Według "NYT" nadal jest wiele niewyjaśnionych pytań. W artykule redakcyjnym tego dziennika czytamy, że Trumpowi mogło się wydawać, iż odejście Flynna zakończy kontrowersje wokół powiązań jego administracji z Rosją, ale wciąż pojawiają się nowe rewelacje. "Całe to fiasko świadczy o dysfunkcji i nieuczciwości obecnego Białego Domu oraz o tym, jak źle przygotowany jest on do ochrony narodu" - ocenia "New York Times".

Gazeta wątpi, aby Flynn podał się dymisji, gdyby nie poniedziałkowe doniesienia "Washington Post". Wynikało z nich, że ministerstwo sprawiedliwości w styczniu poinformowało Biały Dom, że Flynn zwodził wysokich rangą przedstawicieli władz na temat rozmowy z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie Siergiejem Kislakiem. Ministerstwo zawiadomiło Biały Dom, że w przeciwieństwie do tego, co Flynn utrzymywał, omawiał on z dyplomatą amerykańskie sankcje wobec Rosji. Rozbieżności między tym, co Flynn mówił publicznie, a tym, co wiedzieli Rosjanie i przedstawiciele amerykańskiego wywiadu, sprawiły, że Flynn był podatny na rosyjski szantaż.

"Ale Biały Dom najwidoczniej nie czuł potrzeby działania w związku z tym niebezpieczeństwem, dopóki było ono ukrywane przed społeczeństwem" - dodaje "NYT".

We wtorek Biały Dom przyznał, że Trumpowi przekazano ponad dwa tygodnie temu, iż Flynn mijał się z prawdą, chociaż w piątek prezydent mówił dziennikarzom, że nie wiedział o medialnych doniesieniach w tej sprawie.

Reklama

"Wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Czy ktoś w Białym Domu wydał zgodę na kontakty Flynna? Dlaczego Trump nie potępił go za omawianie sankcji z Rosjanami, gdy nie został jeszcze zaprzysiężony?" - zastanawia się gazeta.

Jej zdaniem takie pytania sprawiają, że Kongres powinien podjąć odpowiednie działania. "Chociaż niektórzy Republikańscy senatorowie zapewnili, że pogłębią swe dochodzenia w sprawie zaangażowania Rosji w wybory, generalna odpowiedź partii jest nieodpowiedzialna" - ocenia "NYT", cytując wypowiedzi kilku Republikanów, którzy bagatelizowali we wtorek sprawę.Dziennik przypomina, że Republikanie przez prawie dwa lata piętnowali byłą sekretarz stanu Hillary Clinton za wykorzystywanie prywatnego serwera mailowego, co nie narażało jednak narodu na niebezpieczeństwo. Ci sami Republikanie "wydają się pomagać Trumpowi w ukrywaniu prawdy, odmawiając badania działalności rosyjskich hakerów i innych prób wpłynięcia przez Rosję na wybory z listopada 2016 r., a także powiązań Trumpa z Rosją i sympatii dla (prezydenta Rosji Władimira - PAP) Putina" - podkreśla.

Dlatego najpilniejszym zadaniem Trumpa jest powołanie doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, któremu nie da się nic zarzucić. "Gdy świat jest pogrążony w chaosie, działającą od trzech tygodni administrację Trumpa zżera kryzys, który sama sobie zafundowała, i jest ona naznaczona nawracającymi kłamstwami i brakami kompetencji, a może nawet czymś jeszcze gorszym" - konkluduje dziennik.

"Washington Post" również w artykule redakcyjnym zauważa, że rezygnacja Flynna jest szansą dla Trumpa, by naprawić swój dysfunkcyjny aparat kształtowania polityki.

"Trump mógłby zacząć naprawiać szkody od mianowania nowego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, który byłyby przygotowany do głównych zadań, czyli bycia uczciwym pośrednikiem w debatach wewnętrznych na tematy wojny, polityki zagranicznej i wywiadu" - konstatuje gazeta. Szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego powinien upewnić się, że "niewykształcony Trump" jest w pełni informowany przed spotkaniami z zagranicznymi przywódcami oraz że kroki polityczne dotyczące takich spraw, jak wystrzelenie rakiety przez Koreę Północną czy nowa strategia walki z Państwem Islamskim są odpowiednio zbadane i omówione przed podjęciem decyzji przez prezydenta - czytamy.

Według "WP" w ostatnich dwóch tygodniach Trump dokonał korekty tego, co wyglądało na potencjalne odejście od założeń politycznych poprzednich administracji. "Uspokoił azjatyckich przywódców, akceptując zasadę jednych Chin oraz mocno popierając sojusz USA i Japonii, a także wycofał się z propozycji, by ambasadę USA w Izraelu szybko przenieść do Jerozolimy. Jego wysłanniczka do ONZ zapewniła, że sankcje nałożone na Rosję ze aneksję Krymu nie zostaną zniesione" - czytamy.

Jednak nadal pozostaje kilka kwestii do naprawienia, a najpilniejszą są relacje USA z sojusznikami z NATO, w sprawie których z gabinetu i Białego Domu dochodzą sprzeczne sygnały. Drugą sprawą jest "niebezpiecznie łagodniejące stanowisko" Trumpa wobec Putina. Kompetentnie działająca Rada Bezpieczeństwa Narodowego niekoniecznie poprawi błędne przekonania prezydenta, "ale powinna przynajmniej przedstawiać mu lepsze informacje wywiadowcze i opcje" - konkluduje "WP".

"Los Angeles Times" tytułuje swój artykuł redakcyjny: "Krzyżyk na drogę Michaelowi Flynnowi, który siał postrach i jeszcze przed rosyjskimi wybrykami był nieodpowiednią osobą na stanowisku".

Gazeta nazywa odejście Flynna dobrą wiadomością i tłumaczy, że był on niepewnym członkiem administracji i sztabu Trumpa. Z czasów kampanii pamięta mu się podżeganie delegatów do wznoszenia okrzyków przeciwko Clinton podczas konwencji Republikanów. Ponadto "nie inaczej niż prezydent, który go powołał", Flynn w stereotypowy sposób przedstawia muzułmanów, a z jego krótkiej kadencji doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego zapamiętamy "wojownicze" wystąpienie na konferencji prasowej w Białym Domu, gdy "ostrzegł" on Iran po wystrzeleniu pocisku balistycznego. Flynn nie był przygotowany do objęcia stanowiska wiążącego się z tak wielką odpowiedzialnością - ocenia gazeta.

"Los Angeles Times" opowiada się za tym, aby śledztwa komisji ds. wywiadu w Senacie i Izbie Reprezentantów, które już obejmują możliwe powiązania między Rosją a osobami zajmującym się kampanią prezydencką, "dotyczyły też kontaktów między zespołem ds. przejęcia władzy Trumpa a przedstawicielami rosyjskich władz".

Jak czytamy w "LAT", odejście Flynna jest tylko jedną z oznak zamieszania panującego z zespole Trumpa ds. polityki zagranicznej. Gazeta przypomina, że sekretarz stanu Rex Tillerson nie ma doświadczenia, a stanowisko wiceministra wciąż jest nieobsadzone, gdyż Trump w ostatnim momencie postanowił nie mianować Elliotta Abramsa, który krytykował obecnego prezydenta podczas kampanii. (PAP)