Prince, który jest bratem minister edukacji w administracji prezydenta Trumpa Betsy DeVos, w oświadczeniu przekazanym portalowi informacyjnemu "Business Insider" ostro skrytykował "środowisko amerykańskiego wywiadu" za polityczne intrygi i łamanie "przysięgi wierności konstytucji".

"Jeśli motywowane politycznie złudzenie koordynacji pomiędzy prezydentem elektem Trumpem, a prezydentem Putinem jest prawdziwe, dlaczego ktokolwiek chciałby się ze mną spotykać?" - retorycznie spytał Prince w oświadczeniu. Nie zaprzeczył jednak, że spotkał się na Seszelach z niewymienionym z nazwiska przedstawicielem władz rosyjskich.

Wcześniej we wtorek rzecznik prezydenta USA Sean Spicer na łamach dziennika "New York Daily News" oświadczył, że "Biały Dom nic nie wie o tym spotkaniu". Dodał, że Prince "nie odgrywał żadnej roli w zespole Donalda Trumpa, odpowiadającym za przejęcie władzy".

Prince, który dorobił się miliardowej fortuny na stworzonej przez siebie paramilitarnej firmie Blackwater, przekazał w ubiegłym roku 250 tys. dolarów na kampanię wyborczą Trumpa. Swoją firmę sprzedał po tym, jak podczas strzelaniny w śródmieściu Bagdadu w 2007 roku zatrudnieni w niej ochroniarze zastrzelili 17 cywilów i poważnie zranili 20.

Reklama

Domniemane kontakty Prince'a z władzami rosyjskimi są kolejnym wątkiem wielowarstwowych kontrowersji, które dla jednych – przede wszystkim dla przedstawicieli Partii Demokratycznej - związane są z mieszaniem się Kremla w ubiegłoroczną kampanię wyborczą w USA, a dla drugich - przede wszystkim dla zwolenników Trumpa i przedstawicieli jego otoczenia - dotyczą oskarżeń pod adresem byłej administracji Baracka Obamy o liczne przypadki ujawnienia tajnych informacji mediom i z oskarżeniami samego prezydenta Trumpa o założenie podsłuchu w Trump Tower.

Obecnie zarzuty i kontrzarzuty w tych skandalach są przedmiotem dochodzenia dwóch komisji Kongresu, Federalnego Biura Śledczego i wewnętrznego dochodzenia szeregu amerykańskich agencji wywiadowczych.

Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)