Zarówno reprezentujący republikańską prawicę Francois Fillon, jak i szefowa skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen twierdzą, że dochodzenia w ich sprawach są motywowane politycznie.

"Jako gwarant niezależności władzy sądowniczej uroczyście przeciwstawiam się podważaniu autorytetu przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości w śledztwach i dochodzeniach, jakie prowadzą oni zgodnie z zasadami państwa prawa" - oświadczył Hollande w komunikacie opublikowanym przez Pałac Elizejski.

Według prezydenta, kandydowanie w wyborach "nie uprawnia do rzucania podejrzenia na pracę policjantów i sędziów, tworzenia klimatu nieufności, który jest nie do pogodzenia z duchem odpowiedzialności i - co gorsza - rzucania bardzo poważnych podejrzeń przeciwko wymiarowi sprawiedliwości, czy szerzej, naszym instytucjom".

Marine Le Pen pod koniec lutego odmówiła stawienia się na przesłuchanie w sprawie nielegalnego wynagradzania jej ochroniarza i szefowej gabinetu z funduszy Parlamentu Europejskiego, zasłaniając się przysługującym jej immunitetem eurodeputowanej.

Reklama

Z kolei Fillon oświadczył w środę, że nadal będzie ubiegał się o najwyższy urząd w państwie, choć sędziowie śledczy zamierzają postawić mu wkrótce zarzuty ws. fikcyjnego zatrudnienia żony Penelope Fillon i dwójki dzieci z publicznych pieniędzy.

"Nie poddam się, nie wycofam się, będę walczył do samego końca" - powiedział kandydat prawicowej partii Republikanie i do niedawna faworyt wiosennych wyborów prezydenckich. Fillon nazwał dochodzenie "bezprecedensowym zabójstwem politycznym", ale podkreślił, że będzie współpracował z wymiarem sprawiedliwości i stawi się na przesłuchaniu, które wyznaczono na 15 marca.

Źródła zbliżone do śledztwa przekazały AFP, że na przesłuchanie - które może zakończyć się postawieniem zarzutów - została wezwana także Penelope Fillon. Daty nie podano.

Związek Demokratów i Niezależnych (UDI), centrowa partia federacyjna wspierająca dotąd kampanię Fillona, postanowiła zawiesić swój udział z powodu grożących kandydatowi prawicy zarzutów. Krytycy polityczni i komentatorzy wypominają Fillonowi, że wcześniej zapowiadał wycofanie kandydatury, jeśli w śledztwie zostaną mu postawione zarzuty.

Prokuratura ds. finansowych, która prowadziła dotąd wstępne postępowanie, podawała w piątek, że sądowe śledztwo ma dotyczyć m.in. ewentualnego sprzeniewierzenia funduszy publicznych, płatnej protekcji i niedopełnienia obowiązku deklaracji zarobków organom ds. przejrzystości życia publicznego. Grozi za to do 10 lat więzienia, milion euro grzywny i ewentualnie pozbawienie praw publicznych.

Dochodzenie dotyczy informacji satyrycznego tygodnika "Le Canard Enchaine", który 25 stycznia podał, że Penelope Fillon zarobiła ponad 830 tys. euro za wieloletnią pracę jako asystentka parlamentarna męża, a potem jego następcy oraz współpracę z pewnym pismem literackim. Na rzeczywiste świadczenie tej pracy nie ma dowodów.

Sprawa poważnie zaszkodziła Fillonowi i osłabiła jego szanse na prezydenturę; obecnie za faworyta uchodzi centrysta Emmanuel Macron, który według najnowszych sondaży ma w drugiej turze pokonać Marine Le Pen stosunkiem głosów 62 do 38.

Sondaże wskazują, że Fillon nie wejdzie do drugiej tury, a w pierwszej zajmie trzecie miejsce z poparciem 21 proc. Le Pen ma dostać 25,5 proc., a Macron - 24 proc. - podał w środę ośrodek Ifop.

Wybory prezydenckie we Francji odbędą się w kwietniu i maju. (PAP)

kot/ mc/