Rozwój światowego handlu online sprzyja dystrybucji fałszowanych marek i towarów. Straty ponoszą firmy, konsumenci i państwo. Próby zwalczania tego procederu odnoszą jednak tylko umiarkowany sukces, a specjalistom coraz trudniej odróżnić oryginale towary od ich kopii.

„Jeśli chcesz być oryginalny bądź przygotowany na kopiowanie swoich pomysłów” twierdziła ikona mody Coco Chanel, ale z pewnością nie przypuszczała, że proceder ten przybierze tak wielkie rozmiary. Według raportu OECD światowy handel podrobionymi markami i towarami był wart w 2016 roku przynajmniej 460 mld dolarów, czyli dorównywał dochodowi narodowemu Polski. Najczęściej podrabiane są dobra z kategorii ICT, czyli elektronika.

Według szacunków 2,5 proc. wszystkich światowych dóbr to fałszywki, jednak wśród gadżetów elektronicznych, aż 6,5 proc. to produkty fałszowane. Co piąty sprzedawany smartfon i co czwarta konsola do gier są towarami podrabianymi. Równie podatne na podrabianie są odtwarzacze multimedialne i karty pamięci. Ponad 5 proc. laptopów, sprzętu peryferyjnego i baterii udaje oryginalne produkty. Łącznie fałszywy sprzęt elektroniczny przejęty przez władze celne stanowił wg ostatnich dostępnych danych z 2013 roku równowartość 143 mld dolarów!

Sprzedaż podrobionych towarów łamie nie tylko prawa własności intelektualnej – jeśli chodzi o sprzęt elektroniczny, głównie firm amerykańskich (43 proc. przejętych dóbr tej kategorii), fińskich (25 proc) i japońskich (12 proc.) i pozbawia producentów dochodu. Obniża tez motywację do wdrażania innowacji, zmniejsza podatki, bo spadają przychody i zwiększa bezrobocie – w najbardziej rozwiniętych krajach G20 o 2,5 mln miejsc pracy. W krajach o słabym poziomie ochrony znaków patentowych i własności intelektualnej spadają z kolei inwestycje zagraniczne. Sprzedawanie podrabianych towarów stanowić może zagrożenie dla zdrowia konsumentów – fałszywa elektronika zawiera metale ciężkie jak choćby kadm i ołów.

Reklama

>>> Czytaj też: Zaskakujące słowa szefa Alibaby: Chińskie podróbki stały się już lepsze od oryginałów

Podrabiane może być jednak praktycznie wszystko: biżuteria, ryż, makaron, papierosy i czekolada. Wg raportu Amerykańskiej Izby Handlowej z zeszłego roku 72 proc. fałszywych dóbr na świecie pochodzi z Chin, a 14 proc, z Hong Kongu. To łącznie prawie 400 mld dolarów. Reszta przypada na pozostałe kraje, na czele z Rosją i Ukrainą. Po przeciwnej stronie znajdują się kraje o najwyższych standardach ochrony własności intelektualnej.

Według Międzynarodowego Rankingu Własności Intelektualnej (International IP Index) do pierwszej dziesiątki zaliczają się: USA, W. Brytania, Niemcy, Japonia, Szwecja, Francja, Szwajcaria, Singapur, Korea, Włochy. Polska sklasyfikowana została na przyzwoitym 15 miejscu. Do sporządzenia rankingu wzięto pod uwagę trzy kluczowe kryteria; wartość przejętych przez organa celne fałszywych dóbr, skuteczność implementacji prawa dot. ochrony własności intelektualnej i zagrożenie korupcją. Najniżej oceniono praktyki Wenezueli, Pakistanu i Indii. Chiny zajęły 26 miejsce, bo sukcesywnie wdrażają efektywniejszą kontrolę handlu podrabianymi dobrami.

Duży problem stanowi ciągle chiński handel online, z którego korzystają konsumenci na całym świecie. Przedmiotem szczególnego zainteresowania amerykańskich władz jest największy światowy dostawca online, Alibaba, a głównie należący do niego elektroniczny bazar Taobao. W zeszłym roku właściciele marek Gucci i Yves Saint Laurent złożyli w nowojorskim sądzie pozew twierdząc wręcz, że portal ułatwia handel fałszywkami. Prawdą jest jednak także, że podróbki sprzedaje się na azjatyckich portalach Amazona i eBay, na pewno jednak nie na taką skalę jak w tym pierwszym przypadku.

Sprzedaż fałszowanych towarów podlega wysokim karom – w USA nawet do 10 tys. dolarów za sztukę. W roku 2012 USA, Japonia i Unia Europejska podpisały porozumienie handlowe w celu zwalczania handlu fałszywymi towarami i markami (ACTA). Porozumienie jednak nie weszło w życie bo nie zaakceptowały go niektóre państwa UE. Podobne zapisy zawierał traktat dotyczący wolnego handlu w rejonie Pacyfiku (TPP), którego jednak nie zaakceptował Donald Trump. Wobec takiego obrotu rzeczy środki zwalczające proceder fałszerstw w handlu wdrażają inni jego uczestnicy.

W grudniu w Brukseli reprezentanci kontenerowych linii oceanicznych i właściciele największych globalnych marek podpisali deklarację zwalczania i zapobiegania transportowi fałszowanych towarów drogą morską. Wynika ona w dużej mierze ze świadomości, że oceaniczne linie żeglugowe są wykorzystywane przez organizacje kryminalne do transportu podrabianych towarów. Przeciwdziałać temu ma stosowanie polityki ‘poznaj swojego klienta (KYC), na podobnych zasadach jak ma to miejsce w bankowości. Ważna staje się też wymiana informacji o przejętych przez organa celne towarach, co ułatwi likwidację dróg ich przemytu.

Coraz większy problem zaczyna jednak polegać na odróżnieniu oryginalnych dóbr od tych fałszywych, które stają się coraz doskonalsze. Niekiedy można to stwierdzić wyłącznie porównując fizycznie oryginalne produkty i podróbki. Wcale nie ma jednak gwarancji, że te pierwsze też nie są fałszywe!

>>> Czytaj też: Aż 1/4 żywności w Rosji może być podrabiana. "Sytuacja jest krytyczna"