Decyzja rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa o utworzeniu strefy przygranicznej wzdłuż granicy z Białorusią wchodzi w życie we wtorek. Według prezydenta Łukaszenki ten niezapowiedziany przez Moskwę krok jest sprzeczny z porozumieniami w ramach państwa związkowego Białorusi i Rosji. Mińsk zarzuca też Moskwie łamanie innych wspólnych umów, dotyczących ustalania cen na surowce i wymiany towarowej w ramach Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej.

"Spór gazowo-naftowy, problemy z dostępem białoruskiej produkcji na rosyjski rynek, presja polityczno-wojskowa ze strony Moskwy, ataki informacyjne dotyczące rzekomej fali nacjonalizmu białoruskiego i rusofobii, w końcu problem granicy. To są różne odsłony głębokiego kryzysu systemowego we wzajemnych relacjach" - ocenia w rozmowie z PAP białoruski politolog Arsen Siwicki.

Zdaniem Nikołaja Pietrowa, politologa z moskiewskiej Wyższej Szkoły Gospodarki, obecny spór między sojusznikami jest po prostu kolejną rundą w trwającej od dawna polityce manewrowania przez Mińsk pomiędzy Rosją i UE. Tyle że, jak mówi PAP Pietrow, teraz stawki są wyższe, a retoryka ostrzejsza.

Białoruski politolog Dzianis Mieljancou przyznaje, że "rozdźwięki są niejako wpisane w stosunki dwustronne". "Spory surowcowe i handlowe już się zdarzały" – przypomina w rozmowie z PAP. "Z drugiej strony, choć w przeszłości Rosja zakręcała nam kurek z gazem, to nigdy wcześniej nie było mowy o możliwym przywróceniu granicy" – przypomina.

Reklama

Zdaniem politologa Arsena Siwickiego obecny konflikt na linii Mińsk-Moskwa jest jednak zasadniczo odmienny od poprzednich. "Rosja z powodu kryzysu gospodarczego straciła ekonomiczne instrumenty nacisku, dlatego zachowuje się coraz agresywniej i używa do budowania wpływów siły militarnej, czego dobitnym przykładem były Gruzja, Ukraina, Syria" – ocenia Siwicki w rozmowie z PAP. Jego zdaniem przeprowadzaną przez Mińsk normalizację relacji z Zachodem Moskwa postrzega jako ryzyko i będzie jej przeciwdziałać.

Za najważniejszy element obecnego sporu Pietrow uważa brak wzajemnych uzgodnień w działaniach obu stron. Ekspert podkreśla, że Białoruś wprowadziła reżim bezwizowy na krótkie pobyty dla obywateli 80 państw "najwyraźniej bez uprzednich konsultacji z Moskwą". Rosja zareagowała na to wprowadzeniem strefy przygranicznej. MSZ Białorusi oświadczyło, że strona rosyjska nie uprzedzała o zamiarach utworzenia strefy, a wcześniej wielokrotnie zapewniało, że Moskwa była informowana o planach ruchu bezwizowego.

Zdaniem Andrieja Kolesnikowa z moskiewskiego Centrum Carnegie z "gestu politycznego", jakim było ogłoszenie strefy przygranicznej, "można się łatwo wycofać, jeśli zostanie osiągnięte porozumienie polityczne na szczeblu prezydentów". Spotkanie Władimira Putina i Łukaszenki planowane jest w najbliższych dniach w rosyjskiej stolicy. "Myślę, że będą szukać wariantów kompromisu i najprawdopodobniej go znajdą. Dla Łukaszenki będzie to kolejny zwrot na Wschód po tym, jak trochę manewrował w stronę Zachodu" – powiedział PAP Kolesnikow.

Także Mieljancou uważa, że kompromis jest możliwy do osiągnięcia tylko na najwyższym szczeblu. "Sprawy zaszły już zbyt daleko, by mogli je rozwiązać urzędnicy czy ministrowie” – ocenił. Jego zdaniem Mińsk nie ma innego wyjścia jak porozumieć się z Moskwą, zaś "profesjonaliści na Kremlu i w rosyjskim MSZ rozumieją, że pomijając medialny szum nie ma mowy o odwróceniu się Białorusi od Rosji, a chodzi o tylko o uporządkowanie relacji z Zachodem".

W opinii Siwickiego szybkie rozwiązanie kryzysu jest mało prawdopodobne. "Tu nie chodzi o kompromis w sprawach gospodarczych czy rozładowanie napięcia. To spór strategiczny i Moskwa oczekuje od Mińska strategicznych ustępstw: zgody na zwiększoną i stałą obecność rosyjskich wojsk na terytorium Białorusi, wpływu na politykę wewnętrzną Mińska, a także podpisania się pod geopolityczną strategią eskalacji, którą przyjęła Moskwa" – ocenia Siwicki.

Rosyjscy eksperci przyznają, że relacje między Rosją i Białorusią psują się, jednak "są one tak zbudowane, że na pewno nie może dojść do rozłamu". Pietrow uważa, że Mińsk jest skazany na lawirowanie między Wschodem a Zachodem. Białoruś czerpie z takiej polityki dywidendy polityczne i ekonomiczne i straciłaby je, gdyby jednoznacznie stanęła po jednej ze stron – tłumaczy.

Zdaniem Siwickiego perspektywy dalszych wzajemnych relacji są raczej mroczne. "Pierwszy scenariusz to dalsza presja polityczna, wojskowa, gospodarcza ze strony Moskwy aż do podważenia suwerenności Białorusi. Drugi, jeszcze gorszy, to sprowokowanie przez Moskwę konfliktu i użycie siły" – wylicza. "Wybór między cichą inkorporacją przez Rosję a balansowaniem na skraju przepaści" – tak ocenił obecny dylemat Białorusi komentator polityczny niezależnych "Biełorusskich Nowosti" Alaksandr Kłaskouski.

Z Mińska Justyna Prus, z Moskwy Anna Wróbel