Były premier Francji Fillon i jego żona zostali w poniedziałek przesłuchani w ramach śledztwa dotyczącego zarzutów prasy, która utrzymuje, że Penelope Fillon otrzymywała wynagrodzenie za fikcyjną pracę jako asystentka parlamentarna. Żadnych szczegółów dotyczących przesłuchań nie ujawniono.

Fillon odrzuca oskarżenia o fikcyjne zatrudnienie żony, która według doniesień satyrycznego tygodnika "Le Canard Enchaine" miała zarobić jako asystentka 500 tys. euro. Twierdzi, że oskarżenia te są częścią kampanii oczerniania go.

"Le Canard Enchaine" podał w ub. tygodniu, że żona Fillona, który jest kandydatem prawicowych Republikanów na prezydenta Francji, była wynagradzana z funduszy parlamentarnych za fikcyjną pracę w latach 1998-2007, a następnie 2012-13. Penelope Fillon zarobiła łącznie ok. 600 tysięcy euro za bycie zatrudnioną jako asystentka swego męża, a później jego następcy w Zgromadzeniu Narodowym (parlamencie) oraz za rzekomą pracę w latach 2012-13 w piśmie kulturalnym "La Revue des Deux Mondes".

Zatrudnianie członków rodzin polityków jest we Francji legalne i praktykowane przez wielu parlamentarzystów - zarówno lewicowych, jak i prawicowych. Ale francuskie media przypominają, że Penelope Fillon była dotąd przedstawiana jako niepracująca zawodowo gospodyni domowa.

Reklama

W poniedziałek został także przesłuchany właściciel magazynu "La Revue des Deux Mondes", miliarder Marc Ladreit de Lacharriere, wieloletni przyjaciel Fillona.

Zdaniem obserwatorów w świetle obecnego skandalu 62-letni Fillon przestał być automatycznym zwycięzcą wyborów, jakim wydawał się po prawyborach w partii republikańskiej. Nadal jednak, według ostatniego sondażu, w przypadku pojedynku pomiędzy nim a Marine Le Pen w drugiej turze wyborów, 7 maja, odniósłby zwycięstwo nad szefową antyunijnego i antyimigranckiego Frontu Narodowego stosunkiem 60 proc. do 40.(PAP)

klm/ ro/