„Nie myślę o nich jako o pracownikach z Europy Wschodniej. To po prostu ludzie” – mówi John Elliott, prezes firmy Ebac. Dziennik Guardian dotarł do szkicu projektu, który mówi, że rząd będzie chciał ograniczyć liczbę imigrantów tuż po wyjściu z Unii. Na oficjalną propozycję przebudowy systemu imigracji czekają i pracownicy, i przedsiębiorcy.

Sytuacje, gdy Polacy pracujący w Wielkiej Brytanii są gnębieni chociażby z powodu używania języka polskiego, są powszechne. Po ogłoszeniu brexitu współpracownicy sugerują, by imigranci wracali do Polski. Jednak nie wszystkie firmy podobnie traktują pracowników z Polski. Przykładem może być Ebac, przedsiębiorstwo produkujące pralki, osuszacze powietrza oraz chłodnice, z siedzibą niedaleko Newton Aycliffe. Prezes John Elliott twierdzi, że brexit jedynie pomoże jego firmie, a pracujący w niej Polacy nie planują powrotu do kraju.

Decyzja o opuszczeniu Unii Europejskiej była powodowana również niechęcią wobec pracowników z Europy Środkowowschodniej. Na nich, a głównie na 900 tysiącach Polaków pracujących na Wyspach, skupiła się kampania probrexitowców. Powtarzały się argumenty mówiące o tym, że imigranci zarobkowi oraz ich rodziny odbierają prace, zajmują miejsca w szpitalach i szkołach. To przekonało głosujących.

W obliczu brexitu Polacy będą musieli stawić czoła narastającej ksenofobii, niepewności i dodatkowym niedogodnościom. Zaś małe i średnie firmy będą musiały znaleźć sposób na zatrzymanie pracowników z innych krajów, jako że Brytyjczycy nie będą wykonywali wszystkich prac. W Ebac zatrudnionych jest 250 pracowników, a jedynie 7 osób z polskim obywatelstwem. John Elliott twierdzi, że traktuje ich na równi z innymi. Przyznaje jednak, że gdyby odeszli, nie wpłynęłoby to negatywnie na rozwój firmy.

Elliott wspomina, jak po wynikach referendum ds. Brexitu musiał pocieszać Polaków w swojej firmie i zapewnić ich, że są wartościowymi pracownikami. „Imigranci tacy jak oni są w porządku” – mówi Elliott, dodając: „Chcą zostać na Wyspach i w zasadzie zostać Brytyjczykami. Nie myślę o nich jako o pracownikach z Europy Wschodniej. Dla mnie to po prostu ludzie. Problemem mogą być ci, którzy nie chcą się asymilować kulturowo.”

Reklama

Według prezesa firmy Ebac, brexit wspomoże odbudowę brytyjskiej gospodarki. Słabość Unii Europejskiej upatruje w fakcie, że rynki w Unii są niezrównoważone, przez co ludzie z biedniejszych państw migrują tam, gdzie mogą zarobić więcej. Są zadowoleni z pracy, choć i tak opłacani są gorzej od Brytyjczyków. „Wolny przepływ pracowników między krajami niszczy gospodarkę” – twierdzi Elliott, 73-latek, który swoją założył firmę w 1972 roku. Nadal jest jej prezesem, choć władzę w zarządzie przejmuje jego córka i jej mąż. Także młodsze pokolenie uważa, że brexit pomoże w ekonomicznym wzroście. 25-letni Tom Coverable, który w Ebac pracuje jako dyrektor techniczny (zaczął pracować w firmie jako nastolatek) twierdzi, że brexit pomoże Wielkiej Brytanii stać się samowystarczalnym państwem: „Jeśli nie będziemy tyle importować, będziemy kupować dobra produkowane tutaj. To pomoże naszej gospodarce”.

Premier Teresa May zapowiedziała, że imigranci z państw Unii Europejskiej, którzy pracują w Wielkiej Brytanii od co najmniej 5 lat, będą pod ochroną. Tymczasem dziennik Guardian dotarł do szkicu projektu, który mówi, że rząd będzie chciał ograniczyć liczbę imigrantów tuż po wyjściu z Unii. Na oficjalną propozycję przebudowy systemu imigracji czekają i pracownicy, i przedsiębiorcy.

A co z tymi, którym Polacy odebrali pracę? Jak twierdzi Aleksandra Ludera, jedna z Polek pracujących w Ebac, nikomu pracy nie odebrała: po prostu nikt z Brytyjczyków nie chciał na tym stanowisku pracować. Byli i tacy, którzy przepracowali w firmie parę dni – tylko po to, by utrzymać świadczenia socjalne. Ludera planuje kupić dom i zostać w Wielkiej Brytanii. Chyba, że zostanie z niej po prostu wyrzucona – czego się raczej nie spodziewa.

>>> Czytaj też: Szefernaker: "Będą dobre informacje" dla Polaków żyjących na Wyspach