Projekt ograniczający sprzedaż w niedziele utknął w Sejmie. Perspektywy na to, że wejdzie w życie od przyszłego roku, są minimalne. A to stawia pod znakiem zapytania powodzenie obywatelskiej inicjatywy.
Jedno posiedzenie podkomisji, ogólna dyskusja, kilkadziesiąt zastrzeżeń do projektu ze strony pracodawców, brak ostatecznej wersji nowych przepisów – to dotychczasowy efekt prac niższej izby parlamentu nad obywatelskim projektem ograniczającym handel w niedziele. Nie wróży to najlepiej propozycjom przedstawionym przez NSZZ „Solidarność”. Zwłaszcza że o formę ograniczeń wszyscy spierają się ze wszystkimi – związki zawodowe z pracodawcami branży handlowej, a rząd – z jednymi i drugimi.

Zamrażarka działa

Aby ograniczenia zaczęły obowiązywać od 1 stycznia, ustawa ograniczająca handel w niedziele powinna być uchwalona jeszcze przed wakacjami parlamentarnymi. W przeciwnym razie trudno byłoby zapewnić branży minimalny czas potrzebny jej do przygotowania się na tak ważne zmiany.
Przed urlopem posłowie zbiorą się jeszcze tylko dwa razy – w lipcu. W praktyce nie ma żadnych szans na to, by do tego czasu udało się wypracować ostateczną wersję projektu w sprawie niedziel. Przez dziewięć miesięcy, które upłynęły od momentu wniesienia do Sejmu obywatelskiej inicjatywy, udało się jedynie przeprowadzić I czytanie i skierować projekt do komisji polityki społecznej i rodziny, a następnie do podkomisji stałej ds. rynku pracy.
Reklama
Ta ostatnia odbyła jedno ogólne posiedzenie w sprawie zmian (w kwietniu) i od miesiąca w praktyce jest zawieszona. 25 maja odwołano jej przewodniczącego, posła Jana Mosińskiego, a w jego miejsce do tej pory nie powołano nowego. W rezultacie nie wiadomo nawet, kiedy podkomisja rozpocznie merytoryczne prace nad projektem, bo pierwsze posiedzenie ograniczyło się do przedstawienia apeli poszczególnych grup handlowców o wyłączenie ich z ewentualnego zakazu (m.in. wszystkich stacji paliw, galerii handlowych, centrów logistycznych przy zakładach produkcyjnych, franczyzobiorców). Do tej pory nie udało się nawet formalnie zgłosić autopoprawek Solidarności do projektu (uwzględniają one stanowisko rządu np. w kwestii rozszerzenia wyjątków od ograniczeń w handlu; do ich zgłoszenia zobowiązał się poseł Janusz Śniadek).
Wnioskodawcy projektu są tych opóźnień świadomi. – Mam nadzieję, że prace w końcu posuną się szybko do przodu, bo nasza cierpliwość powoli się kończy – tak prace Sejmu skomentował Piotr Duda, przewodniczący NSZZ „Solidarność”.
Związkowcy liczą, że rząd nie wycofa się z poparcia ich inicjatywy. – Na przedwczorajszym posiedzeniu Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność” zaapelowała o przyspieszenie prac nad projektem. Obecna na nim minister Elżbieta Rafalska wyraziła nadzieję, że nowe przepisy zaczną obowiązywać od stycznia 2018 r. – podkreśla Alfred Bujara, szef handlowej Solidarności, przedstawiciel komitetu inicjatywy ustawodawczej w sprawie wolnych niedziel.

Grubsza sprawa

Szanse na szybkie uchwalenie ustawowych obostrzeń są jednak niewielkie także z innego powodu – projekt wymaga znacznie głębszych zmian niż tylko te zaproponowane przez wnioskodawców.
Przede wszystkim nie zakłada on nowelizacji kodeksu pracy, a to oznacza, że inne ograniczenia co do handlu obowiązywałyby w niedziele, a inne – w 13 dni świątecznych w roku. Doszłoby do absurdu – handel byłby dopuszczalny na szerszą skalę np. w Boże Narodzenie niż w zwykłą niedzielę.
Związki mogą pozwolić sobie na nieuwzględnianie takich skutków w obywatelskim projekcie, ale rząd nie może ich ignorować, jeśli decyduje się na poparcie propozycji. Oznacza to jednak konieczność znaczącej modyfikacji obecnego projektu (wydzielenia obecnych przepisów kodeksu pracy dotyczących pracy w handlu w niedziele i przeniesienia ich do ustawy w sprawie niedziel).
– Taka zmiana jest konieczna. Popieramy ewentualną poprawkę, ale na obecnym etapie prac nad projektem mogą to zrobić już tylko posłowie – wskazuje Alfred Bujara.

Spór na sporze

Czynnikiem decydującym o przedłużaniu prac wydaje się jednak przede wszystkim brak porozumienia wszystkich stron co do samego sposobu wdrażania zmian i ich zakresu.
Rząd skłaniał się ku propozycji, aby zakaz handlu w niedziele był wprowadzany stopniowo (początkowo miałby obowiązywać tylko przez dwie niedziele w miesiącu). Dzięki temu klienci i handlowcy mogliby przyzwyczaić się do zmian, a więc mniejsze byłoby też ryzyko np. redukcji etatów w branży i znaczącego spadku obrotów placówek handlowych.
Na takie rozwiązanie nie zgadzają się jednak ani związkowcy, ani pracodawcy. Ci pierwsi zdają sobie sprawę, że tylko obecny rząd może wprowadzić zakaz we wszystkie niedziele (nie ma więc pewności, że w przyszłości wszedłby w życie), a ci drudzy – ze względu na koszty nie chcą reorganizować całego systemu działania (otwierania placówek, systemów czasu pracy, dostaw itp.) jedynie na przejściowy okres kilku lat.
Kością niezgody jest też lista wyjątków od projektowanego zakazu – liczy w praktyce już ok. 30 podmiotów (m.in. stacje paliw o odpowiedniej powierzchni, centra dystrybucyjne w portach morskich, kwiaciarnie, kioski, sklepy usytuowane na dworcach). Z jednej strony budzi to spory między pracodawcami (np. niezrzeszone placówki handlowe będą protestować, jeśli zakaz nie obejmie też franczyzobiorców). Z drugiej – w trudnej sytuacji stawia rząd, który musi brać pod uwagę społeczne, gospodarcze i budżetowe skutki proponowanych reform.
Dla przykładu prezes PKN Orlen wystosował pismo do minister Elżbiety Rafalskiej z apelem o wyłączenie wszystkich stacji paliw spod projektowanej ustawy. W przeciwnym razie największa polska spółka (której głównym akcjonariuszem jest Skarb Państwa) będzie musiała zamykać w niedzielę co trzecią stację paliw (a co drugą przy autostradach). – Wejście w życie regulacji w projektowanym kształcie spowoduje więc realne trudności w zakupie paliwa w niedzielę – podkreślił Wojciech Jasiński, prezes paliwowego giganta.
Dodatkowo projekt Solidarności zakłada ograniczenie nie tylko handlu, ale też innych czynności sprzedażowych (np. przeładunku towarów lub ich sortowania i magazynowania). A to oznacza trudne do oszacowania skutki np. dla branży transportowej i przemysłowej.
Dopóki wszystkie strony nie dojdą do porozumienia w tych podstawowych kwestiach, zakaz handlu w niedziele pozostanie jedynie projektem. Zamrożonym, a być możne nawet schowanym na samo dno szuflady.