Stosunki węgiersko-rosyjskie są zdominowane przez kwestie gospodarcze i nie należy się obawiać zmiany prozachodniego kursu Węgier, mimo częstych spotkań na linii Budapeszt-Moskwa na najwyższym szczeblu – uważają węgierscy eksperci.

Poniedziałkowa wizyta Władimira Putina na Węgrzech – już druga w tym roku – według oficjalnych deklaracji koncentrowała się na kwestiach gospodarczych: energetyce, w tym projekcie rozbudowany węgierskiej elektrowni atomowej w Paksu, oraz na handlu.

Treści rozmów Putina z premierem Węgier Viktorem Orbanem nie ujawniono. Obie strony oznajmiły jednak potem, że zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami rozbudowa Paksu ruszy w styczniu 2018 roku. Putin oświadczył też, powtarzając wcześniejsze zapewnienia, że jego kraj gwarantuje pokrycie kosztów całości inwestycji wynoszących 12 mld dolarów.

Paks to nie jedyny projekt z udziałem Rosji i Węgier. W lipcu minister spraw zagranicznych i handlu Węgier Peter Szijjarto podpisał z szefem Gazpromu Aleksiejem Millerem porozumienie dotyczące nowego szlaku dostaw gazu na Węgry, który mógłby powstać pod koniec 2019 roku.

Po poniedziałkowych rozmowach w Budapeszcie minister zaznaczył, że nie chodzi o nowy gazociąg, jakim byłby na przykład South Stream, tylko o modernizację istniejącej sieci bułgarskiej, serbskiej oraz węgierskiej i dobudowanie nowego rurociągu tylko na niektórych odcinkach. Mógłby on transportować 10 mld metrów sześciennych rosyjskiego gazu rocznie.

Reklama

Opozycja na Węgrzech ostrzega przed zwiększeniem zależności kraju od Rosji i ryzykiem zmiany politycznej orientacji Węgier z zachodniej na wschodnią. Specjaliści uważają jednak, że brak ku temu przesłanek.

"Moim zdaniem (jeśli chodzi o politykę wobec Rosji) nie ma tu długofalowych intencji politycznych ze strony rządu Węgier. Z pewnych względów można dobrze wykorzystać stanowisko i narrację Rosji w niektórych sporach w UE" – powiedział PAP analityk Centrum Integracji Euroatlantyckiej i Demokracji Daniel Bartha.

Według niego przedstawiciele węgierskiego rządu uważają, że ich polityka wobec Rosji w niczym nie różni się od np. polityki Niemiec. "Rozumują tak, że skoro Niemcy też stawiają akcent na interesy biznesowe w swej polityce zagranicznej, to dlaczego Węgry nie miałyby tego robić. Mamy więc trochę do czynienia z kopiowaniem wzorca niemieckiego" - ocenił.

Szef Centrum Studiów Strategiczno-Obronnych Narodowego Uniwersytetu Administracji Publicznej Peter Talas zaznaczył niedawno w Budapeszcie, że choć Rosja nie przepuszcza okazji, by próbować kupić względy państw członkowskich UE, to Węgry należą do zachodniego systemu sojuszniczego.

Jego zdaniem nie ma też wątpliwości, że choć Węgry wielokrotnie optowały za zrewidowaniem sankcji unijnych wobec Rosji, to czyniły tak przede wszystkim na potrzeby węgierskiej opinii publicznej.

"Najważniejszym celem Węgier w polityce wobec Rosji jest utrzymanie i w miarę możliwości rozwinięcie stosunków gospodarczych. To się nie udało z powodu sankcji Unii Europejskiej wobec Rosji, wprowadzonych w związku z aneksją Krymu oraz wojną we wschodniej Ukrainie, a także rosyjskich kontrsankcji" - zauważył w rozmowie z PAP analityk Instytutu Spraw Zagranicznych i Handlu Marton Ugrosdy.

Według niego dla Węgier istotne jest też zapewnienie w długiej perspektywie dostaw rosyjskiego gazu po przystępnej cenie - "dopóki nie uda się sprowadzić go z innych źródeł, np. LNG" - gdyż Węgry są "dużo bardziej uzależnione w tej sferze od Rosji niż Polska".

Ugrosdy ocenił, że chociaż interesy z Rosją próbuje robić każdy, to różne państwa są różnie oceniane w tej sferze. "Nie jest pewne, czy gdyby szukać państw najbardziej popierających Rosję w Europie, akurat Węgry byłyby na pierwszym miejscu. Uważam, że interesy gospodarcze Włoch i Niemiec w tym kierunku są dużo silniejsze, choćby ze względu na wielkość tych krajów. Ze strony europejskiej w Nord Stream 2 biorą udział przede wszystkim firmy niemieckie, brytyjskie i holenderskie" - zaznaczył ekspert.

Podkreślił też, że choć Węgry są raczej zwolennikiem osłabienia sankcji, to do tej pory zawsze utrzymywały jedność z innymi państwami UE w sprawie ich nakładania i przedłużania. "Uważam, że zmiana (sposobu głosowania Węgier w sprawie sankcji) nastąpi dopiero, jeśli zmieni się stanowisko kluczowych państw unijnych, Francji i Niemiec" - zaznaczył Ugrosdy.

Bartha dodał ze swej strony, że zdaniem władz Węgier krajowi grozi większe niebezpieczeństwo nie ze wschodu, tylko z południa, gdzie jest ono dużo mniej przewidywalne. Jak podkreślił, chodzi o kryzys migracyjny, terroryzm i sytuację w Syrii. "Decydenci na Węgrzech uważają, że w tej dziedzinie Rosja może być naszym partnerem w długiej perspektywie. Moim zdaniem jest to jednak złudne" – ocenił.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska

>>> Polecamy: "Juncker jedzie do Berlina po zgodę". KE zrobi kolejny krok ws. praworządności w Polsce?