Posiadacze zezwoleń legalnie kupili w Polsce w ubiegłym roku ponad 106 tys. sztuk broni. Najczęściej staramy się o pozwolenie na broń myśliwską. W tej kategorii liczby co roku są podobne, a w 2016 r. liczba wydanych pozwoleń nawet spadła – do 5 tys. z 5,1 tys. w poprzednim.

4,8 tys. osób wystąpiło o zgodę na używanie broni sportowej, co oznacza rok do roku wzrost o 70 proc. Czy tylko do celów sportowych? Jak mówi jeden z naszych rozmówców: – Strzela ostrymi nabojami, a o pozwolenie dużo łatwiej.

Karol Pieszak, prezes zarządu zachodniopomorskiego Związku Strzelectwa Sportowego, przekonuje jednak, że ewidentnie rośnie zainteresowanie tą dyscypliną. Kiedy cztery lata temu stanął na czele związku, w województwie było kilka klubów. Obecnie jest ponad 20. – Gdy organizujemy zawody, ich rozstrzygnięcie nie zawsze jest możliwe w jeden dzień. Zamiast 30–40 zawodników, jak dawniej, przyjeżdża ponad 300 – opowiada. Przekonuje też, że uzyskanie pozwolenia nie jest wcale proste, bowiem trzeba udowodnić sportową pasję: zarejestrować się w związku, przejść egzaminy, wziąć udział w zawodach – co najmniej czterech z pistoletem, czterech z karabinkiem i dwóch ze strzelbą gładkolufową. – Wtedy otrzymuje się licencję, z którą można wystąpić do policji o pozwolenie. – To też nie jest takie proste, bo trzeba przejść testy psychologiczne – mówi Karol Pieszak. Po tym można już mieć własny pistolet czy karabinek sportowy w domu. Koszt: od kilku do kilkunastu tysięcy. – To nie jest sport dla ubogich – dodaje.

Liczba takiej broni w posiadaniu Polaków może jeszcze wzrosnąć, jeżeli wejdą w życie plany MON, MSWiA oraz resortu sportu, które chcą, żeby strzelnica była w każdej gminie. Krzysztof Snopkowski, pełniący funkcję biegłego sądowego oraz będący ekspertem Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego, łączy wzrost popytu na broń z polityką – sentymentem do tradycji i broni w kręgach osób o poglądach prawicowych oraz poszerzaniem się grona zwolenników organizacji paramilitarnych czy obronnych.

Reklama

Aż ponad 3,5 tys. zezwoleń udzielono w 2016 r. na broń kolekcjonerską. Dwa razy więcej niż w 2015 r. W tym przypadku zachętę stanowi szybka ścieżka dostępu. Jest nawet łatwiejsza niż przy broni sportowej. Wystarczy przynależeć do stowarzyszenia o charakterze kolekcjonerskim oraz zdać egzamin na policji z teorii i praktyki.
Duży wpływ na rosnącą popularność broni kolekcjonerskiej ma zmiana przepisów w ostatnich latach, które zniosły ograniczenie dotyczące zakupu amunicji do niej. Dziś można ją nabywać bez ograniczeń, a wcześniej było to możliwe raz do roku. Do tego z broni kolekcjonerskiej można korzystać na strzelnicy. Nie można jej jednak nosić, jak w przypadku osób mających pozwolenie na broń do ochrony osobistej.

Niewielka liczba pozwoleń na broń do ochrony osobistej wynika z tego, że kryteria policyjne, które należy spełnić, aby je otrzymać, są bardzo wyśrubowane. Trzeba udowodnić realne niebezpieczeństwo. – Musi istnieć wyraźna podstawa do udzielenia zgody na wydanie broni w takim celu. I nie chodzi o otrzymywanie SMS-ów z pogróżkami. Trzeba wykazać stałe poważne zagrożenie dla życia osoby, która występuje z wnioskiem – wyjaśnia Michał Gaweł ze stołecznej policji.

Zdobycie pozwolenia na broń nie jest sprawą tanią. W 2016 r. mogło to być nawet 2,4 tys. zł. Opłaty za badania lekarskie i psychologiczne wynoszą do 15 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w roku poprzedzającym przeprowadzenie badania, czyli w zeszłym roku nie mogło być to więcej niż 584 zł za każde badanie. Do tego jest jeszcze opłata skarbowa 242 zł i nawet 1150 zł za egzamin. Najwyższa stawka obowiązuje przy broni kolekcjonerskiej. Oprócz tego dochodzą wpisowe i składki za przynależność do związku, licencje i opłaty za udział w zawodach.

Dane, który otrzymaliśmy od policji, pokazują jedynie oficjalne statystyki. Broni na polskim rynku jest jednak o wiele więcej. Z opublikowanego w ubiegłym miesiącu raportu Centralnego Biura Śledczego Policji wynika, że w zeszłym roku zabezpieczono 552 sztuki broni i ponad 44 tys. sztuk amunicji. W poprzednich latach wykrywano prawie dwukrotnie mniej: w 2015 r. ok. 300 sztuk broni i 19 tys. amunicji, a rok wcześniej ponad 200 sztuk broni.

Polska należy do państw, w których liczba osób z pozwoleniem na broń jest niska. Ze statystyki przedstawionej przez portal GunPolicy.org wynika, że u nas jest zaledwie 1,49 sztuk broni na 1 tys. mieszkańców, dla porównania w Czechach i na Słowacji ta liczba wynosi 8,3, a w Niemczech 32.