Polskie meble przede wszystkim kupują Niemcy.

Jak wynika z przygotowanego przez Centrum Analiz Branżowych (CAB) „Biuletynu eksportera mebli”, w pierwszym półroczu 2017 r. z Polski wyeksportowano o ponad 22 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2016 roku. Wartość eksportu także wzrosła z 3,6 mld euro w pierwszym półroczu 2016 roku do 3,83 mld euro po sześciu miesiącach bieżącego roku, tj. o 6,4 proc.

Jak podkreślił, cytowany w dokumencie analityk CAB Maksymilian Miros dobre wyniki eksportowe osiągają eksporterzy w każdym segmencie branży meblarskiej. Na dziewięć badanych segmentów tego rynku w każdym odnotowano wzrost wartości eksportu, a w ośmiu także wzrost ilościowy. Najmocniej wzrósł eksport mebli sypialnianych (o 15,9 proc. w tonach oraz o 12,7 proc. w euro), a następnie foteli i krzeseł nietapicerowanych oraz mebli do salonu i jadalni. W obu segmentach wartość eksportu zwiększyła się o blisko 7,5 proc., a ilościowo wzrosła o kilkanaście procent.

W pierwszym półroczu 2017 roku polskie firmy wyeksportowały meble do ponad 160 państw. W 68 krajach wartość sprzedaży przekroczyła 1 mln euro. Mimo iż zdecydowanie najwięcej mebli z Polski trafia do krajów UE, w pierwszej „20-stce” odbiorów są także USA, Chiny czy Kanada.

Reklama

Głównym odbiorcą polskich mebli w każdym segmencie są Niemcy. W pierwszym półroczu 2017 roku z Polski do Niemiec wyeksportowano meble za 1,4 mld euro, czyli 36,6 proc. całego eksportu. W porównaniu z pierwszym półroczem 2016 roku eksport do Niemiec wzrósł o 4 proc. Nie jest to wyłącznie efekt konsumpcji odbiorów niemieckich. Jak podkreśla Miros, nie wszystkie wyeksportowane do Niemiec meble pozostają na tamtym rynku. Część z nich w formie reeksportu sprzedawana jest na całym świecie przez firmy niemieckie.

Polskie firmy w pierwszym półroczu 2017 roku sprzedały meble za ponad 200 mln euro także we Francji (263 mln euro, o 1,3 proc. więcej niż przed rokiem), w Wielkiej Brytanii (252 mln euro, wzrost o 0,7 proc.), oraz Holandii (231 mln euro, wzrost o 7,1 proc.

>>> Czytaj też: Dostajemy inną jakościowo żywność niż kraje Zachodu, bo mamy odmienny gust?