"Prawda jest taka, że ruch graniczny (...) był i tworzył zagrożenia. Jeden prosty fakt: w sytuacji, kiedy był mały ruch graniczny, było bardzo dużo ingerencji ze strony małych statków bezzałogowych (dronów) przez polską granicę" - powiedział Opioła na antenie Polskiego Radia 24. Jak mówił, obecnie "oprócz tego jednego przypadku, który mieliśmy w czasie trwania ćwiczenia Zapad-2017, czyli we wrześniu", nie było takich sytuacji.

Opioła tłumaczył, że takie działania mają na celu "rozpoznanie", "typowanie" różnego rodzaju miejsc czy osób. "Przeciwdziałanie tego rodzaju aktom ingerencji ze strony obcego państwa jest bardzo trudne" - dodał.

"Obecnie, w czasie trwania wojny na Ukrainie, Federacja Rosyjska bardzo powszechnie używa tego rodzaju środków właśnie do prowadzenia działań zbrojnych" - powiedział. "Sprawa niepokoju w Europie - zależy Federacji Rosyjskiej na tym, żeby po prostu tę kwestię tylko i wyłącznie podsycać, podpalać, żeby Europa była zajęta sobą, żeby nie patrzyła właśnie w stronę wschodniej flanki NATO" - ocenił.

W zeszłym roku, w związku ze szczytem NATO i Światowymi Dniami Młodzieży, Polska podjęła decyzję o zawieszeniu przepisów międzyrządowych umów o małym ruchu granicznym (MRG), w części dotyczącej wjazdu i pobytu na terytorium RP mieszkańców strefy przygranicznej Ukrainy oraz Federacji Rosyjskiej. Po ŚDM przywrócono mały ruch graniczny z Ukrainą, natomiast nie przywrócono go z obwodem kaliningradzkim.

Reklama

Poseł odniósł się również do decyzji ABW, na której wniosek wydalono z terytorium Polski Rosjanina Dmitrija K. Dmitrij K., naukowiec i przedstawiciel Rosyjskiego Instytutu Badań Strategicznych w Moskwie, prowadził według ABW działalność wymierzoną w polskie interesy.

"Jeżeli agencja zakończyła to postępowanie i był wniosek o wydalenie, to znaczy, że dowody są jasne i precyzyjne" - powiedział Opioła, dodając, że cieszy się z tej decyzji, a jego zdaniem w takich przypadkach służby powinny reagować "bardziej odważnie".

"Do momentu, kiedy nie pojawiła się kwestia inwazji Federacji Rosyjskiej na Krym, na Ukrainę (...), tak naprawdę polskie służby nie identyfikowały agentów wpływu" - powiedział Opioła. (PAP)