Gdyby miało dojść do rozpadu UE, byłby to proces stopniowej dewolucji całego systemu. Byłby rozłożony w czasie – trwałby raczej dekadę niż rok, dwa czy trzy lata - mówi w wywiadzie prof. Henryk Szlajfer.

„Rozpad Unii Europejskiej”. Czy za jakiś czas powstaną podręczniki do historii z takim rozdziałem?

Wyobrażam sobie, że może się tak stać.

Szybko?

Wiele zależy od tego, czy sprawdzą się złe scenariusze wyborcze w Europie. Takim złym scenariuszem jest dla mnie Marine Le Pen jako prezydent Francji. Trudno mi sobie wyobrazić jej dobrą współpracę z Angelą Merkel. Na Włochy też nie można w tej chwili szczególnie liczyć, bo zmagają się z kryzysem wewnętrznym. W gronie wielkich przywódców kanclerz Merkel może więc zostać sama – w dodatku w otoczeniu niestabilnych sąsiadów.

Reklama

I tu otwiera się furtka do rozpadu?

Trzymam kciuki, by do tego nie doszło. Ale gdyby miało dojść do rozpadu, byłby to proces stopniowej dewolucji całego systemu stworzonego w ramach UE. Byłby rozłożony w czasie – trwałby raczej dekadę niż rok, dwa czy trzy lata.

>>> Czytaj cały wywiad w świątecznym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej"