Prezydent Andrzej Duda spotkał się w piątek z prezesem PiS ws. reformy sądownictwa. Rozmowa trwała dwie godziny i dotyczyła m.in. prezydenckich projektów ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym, które w ubiegłym tygodniu trafiły do marszałka Sejmu. "Prawo i Sprawiedliwości poszło na ogromne ustępstwa jeśli chodzi o reformę wymiaru sprawiedliwości. Zgodziliśmy się na wybór członków KRS 3/5 głosów, na wyeliminowanie roli ministra sprawiedliwości, na to że KRS będzie wybierany ponadpartyjnie" - powiedziała PAP po spotkaniu rzeczniczka PiS Beata Mazurek.

"Jeśli to wszystko zostanie potwierdzone, to będzie to oznaczało, że Andrzej Duda jest zdeterminowany grać rolę osoby, która na dobre przebudziła się ze swoistego letargu politycznego, w jakiej widziały go wcześniej różne kręgi opinii publicznej. Nazwałem jego zachowanie jeszcze po lipcowym zgłoszeniu weta wobec ustaw o SN i KRS, jako typowe dla polityka, który chce pójść w kierunku cezaryzmu politycznego" - powiedział PAP politolog prof. Wawrzyniec Konarski.

Wyjaśnił przy tym, że chodzi o polityków, którzy "w sposób świadomy chcieli działać nieco niezależnie od swojego zaplecza partyjnego, starając się porozumieć bezpośrednio ze społeczeństwem, w ten sposób z upływem czasu budując sobie pozytywny wizerunek, a nawet charyzmę". Wymienił w tym kontekście Napoleonów: I i III, Charlesa de Gaulle'a oraz Konstandinosa Karamanlisa, b. premiera i prezydenta Grecji. "Nie wiem, czy Andrzej Duda ma o sobie takie wyobrażenie, ale tak to może być odczytywane" - dodał.

Zdaniem Konarskiego, prezes PiS Jarosław Kaczyński jest w sytuacji niewygodnej, bo "jako swoisty demiurg polskiej prawicy nagle orientuje się, że osoba, która wykreował, chce być niezależna". Dodał, że Andrzej Duda jest "postrzegany jako przeciwwaga wobec tych kręgów w PiS, które są blisko powiązane ze Zbigniewem Ziobrą, a prezes Kaczyński pełni tu rolę niezwykle dla niego niewygodną, bo jest liderem partii, który musi występować na pozycji mediatora, a nie jest to rola, którą on lubi".

Reklama

Konarski dodał, że jeśli polityk zaczyna wartościować to, co się dzieje mówiąc - tak jak dziś rzeczniczka PiS - o "wielkich ustępstwach", to z pewnością chce trochę zaklinać rzeczywistość. Według niego to bardzo typowe dla polskich polityków i robiło to także PO. Profesor uznał, że "przymiotnik +wielki+ jest dziś trochę przesadnie użyty". "To forma leksykalna, która ma podkreślić powagę sytuacji, ale rzeczywistą ocenę tego, czy jest ona poważna, czy też nie, pozostawmy jednak opinii publicznej" - oświadczył Konarski.(PAP)

autor: Łukasz Starzewski

edytor: Patrycja Rojek-Socha