500 mln zł zainwestowali w rozwój firm pożyczkowych szukający dobrej lokaty. Teraz bańka pęka.
Amber Gold – poszkodowani na 700 mln zł. Finroyal? Oficjalnie niewiele ponad 100 mln zł. Afera pożyczkowa może znaleźć się gdzieś pośrodku. Z rynku wyparować może ok. 500 mln zł, które w rozwój firm pożyczających pieniądze zainwestowali m.in. zwyczajni ludzie, szukający dobrej lokaty. Powody będą takie jak zwykle: brak nadzoru państwa, pomysł na biznes ze strony prezesów firm, który wcale nie okazał się tak genialny, jak przypuszczali, i wreszcie zwykła ludzka chciwość, która przesłania nam to, że inwestycja ze stopą zwrotu sześciokrotnie wyższą niż na lokacie jest obarczona dużym ryzykiem.
Tomasz, 28 lat. Spotykamy się w jednej z warszawskich kawiarni. Znamy się jeszcze ze studiów. Porządny garnitur i niedbale przewiązany krawat. Tomasz pracuje w centrali jednego z banków. Zarabia przyzwoicie, choć bez szału. W ciągu dwóch lat odłożył 28 tys. zł. Postanowił zainwestować. – I właśnie je utopiłem – mówi.
Teresa, kobieta około pięćdziesiątki. – Kupiłam trzy papiery, co daje 3 tys. zł. Całe szczęście, że przyjaciółka, której zachwalałam ten pomysł, nie dała się skusić – opowiada kobieta.
Co łączy Tomasza i Teresę? Oboje mieli gotówkę do ulokowania. I uznali, że odłożenie pieniędzy na lokacie przy tak śmiesznym oprocentowaniu, jakie jest obecnie dostępne w bankach, nie ma sensu. Znaleźli więc na pozór bardziej opłacalny biznes.
Reklama
– 10 proc. zwrotu w skali roku. A przy tym pewny interes. To znaczy, wydawało mi się, że pewny – mówi Teresa. Tomasz twierdzi bardzo podobnie: – Firmy pożyczkowe z dnia na dzień stawały się coraz większym biznesem. Wiem, że nie ma stuprocentowo bezpiecznych inwestycji, ale ta wydawała mi się naprawdę bliska tej pewności, że nic nie może pójść źle.
A jednak poszło.

500 plus niszczy biznes

Firmy pożyczkowe kilka lat temu znalazły sposób, by pozyskać finansowanie na prowadzenie działalności. Wymyślono, że będą wypuszczały obligacje. Model biznesowy jest prosty: instytucja emituje papiery, za które płaci około 10 proc. w skali roku. Daje to jej i tak znacznie tańszy kapitał, niż mogłaby otrzymać w banku (o ile by w ogóle mogła). Obligatariusz (czyli ten, kto obligację kupuje) też powinien być zadowolony. W zamian za – w uproszczeniu – pożyczenie pieniędzy firmie pożyczkowej otrzyma zwrot, którego nie zapewni mu nikt inny prowadzący legalny biznes. Koniunktura w branży pożyczkowej była dobra. Z roku na rok przedsiębiorcy mieli coraz więcej klientów, którzy potrzebowali coraz więcej pieniędzy. Aż się załamało.
Pierwsze uderzenie: wejście w życie programu 500 plus. Najlepsi klienci branży pożyczkowej, czyli wielodzietne rodziny, przestają się kredytować. Firmy na ścianie wschodniej Polski utyskują, że jak tak dalej pójdzie, będzie trzeba zamknąć biznes.