GUS poinformował w piątek, że na koniec I kwartału 2017 r. w firmach zatrudniających co najmniej jedną osobę było 119,5 tys. wolnych miejsc pracy, o 41,5 tys. (53,2 proc.) więcej niż na koniec poprzedniego kwartału. W porównaniu z pierwszym kwartałem roku poprzedniego liczba wolnych miejsc pracy wzrosła o 29,9 tys., tj. o 33,4 proc. Zgodnie z danymi GUS w końcu omawianego okresu nie obsadzonych było jeszcze 27,5 tys. nowo utworzonych miejsc pracy. Jednocześnie urząd podał, że I kw. 2017 roku utworzono o 88,9 proc. więcej nowych miejsc pracy w porównaniu z poprzednim kwartałem i o 17,7 proc. więcej niż w I kwartale roku poprzedniego, a zlikwidowano o 30 proc. więcej miejsc pracy niż w poprzednim kwartale.

Ekonomistka z PKO BP Marta Petka-Zagajewska powiedziała PAP, że dane pokazują obraz rynku pracy, o którym mówi się już od dłuższego czasu - ożywienie w popycie zewnętrznym i wewnętrznym wspierające gospodarkę z dwóch strumieni przekłada się na potrzeby firm dotyczące zwiększenia mocy produkcyjnych, a tym samym zwiększenia zatrudnienia.

"Otoczenie makroekonomiczne sprzyja utrzymywaniu wysokiego popytu na pracę. Z drugiej strony każdy kolejny miesiąc to nowe historyczne minima, jeśli chodzi o bezrobocie, co oznacza, że podaż pracy się kurczy. Zapełnienie każdego dodatkowego miejsca pracy jest trudniejsze, tym bardziej, że ci, którzy zostają bez pracy w coraz mniejszym stopniu mają kompetencje, które odpowiadają oczekiwaniom pracodawców" - wyjaśniła Petka-Zagajewska.

Wskazała, że z ankiet wynika, iż coraz częściej firmy mają problemy ze znalezieniem pracowników, ale jeszcze częściej wskazują na problem ze znalezieniem pracowników o właściwych kompetencjach.

Reklama

"Dane GUS potwierdzają rosnące problemy pracodawców na rynku pracy. Mówi się o tym, że polski rynek pracy zasilają Ukraińcy, ale oni głównie uzupełniają miejsca, gdzie wymagania są relatywnie niskie. Pracownicy z Ukrainy nie stanowią odpowiedzi na bardziej wyrafinowane zapotrzebowanie. Dlatego Ukraińcy nie mogą być w całości traktowani, jako rozwiązanie problemu narastającej dysproporcji między tym, kto na rynku pracy jest poszukiwany, a kto jest dostępny" - powiedziała.

Jej zdaniem w takiej sytuacji należałoby się spodziewać rosnącej dynamiki wynagrodzeń, jednak znaczącego przyspieszenia jednak nie widać. "Na razie jest chyba za wcześnie, żeby mówić o tym, że sytuacja na rynku pracy przekłada się na dane o wynagrodzeniach. Możemy oczekiwać, że prędzej, czy później to jednak nastąpi" - dodała.

Także główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek zgadza się, że firmy mają coraz więcej problemów ze znalezieniem odpowiednich pracowników. "Jeśli mamy wolne miejsca pracy na poziomie prawie 120 tys. to znaczy, że jakaś część przedsiębiorstw potrzebowała tylu pracowników i ich nie miała" - powiedziała.

Zwróciła uwagę, że w pierwszym kwartale powstało 226,1 tys. nowych miejsc pracy. "Zwykle w pierwszym kwartale tworzy się najwięcej nowych miejsc pracy, bowiem to okres, kiedy zatrudnienie odbudowują branże sezonowe, np. budownictwo. Tym razem mamy naprawdę istotny skok, choć ten trend widać od 2013 r." - zaznaczyła.

Według niej dane GUS o popycie na pracę to zapewne efekt wzrostu gospodarczego w pierwszym kwartale, który sięgną 4 proc. "Trzeba jednak pamiętać, że wzrost ten nie został wypracowany przez przyspieszenie inwestycji, ale w dużym stopniu przez wzrost zatrudnienia oraz tworzenie nowych miejsc pracy. Możemy też postawić hipotezę, że zacieśniająca się sytuacja na rynku pracy, czyli coraz mniej osób poszukujących pracy i coraz więcej instytucji i przedsiębiorstw szukających pracowników powoduje, iż zatrudniający są coraz bardziej skłonni do zamiany formy zatrudnienia - z pracy tymczasowej na umowy kodeksowe" - powiedziała.

Ekonomistka zwróciła ponadto uwagę na wysoki odsetek wolnych miejsc pracy w małych firmach budowlanych, co może świadczyć o odradzającym się rynku takich usług np. remontowych. Z drugiej strony wskazała na relatywnie niewielką liczbę wolnych miejsc pracy w większych firmach budowlanych. Może to oznaczać, że duże inwestycje jeszcze nie ruszyły, bądź też przedsiębiorstwa takie zdążyły już zatrudnić pracowników.

GUS zaznaczył, że z analizy danych dla okresu I kwartał 2012 – I kwartał 2017 roku wynika, że tylko w jednym kwartale liczba zlikwidowanych miejsc pracy była wyższa od nowo utworzonych (IV kwartał 2012 r.), natomiast we wszystkich pozostałych kwartałach tendencja była odwrotna (przeważała liczba nowo utworzonych miejsc pracy).

"Począwszy od I kwartału 2016 roku, w porównaniu z danymi kwartalnymi dla poprzednich lat, liczba nowo utworzonych miejsc pracy jest znacząco wyższa od liczby zlikwidowanych miejsc pracy. Na wzrost lub spadek liczby nowo utworzonych i zlikwidowanych miejsc pracy oprócz sytuacji gospodarczej ma wpływ również sezonowy charakter prac w niektórych rodzajach działalności" - dodano. (PAP)

>>> Polecamy: Marne perspektywy dla złotego. Czynnikiem ryzyka polityka monetarna w USA