Była Pierwsza Dama, b. senator Partii Demokratycznej ze stanu Nowy Jork, b. sekretarz stanu i b. kandydatka Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich w 2016 r., twierdzi, że jej książka jest zapisem tego, "co widziała, czuła i myślała podczas dwóch najbardziej intensywnych lat, jakich doświadczyła w swoim życiu".

Zdaniem większości amerykańskich komentatorów politycznych, ten zapis zmagań Hillary Clinton o zdobycie urzędu prezydenta jest świadectwem, że była sekretarz stanu nadal nie może się pogodzić z swą porażką w starciu z Donaldem Trumpem w wyborach prezydenckich, które odbyły się 8 listopada 2016 r.

"Od tamtego czasu prawie każdego dnia zmagam się z jednym pytaniem: dlaczego przegrałam? Czasami jest ciężko się skupić na czymkolwiek innym" - napisała Hillary Clinton w książce, która już w momencie wydania ma zagwarantowane miejsce na listach bestsellerów.

"Powracam do moich wad i błędów, jakie popełniłam; biorę odpowiedzialność za nie wszystkie" - dodaje Hillary Clinton.

Reklama

Była Pierwsza Dama już we wstępie książki podkreśla, że w wyborach powszechnych otrzymała 65 844 610 głosów, o prawie 3 mln głosów więcej niż jej oponent Donald Trump, który otrzymał jednakże więcej głosów elektorskich, przesądzających o wygranej i w konsekwencji, został wybrany na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Z książki Hillary Clinton, absolwentki prestiżowego wydziału prawa Uniwersytetu Yale, można wysnuć wniosek, że jedyne, co łączy Hillary Clinton z Donaldem Trumpem jest przekonanie, że oboje byli niesprawiedliwie traktowani przez media.

Hillary Clinton winą za swoją porażkę obarcza m.in. senatora Bernie'ego Sandersa, lewicowego demokratę, który był jej konkurentem do uzyskania nominacji Partii Demokratycznej, ingerencję Kremla w proces wyborczy oraz w przed wszystkim zachowanie b. dyrektora FBI, Jamesa Comeya.

Comey kilka dni przed wyborami prezydenckimi, poinformował, że FBI wznowiła dochodzenie w sprawie używania przez Hillary Clinton prywatnego serwera i prywatnego konta mailowego do przeglądania i wysyłania ściśle tajnych maili rządowych.

Ujawnienie przez Comeya, że dochodzenie zostało wznowione, spowodowało utratę przez Hillary Clinton poparcia części wyborców na kilka dni przed wyborami.

Spadek ten nie znalazł wówczas odbicia w wynikach ostatnich opublikowanych przed wyborami sondażach, które wskazywały raczej na pewne zwycięstwo pierwszej kobiety w amerykańskich wyborach prezydenckich, ale był realny.

Częściowo tłumaczy to olbrzymie zaskoczenie Hillary Clinton i całej amerykańskiej "klasy medialno-politycznej", gdy okazało się, że wybory, na przekór sondażom, wygrał jednak Donald Trump.

Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)