Decyzją szefowej rządu ze stanowiska wiceministra odwołany został bliski współpracownik ministra ds. Brexitu Davida Davisa, David Jones, który był zdecydowanym zwolennikiem tzw. twardego opuszczenia Wspólnoty. Na jego miejsce powołana została weteranka brytyjskiego MSZ, doświadczona w dyplomacji Joyce Anelay, która była zwolenniczką dalszego członkostwa w UE.

Ze stanowiska podsekretarza stanu odpowiedzialnego za koordynację z parlamentem zrezygnował również proeuropejski lord George Bridges. Jak wynika z informacji "Financial Times", Bridges był sfrustrowany brakiem współpracy między ministerstwem a kancelarią premier May, a także "był coraz bardziej przekonany, że z Brexitu nie wyniknie nic dobrego".

We wtorek Downing Street poinformowało, że zastąpił go jeden z liderów liczącego około 60-70 posłów skrzydła eurosceptyków w ramach Partii Konserwatywnej i jeden z architektów ubiegłorocznej kampanii za wyjściem z UE Steve Baker. Wcześniej w ciągu dnia Baker pisał na Twitterze, że "język zestawiający +miękki+ i +twardy+ Brexit wprowadza w błąd".

"Potrzebujemy dobrego, czystego wyjścia (z UE), które zminimalizuje zakłócenia, a zmaksymalizuje szanse (związane z Brexitem)" - argumentował. Dodał, że "innymi słowy potrzebujemy jak najbardziej +miękkiego+ wyjścia, ale które realnie zawiera opuszczenie (UE) i odzyskanie kontroli nad prawem, pieniędzmi, granicami i handlem".

Reklama

Według dziennika "The Telegraph", premier May nie poinformowała o planowanych zmianach głównego ministra ds. Brexitu Davisa; miał on być całkowicie zaskoczony decyzjami.

"To bardzo, bardzo dziwne: (Davis) nie miał pojęcia, dlaczego ona (premier) zwolniła połowę jego wiceministrów. Problemem jest to, że negocjacje zaczynają się za tydzień, a zarówno David (Jones), jak i George (Bridges) przez dwanaście miesięcy zgłębiali wiedzę na ten temat. (...) Brali udział w posiedzeniach rady i mieli osobiste relacje z europejskimi ministrami, (...) co uznawali za szczególnie istotne" - powiedziało źródło gazety.

Zdaniem "FT" i "Telegrapha" ruch May wzmocnił zwolenników tzw. miękkiego Brexitu i może zapowiadać złagodzenie dotychczasowej stanowczej polityki rządu wobec planowanego wyjścia ze Wspólnoty.

Brytyjska premier wielokrotnie zapowiadała, że "brak porozumienia (z UE) jest lepszy niż złe porozumienie", a także planowała opuszczenie wspólnego rynku UE i unii celnej. Ale po gorszym od spodziewanego wyniku wyborów parlamentarnych szereg posłów sugerowało, że konieczna może się okazać zmiana podejścia. We wtorek część mediów informowała nawet o planach ponadpartyjnej współpracy w sprawie wypracowania wspólnego stanowiska parlamentu wobec Brexitu, ale służby prasowe Downing Street zdementowały te spekulacje, podkreślając, że "pozycja rządu nie zmieniła się".

Formalny dwuletni proces wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej został rozpoczęty 29 marca br. Pierwsze negocjacje planowano na 19 czerwca br., ale w związku z trwającym formowaniem się nowego rządu mogą się opóźnić.

Rządząca krajem od 2010 roku Partia Konserwatywna straciła w wyborach z 8 czerwca bezwzględną większość w Izbie Gmin (ma 318 posłów wobec wymaganych do większości 326) i prowadzi rozmowy w sprawie poparcia administracji przez północnoirlandzką Demokratyczną Partię Unionistyczną (DUP), która uzyskała 10 mandatów.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)