„Trudno powiedzieć, czy pracownicy są rzeczywiście w stanie utrzymać odpowiedni dystans w kontenerach, w których mieszkają oraz w drodze do pracy” - dziennik „Sueddeutsche Zeitung” opisał w poniedziałek warunki w gospodarstwie Nikolausa von Mentzingena w miejscowości Neuenstadt am Kocher. Rolnik zatrudnia przy zbiorze szparagów kilkudziesięciu Rumunów. Jak sam twierdzi, zagraniczni pracownicy mieszkają po dwie osoby w mieszkaniach kontenerowych, pracują ok. 10 godzin i mogą liczyć na 2,2–2,5 tys. euro miesięcznego wynagrodzenia netto.

"Od czasu, gdy MSW najpierw zakazało wjazdu pracownikom sezonowym ze względu na pandemię koronawirusa, a następnie jednak pozwoliło im na wjazd do kraju, toczy się dyskusja, czy szparagi są dla Niemców ważniejsze od zdrowia pracowników” - napisała gazeta. Krytyka modelu biznesowego z udziałem zagranicznych pracowników sezonowych zaostrzyła się, gdy 11 kwietnia w Bad Krozingen koło Freiburga zmarł rumuński pracownik, u którego wykryto koronawirusa.

„Sueddeutsche Zeitung” napisał o nieprzestrzeganiu norm przez niemieckich pracodawców. Pod koniec kwietnia lokalne władze miasta Nienburg w Dolnej Saksonii interweniowały, ponieważ pracujący przy zbiorze szparagów zostali zmuszeni przez pracodawcę do nocowania w kilka osób w mieszkaniach kontenerowych i byli razem dowożeni dużym autobusem na pola.

Gazeta przypomniała także ostatnio podane informacje o masowych infekcjach w zakładzie mięsnym w miejscowości Pforzheim. U ok. 270 pracowników, w tym także wielu osób pochodzących z państw Europy Środkowej i Wschodniej, testy wykazały obecność koronawirusa.

Reklama

Problemy pracowników sezonowych nie zaczęły się wraz z pandemią koronawirusa, tylko istnieją na niemieckim rynku od dawna – zwraca uwagę „Sueddeutsche Zeitung”. „Chodzi głównie o godziny pracy oraz o to, że ludzie nie dostają wystarczająco dużo pieniędzy” - powiedziała dziennikarzom Nicoleta Badulescu, która pracuje w organizacji Minor doradzającej zagranicznym pracownikom sezonowym na terenie Niemiec. Jej zdaniem praca w niemieckim rolnictwie może trwać po 12 godzin dziennie, a pracownicy boją się, że w razie zwrócenia uwagi na problemy, pracodawca pozbawi ich wyżywienia lub wyrzuci z tymczasowego miejsca zamieszkania.

Rumuni stanowią największy odsetek spośród zagranicznych pracowników sezonowych pracujących w niemieckim rolnictwie. Niemieckie MSW pozwoliło im w czasie pandemii Covid-19 przyjeżdżać do Niemiec wyczarterowanymi samolotami. Te podróże doprowadziły do oburzenia rumuńskiej opinii publicznej, gdy do sieci trafiły zdjęcia ok. 1800 pracowników, którzy 9 kwietnia przybyli na lotnisko w Klużu-Napoce, aby stamtąd wylecieć samolotami do pracy do Niemiec. Na fotografii widać gęsto ściśnięty tłum, w którym nie ma mowy o przestrzeganiu jakichkolwiek przepisów wprowadzonych ze względu na pandemię.

W mediach społecznościowych pracowników wyjeżdżających do RFN nazwano „niemieckimi niewolnikami”, a rumuński premier Ludovic Orban określił sytuację mianem „nie do przyjęcia” - opisał niemiecki dziennik. W reakcji lokalne władze zorganizowały na lotnisku bariery pozwalające na utrzymanie odstępu i zwiększono obecność funkcjonariuszy policji.

Rumuni boją się jednak także powrotu osób, które teraz pracują przy niemieckich zbiorach - stwierdził „Sueddeutsche Zeitung”. W Rumunii odnotowano dotychczas ok. 13 tys. przypadków infekcji koronawirusem, a w RFN ponad 165 tys. Z rumuńskiego punktu widzenia Niemcy „stanowią obszar wysokiego ryzyka”.

>>> Czytaj również: Bezrobocie w Wielkiej Brytanii może sięgnąć szczytów z lat 80. Kryzys uderzy w młodych