest stała. To oznacza, że wykazywane stopy zwrotu będą coraz niższe, a w finalnym rozrachunku podejście inwestorów do funduszy tego typu może się zmienić.