Komisja Europejska poinformowała w środę, że pozywa Irlandię do Trybunału Sprawiedliwości UE w związku z tym, że rząd tego kraju nie odzyskał od koncernu Apple ok. 13 mld euro niezapłaconego podatku. KE uznaje to za nielegalną pomoc publiczną.

Władze Irlandii uznały decyzję "za wyjątkowo godną ubolewania", zwłaszcza w związku z tym, że "sprawa dotyczy tak wielkiej sumy do odzyskania". Tamtejsze ministerstwo finansów zapewniło w oświadczeniu, że trwają prace, by wypełnić wszystkie zobowiązania.

Z informacji przekazanych w środę na konferencji prasowej przez unijną komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager wynika jednak, że rząd w Dublinie nie odzyskał nawet części pieniędzy.

"Nielegalna pomoc musi być odzyskana tak szybko jak to możliwe. W przeciwnym wypadku firma w dalszym ciągu osiąga korzyści z nielegalnie przyznanej przewagi. Nasze wspólne unijne zasady dają państwu członkowskiemu cztery miesiące na wykonanie swojego zadania od czasu decyzji Komisji" - podkreślała Vestager.

KE zażądała pod koniec sierpnia 2016 r., by w Irlandii, gdzie Apple ma swą europejską siedzibę, tamtejszy fiskus wyegzekwował od amerykańskiej korporacji ok. 13 mld euro niezapłaconych podatków za lata 2003–2014. W trakcie śledztwa Bruksela doszła do wniosku, że Dublin zapewnił firmie niedopuszczalne przywileje podatkowe, dzięki czemu przez lata płaciła ona podatki znacznie niższe niż inne przedsiębiorstwa.

Reklama

KE wskazała, że efektywna stawka podatku od zysku płaconego przez dwie zarejestrowane w Irlandii spółki córki Apple'a obniżyła się z 1 proc. w roku 2003 do 0,005 proc. w roku 2014 - co należy traktować jako niedozwoloną pomoc publiczną.

Ponad rok po decyzji w tej sprawie Irlandia nie odzyskała nawet jednego euro z kwestionowanej przez KE pomocy dla Apple. Przedstawiciele irlandzkich władz - zarówno obecnego, jak i poprzedniego rządu - podważali prawo KE do żądania tych środków.

Minister finansów Irlandii Paschal Donohoe mówił w sierpniowym wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung", że zasady podatkowe, z których korzystał Apple, były dostępne dla wszystkich, a nie "uszyte na miarę", by odpowiadać amerykańskiemu koncernowi technologicznemu. Oświadczył też, że zasady te nie naruszały ani prawa UE, ani Irlandii. "Nie jesteśmy globalnym poborcą podatkowym w imieniu wszystkich innych" - argumentował irlandzki minister.

Wcześniej również szef Apple Tim Cook twierdził, że decyzja komisji jest umotywowana politycznie i "nie ma podstaw w prawie ani w faktach".

Mimo takich postaw decyzja Komisji jest obowiązującym prawem i Irlandia nie może jej zignorować. Nie zmienia tego nawet fakt, że Dublin odwołał się od ubiegłorocznego rozstrzygnięcia KE do unijnego Trybunału. Wyznaczony unijnymi regulacjami termin na odzyskanie środków minął 3 stycznia. Tymczasem Irlandia planuje, że najwcześniej do marca 2018 r. dokończy kalkulacje dokładnych sum, jakie stanowiły pomoc publiczną dla Apple.

"Oczywiście zawsze jesteśmy gotowi do pomocy, ale kraj członkowski musi też dokonać znacznego postępu w kierunku odzyskania należności. Z tego powodu zdecydowaliśmy się dziś na podanie Irlandii do Trybunału Sprawiedliwości UE" - tłumaczyła Vestager.

Jak zaznaczyła, w innych sprawach dotyczących pomocy publicznej odzyskiwanie środków przez zainteresowane państwa członkowskie od firm idzie sprawnie. Tak było w przypadku Fiata czy Starbucksa, jednak sumy, jakie miały zwrócić te firmy, były znacznie niższe. Komisarz tłumaczyła, że KE ma zasadę, że jeśli po roku nie ma nawet częściowego odzyskania nielegalnej pomocy publicznej, wówczas sprawa kierowana jest do sądu.

Za pośrednictwem utworzonych w 1980 roku irlandzkich spółek córek Apple realizuje znaczną część swej międzynarodowej działalności komercyjnej. Spółki te partycypują w kosztach prac badawczo-rozwojowych, otrzymując w zamian prawa do własności intelektualnej i udział w zyskach. Irlandia, a także kraje Beneluxu są krytykowane przez większe państwa unijne za umożliwianie międzynarodowym korporacjom unikania płacenia podatku od zysku wypracowanego w państwach UE.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka

>>> Czytaj też: Rosjanie wycofają się z Azotów? PFR może odkupić udziały o wartości 1,5 mld zł