Możliwe jest "pragmatyczne partnerstwo" Polski i Niemiec - uważa niemiecki ekspert Kai-Olaf Lang. Jego zdaniem wizyta kanclerz Angeli Merkel w Warszawie świadczy o tym, że rządowi w Berlinie zależy na Polsce jako partnerze w zabiegach o utrzymanie jedności UE.

Lang jest pracownikiem Fundacji Nauka i Polityka (SWP), renomowanego niemieckiego think tanku doradzającego niemieckiemu rządowi. Jest ponadto członkiem polsko-niemieckiej grupy refleksyjnej ds. polityki międzynarodowej powołanej w zeszłym roku z inicjatywy prezydentów obu krajów, Andrzeja Dudy i Joachima Gaucka.

Z jakim przesłaniem kanclerz Angela Merkel przyjedzie we wtorek do Warszawy?

Wizyta Merkel to czytelny sygnał ze strony Niemiec, świadczący o tym, że pragną, aby w tych niespokojnych dla Unii Europejskiej i świata czasach Polska "pozostała na pokładzie". Rząd Merkel wysyła nie tylko Polsce, ale także Niemcom oraz Brukseli sygnał: "chcemy z Polską współpracować, niezależnie od problemów występujących w minionym roku".

Czy można spodziewać się przełomu?

Reklama

Nie, to nie będzie przełom, ale ważny etap w dwustronnych relacjach. Niemcy potrzebują Polski, a Polska w zasadzie też potrzebuje Niemiec. Berlin sygnalizuje, że nie zamierza spisywać Polski na straty.

Co jest powodem obecnego polsko-niemieckiego zbliżenia? Która strona wykazuje większą aktywność?

Oznaki zbliżenia są widoczne po obu stronach. Wielka Brytania, która miała być głównym partnerem Polski w UE, wybrała Brexit i wychodzi ze Wspólnoty. Wyszehrad (Grupa Wyszehradzka - PAP) nie robi wrażenia monolitycznego bloku. (Premier Węgier Viktor) Orban utrzymuje na własną rękę kontakty z (prezydentem Rosji Władimirem) Putinem, Czechy, którym zależy na dobrych relacjach z Niemcami, prowadzą strategiczny dialog z Berlinem, a Słowacja należy do strefy euro. Rola Stanów Zjednoczonych jako kotwicy bezpieczeństwa też stanęła pod znakiem zapytania.

W tej sytuacji pozostały tylko Niemcy? Czyżby możliwa była oś Berlin-Warszawa, o której pisał niedawno dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung"?

Tak, w tej sytuacji naturalnym partnerem Polski stają się Niemcy. Moim zdaniem mówienie o osi polsko-niemieckiej to przesada. Jak najbardziej możliwe jest natomiast pragmatyczne partnerstwo przeciwko fragmentaryzacji Unii, czyli współpraca w pewnych dziedzinach przy zachowaniu odrębnych stanowisk w innych obszarach. Wspólnym, nadrzędnym celem takiego partnerstwa byłoby zachowanie jedności UE.

Od momentu podjęcia decyzji przez Brytyjczyków o wyjściu z UE (w czerwcu 2016 roku - PAP) widać wyraźnie, że bez względu na zaszłości wybiła godzina polsko-niemieckiego zbliżenia. Oba kraje są świadome tego, że stawką jest dalsze istnienie Wspólnoty.

A co spowodowało niemiecką ofensywę dyplomatyczną wobec Polski?

Splot wielu czynników: utrzymująca się, napięta i nieprzejrzysta sytuacja w Unii Europejskiej, a także skomplikowana sytuacja wokół Unii - wojna na Ukrainie, wojna w Syrii, a teraz zwycięstwo (Donalda) Trumpa (w wyborach prezydenckich w USA - PAP), co jest dodatkowym wyzwaniem.

Niemcy poszukują partnerów, nie chcą być skazane tylko na Francję. W dodatku nie wiadomo, co stanie się nad Sekwaną po wyborach. Niemcy nie chcą podziałów we Wspólnocie, chcą jej jedności. Berlin nie jest zainteresowany konfliktami osłabiającymi Unię w sytuacji, gdy zagrażają jej i Putin, i Trump.

W obliczu tych zagrożeń Niemcy traktują dialog z Polską - ważnym partnerem w Europie Środkowej - jako ważne zadanie.

Czy jednak różnice zdań w podejściu do przyszłości UE oraz w ocenie polityki Trumpa nie zniweczą planów polsko-niemieckiego zbliżenia?

To prawda, że w Niemczech dominują obawy przed skutkami działań Trumpa, podczas gdy w Polsce oceny jego polityki są bardziej ambiwalentne. Z jednej strony Polska dostrzega nowe możliwości, większe pole manewru; Warszawa liczy też na to, że Trump nie będzie komentował sytuacji w Polsce. Z drugiej jednak strony Polska boi się o przyszłość NATO, niepokoi się też zbliżeniem Trumpa z Putinem. Jednak zarówno Niemcy, jak i Polacy są żywotnie zainteresowani utrzymaniem transatlantyckich stosunków. Oba kraje nie chcą też protekcjonizmu.

A różnice zdań w kwestii przyszłości UE?

W Polsce pojawiają się co prawda głosy, że należy zreformować Unię, zmieniając traktaty, jednak na arenie międzynarodowej polski rząd działa w sposób umiarkowany, nie forsuje ofensywnie tej propozycji, która jest wysuwana raczej na potrzeby polityki krajowej.

Po obu stronach istnieje spora dawka pragmatyzmu. W sprawach strategicznych akcenty są różnie rozłożone, ale w wielu konkretnych sprawach interesy są zbieżne i można znaleźć wspólny mianownik.

Jakie są te zbieżne interesy?

Przede wszystkim zasada "utrzymać jedność, zapewnić solidarność". Filozofia małych kroków, nazywana filozofią z Bratysławy, gdzie po Brexicie umówiono się, żeby nie forsować wielkich reform, lecz realizować konkretne projekty.

Polska i Niemcy opowiadają się za utrzymaniem dobrze funkcjonującego rynku wewnętrznego ze wszystkimi czterema swobodami (przepływu kapitału, towarów, ludzi, usług - PAP), kwestionowanymi nie tylko przez Londyn. W polityce wobec Rosji jest też więcej wspólnych elementów niż różnic. To samo dotyczy NATO i szerzej pojmowanego bezpieczeństwa.

Od 2015 roku cieniem na relacjach polsko-niemieckich kładzie się kryzys migracyjny. Merkel jest krytykowana za otwarcie granicy dla uchodźców, Berlin domaga się akceptacji dla systemu relokacji uchodźców, a niektórzy politycy w przypadku odmowy grożą sankcjami finansowymi. Czy ten problem nie przeszkodzi zbliżeniu?

Problem migracji nie został ostatecznie rozwiązany, lecz utracił swoją siłę destrukcyjną, m.in. ze względu na znaczny spadek liczby poszukujących azylu. W UE doszło do powstania pewnego modus vivendi. Ten stan będzie trwał nadal, chyba że zburzy go kolejna fala uchodźców, co spowoduje wzrost presji na Merkel przed wyborami parlamentarnymi na jesieni br.

Niemieccy politycy sprawujący funkcje w UE wielokrotnie krytykowali sytuację polityczną w Polsce. Krytyczne komentarze dotyczące sporu o Trybunał Konstytucyjny czy ostatnio planowanych zmian w ordynacji wyborczej do samorządów pojawiały się często w niemieckich mediach. Czy Merkel podejmie ten wątek podczas rozmów w Warszawie? Niemiecki rząd zachowywał dotychczas dużą powściągliwość w komentowaniu wydarzeń nad Wisłą.

Rząd w Berlinie oddziela kwestie związane z polską polityką wewnętrzną, w tym ze sporem o Trybunał Konstytucyjny, od relacji dwustronnych. To dowód na to, że strona niemiecka zdaje sobie sprawę z tego, jak wrażliwie polski rząd, szczególnie ten rząd, reaguje na krytykę z Niemiec. Przy tej okazji dokładnie widać, jak ważne dla Niemiec są stosunki z Polską. W przeciwnym razie władze niemieckie nie wstrzymywałyby się z krytyką. Myślę, że Merkel będzie kontynuowała ostrożną linię rządu.

Spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim - szefem PiS, niesprawującym żadnych funkcji państwowych - było w Niemczech przedmiotem wewnętrznych dyskusji.

Angela Merkel jest politykiem pragmatycznym, a przecież nie tylko w Polsce, lecz także w Niemczech wszyscy wiedzą, gdzie w Polsce znajduje się źródło władzy. Dlatego jej decyzja w sprawie spotkania z Kaczyńskim jest jak najbardziej racjonalna.

W Berlinie rozmawiał Jacek Lepiarz