Jak podały Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE), 28 czerwca o godz. 13: 30 krajowe zapotrzebowanie na moc wyniosło 22 883 MW. Ubiegłoroczny rekord letni został zatem pobity o 135 MW. Przyczyna rosnącego popytu na moc w szczytowych okresach jest prosta – w czasie upałów zużywamy coraz więcej prądu do chłodzenia. Klimatyzatory są coraz bardziej popularne, a chłodnie pracują w okresie letnim pełną parą.

Czy tym razem system energetyczny jest na krawędzi bezpieczeństwa? Nie. PSE wyciągnęły wnioski z wcześniejszych wydarzeń. Przybyło też analiz pokazujących, że ekstremalne warunki pogodowe w okresach letnich to coś, do czego powinniśmy się przyzwyczaić i podjąć środki zaradcze. Dlatego np. remonty bloków w elektrowniach, które kiedyś tradycyjnie odbywały się w lecie, teraz rozkładane są na wiosnę i jesień. Tym razem sytuację poprawia fakt, że nie ma suszy.

- Sytuacja w systemie jest dobra. Liczba remontów i awarii jest niewielka. Stan rzek przy elektrowniach i temperatura wody są wystarczające do ich chłodzenia. Ale trzeba uważnie obserwować sytuację. Do tej pory temperatura wód podnosiła się w dzień i spadała w nocy, a najbliższe noce będą ciepłe, co może zmienić sytuację – tłumaczy nam ekspert znający warunki pracy polskich elektrowni.

W sierpniu 2015 roku to właśnie duża liczba remontów, które musiały być ukończone przed 1 stycznia 2016 roku, gdy wchodziły ostrzejsze normy ochrony powietrza, a także całą seria awarii i braku możliwości chłodzenia przyczyniły się do ogłoszenia 20 stopnia zasilania. - Od tego czasu uruchomiliśmy połączenie z Litwą, przywróciliśmy handel z Ukrainą, zainstalowaliśmy przesuwniki fazowe z Niemcami, a do pracy weszła elektrownia gazowa we Włocławku – wyjaśnia nasz rozmówca.

Reklama

Wśród elektrowni, które w sierpniu 2015 r. musiały ograniczyć wytwarzanie, były Kozienice i Połaniec (teraz już obie w grupie Enea). Woda w rzece była zbyt ciepła, by dodatkowo zrzucać do niej tę użytą do chłodzenia bloków. Tym razem margines bezpieczeństwa jest większy. - Obecnie sytuacja hydrologiczna na Wiśle pozwala na pracę z maksymalnymi wydajnościami zarówno w Elektrowni Kozienice jak i Elektrowni Połaniec. Oczywiście na bieżąco monitorujemy sytuację metrologiczno-hydrologiczną – wyjaśnił Piotr Kutkowski, rzecznik obszaru wytwarzania w Enei.

W momencie, gdy kończyliśmy prace nad tym artykułem, nie było jeszcze dokładnych danych z PSE o tym, z jaką mocą poszczególne źródła energii pracowały w rekordowym momencie i jaki był bilans mocy (ten dane PSE podają dopiero o godz. 9:30 na drugi dzień). Mieliśmy jednak plan dobowy na 28 czerwca. W nim zaś oczekiwano ponad 1000 MW rezerwy. Na podobnym poziomie oczekiwana była generacja w źródłach wiatrowych oraz import. Gros zapotrzebowania na moc zaspokajały, jak zawsze, źródła węglowe.

W innych źródłach ustaliliśmy, że między godziną 13:00 a 14:00 źródła węglowe dostarczały 17,1 GW mocy, wiatr – 1 GW. Mocno wspomógł nas import. Z Niemiec, Litwy i Szwecji – energia płynęła z łączną mocą 1,84 GW.
Często dyskutuje się w Polsce o tym, że wiatr nie sprawdza się w chwilach kryzysowych – naturalnym zjawiskiem jest, że gdy mamy wysokie temperatury, jest bezwietrznie. Dlatego specjaliści postulują rozbudowę mocy słonecznych, których np. 2 GW idealnie bilansowałyby letnie skoki popytu na energię w Polsce.

Podsumowując – jeśli nie dojdzie do większych awarii, dostawy energii w Polsce w najbliższym czasie pozostają niezagrożone. To jednak dopiero początek lata, a dokładnych prognoz na sierpień nie chcą podać dziś nawet najstarsi górale. Jest całkiem realne, że środowy rekord zostanie jeszcze w wakacje pobity.

Co na to Polskie Sieci Elektroenergetyczne? O tym w dalszej części artykułu na portalu wysokienapiecie.pl

Autorzy: Justyna Piszczatowska, Bartłomiej Derski, WysokieNapiecie.pl