Wschodnioazjatyccy uczniowie dominują w światowych rankingach w takich dziedzinach edukacji jak matematyka czy nauki przyrodnicze. Jak wyjaśnić to zjawisko?

Wśród najczęściej wymienianych powodów znajdują się rządowe inwestycje w sektor edukacji, powszechny szacunek dla nauczycieli oraz kulturowe normy, które wymagają od uczniów znakomitych wyników w nauce. Istnieje jednakże nie mniej ważny, lecz rzadko wymieniany powód: rodzice wydają masę pieniędzy na dodatkowe kształcenie swoich dzieci - pisze Quartz.

Azjatyckie gospodarstwa domowe przeznaczają około 15 proc. swoich dochodów na dodatkowe usługi edukacyjne, podczas gdy ich amerykańscy odpowiednich tylko 2 proc. – wynika z danych firmy EdSurge. Mieszkańcy USA wydaja za to znacznie więcej na nowe samochody i ciężarówki (12 proc. całkowitych przychodów) oraz tradycyjnie na żywność, zakwaterowanie i opiekę zdrowotną.

Z szacunków Global Industry Analysts wynika, że wartość rynku korepetycji na świecie wyniesie w 2020 roku 200 mld dol. Wartość tego rynku w państwach regionu Azja-Pacyfik będzie rosła w ciągu najbliższych 10 lat średnio o 10,7 proc. rocznie (to z kolei dane pochodzące z Financial Times’a). Ponad 70 proc. dzieci w wieku licealnym w takich krajach jak Tajwan, Hongkong i Korea Płd. pobiera dodatkowe prywatne lekcje.

Szczególnym przypadkiem jest Korea Płd., która słynie ze specjalnych pozalekcyjnych ośrodków korepetycyjnych. Gdy rząd próbował ograniczyć ich rolę, stosując specjalne policyjne kontrole, uczniowie kontynuowali naukę w domach korepetytorów.

Reklama

Szybko rosną nakłady inwestycyjne na technologie edukacyjne. Chińskie firmy z tego sektora pozyskały w 2016 roku 1,2 mld dol. kapitału, czyli trzykrotnie więcej niż w 2014 roku. Ich amerykańskie odpowiedniki pozyskały w zeszłym roku okrągły miliard dolarów kapitału inwestycyjnego.

>>> Czytaj też: Polska jest czołówce UE pod względem "produkcji" zdolnych uczniów