Rekomendacja T, która dotyczy kredytów detalicznych, ma prowadzić do zwiększenia bezpieczeństwa kredytobiorców: po zapłaceniu raty kredytu klient powinien wciąż mieć połowę dochodu do dyspozycji. Ale to nie wszystko – Komisja, powołując się na przykłady zagraniczne i rodzime problemy części klientów z pętlą kredytową, chciałaby zlikwidować kredyty na oświadczenie, w ramach ochrony polskiego rynku.

KNF zapowiadał, że rekomendacja może wejść w życie nawet jeszcze w tym roku, ale termin się przesuwa. Po ubiegłotygodniowym – w czwartek - spotkaniu w KNF z przedstawicielami banków jeszcze nie wszystkie wątpliwości są rozwiane. W związku z tym wyznaczono kolejny termin konsultacji: około drugiej połowy stycznia – poinformowano Forsal.pl w biurze prasowym Komisji. A to znaczy, że wejście w życie rekomendacji przesuwa się na później. Banki będą teraz przygotowywać swoje pisemne uwagi.

Jak mówią uczestnicy czwartkowego spotkania w KNF, rozmowy stają się dość burzliwe. Bankowcy uznali bowiem, że pomysły Komisji idą za daleko i nie odpowiadają polskiej rzeczywistości bankowej, czyli całkiem bezpiecznym portfelom banków. Rekomendacja T dotyczy nie tylko dużego kwotowo kredytu hipotecznego, także całkiem niewielkich kredytów konsumenckich. Banki twierdzą, że jeśli weszłaby w życie w proponowanym obecnie kształcie, polski rynek kredytu konsumenckiego mógłby się całkowicie załamać.

Wśród zaleceń KNF znalazło się bowiem i takie, które dotyczy wymogów badania zdolności kredytowej klienta – a to zalecenie praktycznie likwidowałoby udzielane w ciągu kilkunastu minut kredyty na oświadczenia, a więc bez zaświadczeń z pracy i bez całej uciążliwej „papirologii” towarzyszącej dużym kredytom. „Rekomendacja nie odróżnia małych kredytów od dużych” – potwierdza w rozmowie z Forsal.pl mecenas Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich. „Banki obawiają się, że tak rygorystyczne przepisy spowodują, że możliwości kredytowania Polaków będą mniejsze. Największy zarzut dotyczył właśnie tego, że przepisy w tak rygorystycznej formie spowodują osłabienie apetytu na ryzyko w bankach i konsumenci będą mieli problem z uzyskaniem kredytu” – mówi Jerzy Bańka.

Reklama

Najbardziej znaną dotychczas częścią projektowanej części rekomendacji T było zalecenie dotyczące dopuszczalnej wielkości raty kredytu w stosunku do dochodu jeszcze nie ma, choć – jak bankowcy już mówili w rozmowach z Forsal.pl – te zasady i tak są stosowane od wielu miesięcy. Przedstawiciele banków zwracali też uwagę na zupełnie inny problem – wymóg stałego sprawdzania relacji między kredytem a wartością zabezpieczenia. Stawiali pytanie: a co będzie, jeśli spadnie wartość tego zabezpieczenia i bank powinien wymagać dodatkowych gwarancji, których klient nie ma? To problem szczególnie przy kredycie hipotecznym, zwłaszcza jeśli dom czy mieszkanie zakupione na kredyt są pierwszą dużą inwestycją i tym samym – jedynym zabezpieczeniem. Jeśli bowiem klient dobrze spłaca kredyt, trudno bankowi nagle zerwać umowę (jeśli klient nie dostarcza dodatkowych zabezpieczeń) i zażądać spłaty pozostałej części kredytu w całości.

Z rozmów z uczestnikami ubiegłotygodniowego spotkania wynika, iż bankowcy postawili Komisji m.in. taki zarzut, że nowe „miękkie regulacje”, bo do takich należą rekomendacje nadzoru, cofnęłyby w rozwoju polską bankowość o dwadzieścia lat, a więc do czasów, gdy kredyt był dobrem rzadkim i trudno dostępnym. Uzgodniono jednak, że bankowcy przygotują szczegółowe uwagi dotyczące projektu KNF i dalsza dyskusja odbędzie się w styczniu.