Rząd PiS już nas przyzwyczaił, że modeluje obowiązujące w Polsce przepisy w sposób bardzo kontrowersyjny. Trybunał Konstytucyjny z rolą mocno ograniczoną i z sędziami nominowanymi z politycznego klucza. Telewizja publiczna, która pod rządami Jacka Kurskiego straciła obiektywizm w stopniu notowanym wcześniej przed 1989 rokiem. Czy wreszcie gangrena tocząca wojsko, które opuszczają najlepsi dowódcy, nie chcąc, by wydawał im polecenia dyletant Misiewicz – to patologie autorstwa PiS. Dotąd dotyczyły państwa, które PiS, wygrywając jesienią 2015 r. demokratyczne wybory, wzięło w jasyr.
Teraz jednak rządowa większość uzurpuje sobie prawo własności systemu, który do niej nie należy w najmniejszym stopniu: samorządów. Zgodnie z najgorszymi wzorcami z państw nieprzewidywalnych, wprowadza w życie regułę, która w praktyce oznaczać będzie, że prawo zadziała wstecz. Prezydenci, burmistrzowie i wójtowie miast i gmin rządzący dzisiaj drugą, trzecią lub czwartą kadencję otrzymają zakaz startu w najbliższych wyborach samorządowych w przyszłym roku. Bez względu na to, czy w ogóle chcą startować i czy mieszkańcy chcieliby oddać na nich głos. Sejm za chwilę zdecyduje: kto jest pierwszą kadencję, może starać się o drugą, reszta nie. Na temat sensowności wprowadzenia kadencyjności w samorządach można się spierać, jeśli jednak wprowadza się ją w ten sposób, aby zamknąć drogę do kolejnego wyboru popularnym prezydentom miast, głownie z Platformy Obywatelskiej, to pole do dyskusji znika, a rodzi się bunt.
Kolejny już raz mamy do czynienia z decyzjami prawnymi gwałcącymi cywilizowane standardy, podejmowanymi pod wpływem obsesji powszechnych w PiS i dotyczących „walki z układami”. To ikoniczne hasło, które doprowadziło PiS do władzy najpierw w Warszawie, a potem w kraju w 2005 r., odżywa dzisiaj ze zdwojoną mocą. Kiedy jednak imaginacja lidera staje się obowiązkiem dla wiernych poddanych i przekłada na przepisy, mamy już do czynienia ze zjawiskiem uogólnionej paranoi. Właśnie teraz zaczyna się ono przenosić z poziomu centralnego na lokalny, by PiS-owska rewolucja „moralnej odnowy” sięgnęła każdego kamienia w każdej gminie.
Lokalni liderzy od lat bez konkurencji, jak choćby słynny burmistrz Mszczonowa Józef Kurek, kierujący gminą niemal 30 lat, prawdziwy kapitał ludzki polskiej samorządności, pasjonaci i wizjonerzy – w państwie PiS, bo przecież nie w Polsce, nie ma dla was miejsca. Tak teraz dziękuje się najcenniejszym z cennych.
Reklama