Jak dotąd Donald Trump nie realizuje przedwyborczych gróźb: NATO nie jest już „przestarzałe”, USA nie wystąpiły z układu NAFTA, nie zaakceptowały rosyjskiej aneksji Krymu, a także nie nazwały oficjalnie Chin „walutowym manipulatorem”. Mimo to po 9-dniowej wizycie Trumpa na Bliskim Wschodzie i w Europie, tradycyjni sojusznicy USA mają jeszcze więcej powodów do obaw, niż mogli mieć przed tą wizytą.

W czasie wizyty amerykańskiego przywódcy za Oceanem ujawniło się kilka problemów, m.in. brak pewności co do zaangażowania USA w system obrony kolektywnej w ramach NATO, niejasne stanowisko Trumpa wobec Rosji oraz jego niechęć do porozumień o wolnym handlu. Wreszcie potencjalna możliwość, że Waszyngton wycofa się z porozumienia klimatycznego w Paryżu. Trump oświadczył, że decyzję w tej ostatniej kwestii podejmie w tym tygodniu.

„Sytuacja naprawdę nie jest dobra. Pod wieloma względami jest nawet gorzej, niż początkowo myślałem” – komentuje Francois Heisbourg, analityk stosunków transatlantyckich oraz szef Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych ( International Institute for Strategic Studies).

Wiadro zimnej wody dla Merkel

Reklama

Niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, która jest zdeklarowaną zwolenniczką sojuszu transatlantyckiego, udawało się zachować dobre stosunki z prezydentem Georgem W. Bushem w czasie, gdy inne państwa Europy miały z tym problem. Tym razem jednak ona sama wydawała się szczególnie zaniepokojona po tym, jak spędziła 3 dni z prezydentem Trumpem – najpierw na szczycie NATO, a później w ramach spotkania G7 na Sycylii.

"Czasy, gdy mogliśmy całkowicie polegać na innych, dobiegły końca. Doświadczyłam tego w ciągu ostatnich dni" – powiedziała Angela Merkel po szczycie G7. "Dlatego mówię: my, Europejczycy, musimy wziąć nasze sprawy w swoje ręce" – zaznaczyła niemiecka kanclerz. Zastrzegła, że należy zachować przyjaźń z USA i Wielką Brytanią, a także, "o ile to możliwe", z Rosją i innymi krajami.

Trzeba przy tym zaznaczyć, że dla niektórych państw, takich jak kraje Zatoki Perskiej oraz Izrael, zwycięstwo Trumpa to powód do zadowolenia. Amerykański prezydent bowiem dostarczył tym państwom pełnego wsparcia jeśli chodzi o rywalizację z Iranem. Arabii Saudyjskiej także udało się podpisać porozumienie z USA na zakup broni o wartości ponad 100 mld dol. Krajom tym, podobnie jak samemu Trumpowi wydaje się, że wzajemne stosunki zostały naprawione – po kryzysie, jaki panował w czasie kadencji Baracka Obamy.

Wątpliwości ws. NATO

Sytuacja wygląda już znacznie gorzej jeśli chodzi o demokratyczne instytucje i państwa, które wcześniej znajdowały się w głębokim sojuszu z USA.

„Pod względem sojuszy, musimy zaangażować się w trwałe ograniczanie szkód. Widać wyraźnie, że jest niewiele spraw, które możemy załatwić razem” – komentuje Heisbourg, dla którego ostatnie porozumienie o zwalczaniu terroryzmu znaczy niewiele. „NATO jest tak samo przygotowane do zwalczania terroryzmu, jak Watykan” – dodaje.

W czasie przemówienia na szczycie NATO Trump zapomniał potwierdzić swoje zaangażowanie w kolektywną obronę, odnoszącą się do artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. I choć administracja Trumpa zapewnia, że prezydent USA potwierdził zaangażowanie, to amerykańscy sojusznicy w Europie wciąż nie są pewni, czy Stany Zjednoczone przyszłyby im z pomocą w razie ataku.

Ian Bremmer, analityk ryzyka z Eurasia Group stwierdził, że w czasie relacji ze szczytu G7 odniósł wrażenie, że ogląda relację z pierwszego formalnego szczytu „G Zero”.

Bremmer przewiduje, że podobne instytucje liberalnego świata, które USA z sojusznikami zbudowały po II wojnie światowej (G7, G20, NATO, WTO, Unia Europejska) staną się dysfunkcyjne i nieprzystające do rzeczywistości.

Chiński postęp

Podczas gdy w czasie szczytów G7 i NATO trudno było o jedność, Chinom udało się przeprowadzić szczyt 30 państw wokół inicjatywny Nowego Jedwabnego Szlaku. W przeciwieństwie do G7, w przypadku tego wydarzenia można było zaobserwować prawdziwą koordynację, strategię oraz pieniądze, jakie za tym stały – uważa Bremmer. Inicjatywa Jednego Pasa, Jednego Szlaku to wart wiele miliardów dolarów projekt, który z jednej strony ma połączyć chińskich producentów z rynkami na całym świecie, a z drugiej wzmocnić chińskie wpływy gospodarcze i polityczne.

Tymczasem Trumpowskie hasło “America First” (“Najpierw Ameryka”) wskazuje, że USA mogą chcieć się wycofać z roli globalnego lidera i oddać pałeczkę Chinom. Takie wrażenie odniosło wiele krajów po ostatnich szczytach G7 i NATO.

W czasie szczytu G7 Japonia w sposób szczególny zabiegała o to, aby USA potwierdziły swoje zaangażowanie w kształtowanie ładu globalnego, czy to w zakresie wolnego handlu, wolności nawigacji na Morzu Piołudniowochińskim, zmiany klimatu oraz nierozprzestrzeniania się broni nuklearnej.

Tymczasem Donald Trump już podjął kroki, które wyłączyły USA z negocjacji o TPP (Partnerstwo Transpacyficzne). Narzędzie to miało skupić państwa Pacyfiku wokół USA, Chiny nie zostały zaproszone do partnerstwa.

>>> Polecamy: Zachód nie rozumie, jak funkcjonuje Rosja. Oto prawdziwe oblicze autorytaryzmu

Trump ogłasza zwycięstwo

Trump w czasie wizyty za Atlantykiem odrzucił obawy swoich sojuszników. „Osiągnęliśmy historyczne zwycięstwo jeśli chodzi o dobrobyt i bezpieczeństwo USA oraz ich sojuszników” – powiedział amerykański prezydent żołnierzom Stanów Zjednoczonych w bazie w Sigonella na Sycylii.

Doradcy prezydenta USA tłumaczą, że Trump musi odbudować zaufanie europejskich sojuszników, którzy po agresywnej kampanii wyborczej odnosili się do niego sceptycznie. Sekretarz Stanu Rex Tillerson oraz doradca ekonomiczny prezydenta Gary Cohn powiedzieli amerykańskim dziennikarzom, że podróż Trumpa do Europy pozwoliła mu stanąć twarzą w twarz z sojusznikami i poznać ich oczekiwania. A stanowisko prezydenta w wielu kwestiach może ewoluować.

>> Czytaj też: Ekspert: Wojna światowa nie jest możliwa. Rosja jest słabsza, niż się wydaje