Brejza pytał P. z jakiej instytucji miał środki finansowe na rozruch Amber Gold. Marcin P. odmówił odpowiedzi. "Czy tą instytucją był SKOK Stefczyka?" - indagował Brejza. "Nie" - padła odpowiedź.

"A to ciekawe, bo w zeznaniach z 24 września 2012 r. podał świadek, że rodzina zbierała środki na rozruch Amber Gold właśnie w SKOK-u Stefczyka" - dodał Brejza. Wtedy szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) oświadczyła, że "nie wolno odczytywać zeznań, tylko wyjaśnienia, zgodnie z Kpk".

"Z którego gdańskiego SKOK pochodziły te środki?" - dociekał dalej poseł. "Jednego z kilku" - odparł P., dodając że nie pamięta lokalizacji.

Według posła, był to SKOK-Olech Kredyty przy ul. Kołobrzeskiej, który potem został przejęty przez SKOK Stefczyka. "Na pewno nie przy ul. Kołobrzeskiej, bo to nie są rejony, gdzie moja rodzina mieszka" - skomentował P. Poseł pytał go, czy w organizacji Amber Gold pomagał mu "ktokolwiek ze SKOK Stefczyka". "Nie, nie znam nikogo ze SKOK Stefczyka" - odparł P.

Reklama

Brejza pytał, czy systemy bezpieczeństwa w Amber Gold były wzorowane na SKOK Stefczyka. "Nie, były wzorowane na bankach; w szczególności Banku Pocztowym, Polbank i Banku Millenium " - padła odpowiedź.

"A jak świadek wytłumaczy, że w korespondencji wewnętrznej Amber Gold odnaleźliśmy kilkanaście opracowań stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa SKOK Stefczyk?" - pytał Brejza, mówiąc że to m.in. zasady bezpiecznego przechowywania pieniędzy w SKOK wraz z systemem zabezpieczeń. To mejle z początku 2012 r. do Krzysztofa Kuśmierczyka, prawej ręki świadka - dodał poseł.

To był szef departamentu bezpieczeństwa - odparł P., który sprzeciwił się nazwaniu Kuśmierczyka jego "prawą ręką". "Proszę spytać pana Kuśmierczyka" - dodał P. Podkreślił, że on tych dokumentów "nigdy nie widział i nie był w ich posiadaniu". Dodał, że zdarzało się, że pracownicy Amber Gold, którzy wcześniej pracowali w innych bankach, "dostosowywali nasze procedury do innych instytucji finansowych".

Brejza mówił, że pierwsza reklama Amber Gold ukazała się w "Naszym Dzienniku", gdzie zamiast "Amber Gold" znajduje się "Polskie Złoto"; spytał skąd to określenie. P. odparł, że przedsiębiorstwo może mieć różne marki, co potem zarzucono. Dodał, że "czytelnicy +Naszego Dziennika+ nie byli pierwszą grupą docelową". "Czy świadek wykupywał spoty w Radiu Maryja?" - pytał dalej poseł PO. P. odparł, że nie zajmował się tym, gdzie reklama ma się ukazać, a tylko akceptował reklamę i jej koszty.

Według Brejzy w pierwszych dniach sierpnia 2012 r. doszło do spotkania P. z dziennikarzami "Gazety Polskiej Codziennie". P. zeznał, że brała w tym udział m.in. Dorota Kania z "GPC". P. nie pamiętał dokładnie tego spotkania. "Rozmowa w większości była nagrywana, może pani Dorota Kania ma nagranie, to można je znaleźć i puścić" - dodał świadek.

Po słowach Brejzy Wassermann powiedziała, że wprowadził on słuchaczy w błąd, wybierając tylko jeden podmiot, którego folder znaleziono w Amber Gold. "Zapomniał pan o kilkunastu schematach dotyczących innych banków" - dodała. Odczytała też zestawienie mediów, w których reklamowała się Amber Gold. "Największe pieniądze poszły do Presspubliki - 2,9 mln, druga była Agora z +Gazetą Wyborczą+ - 2,6 mln, następnie Polskapresse - 1,6, +Dziennik Gazeta Prawna" - 800 tys." - mówiła. Dodała, że jedynym medium ogólnopolskim, które odmówiło reklam spółki i ostrzegało przed nią, była gazeta "Puls Biznesu".

Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15) powiedział, że "Radio Maryja jest medium społecznym i na podstawie ustawy o radiofonii i telewizji nie może emitować żadnych reklam, a tym bardziej reklamy firmy Amber Gold". Wassermann podała też, że komisja dostała informację od redakcji, że informacja przekazywana przez posła Brejzę jest "po prostu nieprawdziwa". Redakcja przekazała - jak powiedziała - że po prostu nie zamieszcza reklam.

Poseł Stanisław Pięta (PiS) pytał P. o jego doświadczenia z współpracy z Pomorskim Urzędem Skarbowym. "Jeżeli ja miałbym ocenić pracowników Pomorskiego Urzędu Skarbowego w Gdańsku, to ja bym tych pracowników nigdy nie zatrudnił" - powiedział P. Dodał, że panie z urzędu były "zainteresowane tylko otrzymaniem pokoju, herbaty, kawy, ciastek, żeby codziennie były na stole".

Andżelika Możdżanowska (PSL) pytała świadka, ile darowizn przekazał na członków rodziny. "Żadnej darowizny na członków rodziny nie przekazałem" - odparł P. Dopytywany, czy nie przekazał darowizny na żonę, stwierdził, "ani żonę, ani na siostrę, ani na matkę, ani na psa".(PAP)