Hollande mówił o poniedziałkowym głosowaniu w izraelskim parlamencie, który zalegalizował ok. 4 tys. domów osadników żydowskich zbudowanych na ziemiach palestyńskich będących w prywatnych rękach. "Myślę, że Izrael mógłby skorygować ten tekst" - ocenił francuski prezydent po spotkaniu z Abbasem w Pałacu Elizejskim.

Nowe prawo, które pozwala Izraelowi na przywłaszczenie kolejnych palestyńskich ziem na Zachodnim Brzegu Jordanu, to "agresja wobec naszego narodu" - mówił z kolei Abbas. Zdaniem palestyńskiego przywódcy jest ono sprzeczne z prawem międzynarodowym i "zezwala na kradzież ziem na rzecz osadników".

Powiedział również, że budowa kolejnych osiedli na terytoriach okupowanych przez Izrael będzie "agresją" wobec Palestyńczyków, i oświadczył, że będzie przeciw niej protestował "w instytucjach międzynarodowych". Podkreślił, że głównym celem jego rządów jest pokój.

Decyzję o legalizacji domów żydowskich osadników podjęto w izraelskim parlamencie stosunkiem głosów 60:52 przy poparciu deputowanych rządzącej prawicowej koalicji premiera Benjamina Netanjahu.

Reklama

Głosowanie potępiła Organizacja Wyzwolenia Palestyny (OWP), nazywając je "legalizacją kradzieży" terytoriów palestyńskich. Z kolei specjalny koordynator ONZ ds. bliskowschodniego procesu pokojowego Nikołaj Mładenow oświadczył, że decyzja ta "będzie miała daleko idące konsekwencje prawne dla Izraela i znacznie zmniejszy szanse na pokój między Izraelem i Arabami".

Podkreśla się jednak, że głosowanie miało znaczenie głównie symboliczne, gdyż jest sprzeczne z wcześniejszym orzeczeniem Sądu Najwyższego Izraela na temat praw własności ziemi. Prokurator generalny Izraela zapowiedział już, że nie będzie bronił decyzji parlamentu przed Sądem Najwyższym, bo jest ona sprzeczna z konstytucją.

Według źródeł, na które powoływała się agencja Reutera, premier Netanjahu również prywatnie jest przeciwny tej decyzji, bo obawia się, że może ona stać się podstawą do pozwania Izraela przed Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze. Premier apelował o odroczenie głosowania do czasu zakończenia jego wizyty w Waszyngtonie zapowiedzianej na 15 marca i pierwszych rozmów z nowym prezydentem USA Donaldem Trumpem.

Temat nowego amerykańskiego przywódcy, który zapowiadał przeniesienie amerykańskiej ambasady w Izraelu z Tel Awiwu do Jerozolimy, także został poruszony na wtorkowej konferencji w Paryżu. Abbas przestrzegał przed tym planowanym przez nową administrację USA krokiem. "Jakikolwiek ruch w tym kierunku to błąd i nie powinno się go wykonywać, dopóki nie zostanie zawarte porozumienie ws. politycznego rozwiązania" konfliktu bliskowschodniego - mówił palestyński przywódca. Izrael nazywa Jerozolimę swą stolicą, lecz Palestyńczycy też roszczą sobie do niej prawo; podkreślają, że zaanektowana przez Izrael Jerozolima Wschodnia ma być stolicą ich niepodległego państwa. (PAP)

ulb/ mc/