Władze stolicy, regularnie punktowane przez komisję weryfikacyjną ds. reprywatyzacji, po latach zaniedbań starają się wyjść z całej sytuacji z twarzą. Sposobem na to ma być wyjaśnianie stanu prawnego stołecznych kamienic śpiochów, czyli nieruchomości, wobec których kilkadziesiąt lat temu zgłoszono roszczenia, ale nikt się nimi realnie nie zainteresował.
Jak dotąd ratusz opublikował ogłoszenia co do 137 z nich, w siedmiu transzach. Potencjalni spadkobiercy mają teraz trzy miesiące na udowodnienie swoich praw. Jeśli tego nie zrobią, kamienice przejdą na własność miasta lub Skarbu Państwa. Taką procedurę przewiduje mała ustawa reprywatyzacyjna, obowiązująca od nieco ponad roku.
Z informacji uzyskanych przez DGP w ratuszu wynika, że 33 nieruchomości z pierwszej transzy, wobec których nie zgłoszono żadnych roszczeń, są już całkowicie od nich wolne.
Działania władz miasta w sprawie reprywatyzacji nie oznaczają jednak końca rozliczeń w stolicy. Wczoraj CBA zatrzymało kolejne trzy osoby, w tym byłego dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej Grzegorza M. Chodzi o sprawę dawnej Chmielnej 70.
Reklama
Na horyzoncie jest już jednak kolejna afera związana ze stołecznymi gruntami. Mowa o uchwalanym od siedmiu lat planie miejscowym dla części Śródmieścia, zakładającym kilkumiliardowe inwestycje. Choć jeszcze nigdy nie był tak blisko przyjęcia, sprawa ponownie w dziwny sposób nie może zostać ostatecznie załatwiona. Powód? Skomplikowana gra interesów różnych grup. Części inwestorów zależy, by wciąż budować w sposób nieprzejrzysty i przypadkowy w oparciu o warunki zabudowy. Popularne WZ-tki to patologia porównywalna z dziką reprywatyzacją: warunki wydawane są często osobom, które potem wielokrotnie je zmieniają, uzyskując ostatecznie znacznie korzystniejsze pozwolenia na budowę niż w oparciu o pierwotne założenia. Przez to powstają budynki większe i dające wyższy zysk, choć niepasujące do okolicy.
– Brak planów miejscowych to skandal. Przez to deweloperzy układają miasto pod potrzeby swoje, a nie zwykłych ludzi. Przez brak planów powstały takie potworki jak „Mordor” przy ul. Domaniewskiej, gdzie nie ma godziny bez korków. Brak planów sprzyja korupcji – mówi Grzegorz Gruchalski z Warszawskiego Forum Samorządowego.

Dziś 60 proc. decyzji inwestycyjnych w Warszawie jest wydawanych na podstawie planów. Ale mimo to uchwalenie kluczowego dokumentu dla Warszawy odsuwa się w czasie.

Miasto kontra minister, czyli sprzątanie po aferze

– Nie można powiedzieć, że jakakolwiek nieruchomość na skutek działań komisji weryfikacyjnej już wróciła do miasta – oceniają władze Warszawy. Komisja zamierza się „odwdzięczyć” – niewykluczone, że sprawdzi, czy proces wybudzania śpiochów przebiega prawidłowo.
Stołeczni urzędnicy przekonują, że lokatorzy i użytkownicy wybudzonych nieruchomości mogą spać spokojnie, a procedura przywracania kamienic miastu lub Skarbowi Państwa jest skuteczna. Jeśli minęły ustawowe terminy, decyzji nie da się cofnąć.
– Nawet zakładając próby wzruszenia decyzji w późniejszym czasie, do nieruchomości objętej decyzją nie będzie możliwe zgłoszenie skutecznych roszczeń, ponieważ zgodnie z przepisem ustawy wygasł ostatecznie i nieodwołalnie termin do ich zgłoszenia. Oznacza to, że nieruchomość jest wolna od roszczeń i pozostaje własnością miasta lub Skarbu Państwa – zapewnia Piotr Rodkiewicz, dyrektor Biura Spraw Dekretowych w stołecznym ratuszu.
Co dalej z wybudzonymi budynkami? – Przed nami kwestie formalnoprawne, tzn. wydanie decyzji umarzającej i ewentualny wpis w księdze wieczystej, co ma wyłącznie charakter porządkujący. Czynności te zostaną dokonane niezwłocznie po zdobyciu koniecznych danych, np. ustaleniu, jakie obecnie działki wchodzą w skład dawnej księgi wieczystej i czy konieczne jest ujawnienie w obecnie prowadzonej księdze zmiany właściciela – tłumaczy Piotr Rodkiewicz.
I dodaje, że decyzje zwrotowe komisji Jakiego nie są definitywne. – Wszyscy zdają się zapominać, że poza ostatecznością i prawomocnością decyzji komisji konieczne jest dokonanie przez sąd wpisu do księgi wieczystej. Zakładając, że sąd wpisu dokona, to od postanowienia o wpisie służą również środki zaskarżenia i dopiero ostateczny i prawomocny wpis powoduje skuteczną zmianę właściciela. Miasto nie ma więc żadnej podstawy do przejęcia nieruchomości, o których orzekała komisja – twierdzi Piotr Rodkiewicz.
Jedynym wyjątkiem jest nieruchomość przy Twardej 8/10 – miasto stoi na stanowisku, że nigdy nie przestało być jej właścicielem (nie zawarto z beneficjentami decyzji zwrotowej aktu notarialnego).
Punkt widzenia ratusza wspiera były wiceprezydent miasta i współtwórca małej ustawy reprywatyzacyjnej Jarosław Jóźwiak, który w ubiegłym tygodniu zeznawał przed komisją weryfikacyjną.
– Komisja działa incydentalnie, musi prowadzić rozprawy w konkretnej sprawie, a mała ustawa, z której korzysta miasto, wprowadza coś w rodzaju szybkiej ścieżki. Komisja działa pół roku i wydała kilka decyzji. A miasto już uwolniło ponad 30 nieruchomości i za chwilę uwolni kolejnych kilkadziesiąt – przekonuje.
Poseł Jan Mosiński (PiS) zasiadający w komisji Patryka Jakiego ripostuje, że owszem – śpiochy są wybudzane, ale nie w mieście, tylko... w stołecznym ratuszu. – Do tej pory za cichym przyzwoleniem pani prezydent Gronkiewicz-Waltz dokonywano dzikiej reprywatyzacji – twierdzi poseł. Jego zdaniem trudno jest ważyć, kto jest ważniejszy czy skuteczniejszy – urząd miasta czy komisja weryfikacyjna. – NSA, odrzucając cztery wnioski ze skargi pani prezydent, potwierdził, że komisja jest organem administracji publicznej, działającym w obronie interesu publicznego. Obowiązujące nas przepisy są bardziej szczegółowe niż te, na bazie których działa ratusz, ale konsekwentnie robimy swoje – mówi Jan Mosiński.
Jak ocenia, wczorajsze zatrzymania dokonane przez CBA dowodzą skuteczności działań podejmowanych w komisji weryfikacyjnej i prokuraturze. Nie przekonują go też argumenty warszawskich urzędników, że ich sposób działania jest lepszy, bo – w przeciwieństwie do decyzji wydawanych przez komisję – pozwala ostatecznie ustalić stan prawny nieruchomości śpiocha.
– Stan prawny był teoretycznie prawidłowy w sytuacji Twardej czy Siennej, które rozpatrywała komisja. A udowodniono, że był to złodziejski proceder – odpowiada poseł. – Nie wykluczam, że komisja również zainteresuje się procesem wybudzania śpiochów i sprawdzi, czy wszystko przebiega tam prawidłowo – dodaje.
Reprywatyzacja będzie jednym z głównych tematów kampanii wyborczej, która zdecyduje o tym, kto zdobędzie władzę w stolicy po Hannie Gronkiewicz-Waltz. Z jednej strony rządzący obóz Zjednoczonej Prawicy regularnie atakuje w tej sprawie urzędników stołecznego ratusza. Z drugiej sam ratusz i środowisko Platformy Obywatelskiej coraz głośniej dopytują, gdzie jest projekt dużej ustawy reprywatyzacyjnej, która pozwoliłaby Warszawie (zapewne przy udziale finansowym z budżetu państwa) na uporanie się z problemem podekretowych roszczeń. Przypomina, że rok temu sama przygotowała taki projekt, ale został odrzucony w Sejmie.
– Mam już napisaną dużą ustawę reprywatyzacyjną. Czekam na konsultacje polityczne – zapewnił niedawno na Twitterze wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika jednak, że dokument jeszcze nie ma formy projektu ustawy, który mógłby trafić do konsultacji. Prędzej można mówić o koncepcji.