Referendum miało charakter niewiążący, ale Rossello podkreślił, że wysłało ono "silny sygnał" do Kongresu USA i do całego świata.

Za przyznaniem Portoryko praw stanu USA opowiedziało się prawie 500 tys. uczestników referendum. Propozycja utrzymania dotychczasowego statusu terytorium stowarzyszonego uzyskała poparcie 7.600 osób a za niepodległością głosowało 6.700 mieszkańców wyspy.

Frekwencja przy urnach była niska i wyniosła ok. 23 proc. zarejestrowanych 2,26 mln wyborców.

Przed referendum Rossello powiedział, że Portorykańczycy "chcą mieć takie same prawa jak (amerykańskie) stany, ale system kolonialny uniemożliwia im to".

Reklama

Zdaniem Rossello byłoby to najlepszą metodą rozwiązania finansowego kryzysu Portoryko, które na początku maja złożyło wniosek do sądu o restrukturyzację swego zadłużenia. Może to oznaczać największe, jak dotąd, bankructwo na rynku obligacji komunalnych w USA.

Decydujący głos w sprawie ewentualnej zmiany statusu Portoryko ma jednak Kongres USA, który nie jest związany wynikiem niedzielnego referendum.

Portoryko, była hiszpańska kolonia, stała się terytorium amerykańskim pod koniec XIX wieku a w latach 50. XX wieku uzyskała status terytorium stowarzyszonego z USA. Mieszkańcy wyspy są obywatelami Stanów Zjednoczonych, ale nie głosują w amerykańskich wyborach prezydenckich ani nie mogą wybierać swoich reprezentantów w Kongresie USA, choć decyzje dotyczące Portoryko zapadają w dużej mierze w Waszyngtonie. Część Portorykańczyków uważa, że to właśnie jest przyczyną gospodarczych problemów wyspy.

Portoryko zmaga się od blisko 10 lat z recesją gospodarczą. Stopa bezrobocia wynosi około 11 proc., a liczba mieszkańców wyspy spadła w ciągu ubiegłej dekady o około 10 proc. Postępowanie upadłościowe da Portoryko prawną podstawę do częściowego umorzenia długu, ale może jednocześnie odstraszyć inwestorów i przedłużyć sytuację, w której tamtejsze władze nie mogą pozyskiwać pieniędzy na rynkach finansowych. (PAP)

jm/