W niewiążącej prawnie rezolucji, odnoszącej się do finansów UE w następnej perspektywie po 2020 roku, eurodeputowani domagają się zwiększenia poziomu wydatków z 1 proc. połączonego dochodu narodowego brutto państw członkowskich do 1,23 proc.

Dokument przygotowany przez europosłów komisji budżetowej, reprezentujących dwie największe grupy polityczne, tj. chadeków i socjalistów, Jana Olbrychta (PO) i Isabelle Thomas, jest pierwszą polityczną reakcją na zaprezentowane przed kilkoma miesiącami przez Komisję Europejską wstępne koncepcje dotyczących finansów UE do 2025 r. (tzw. reflection paper).

Z perspektywy Polski jako dużego odbiorcy środków z unijnej kasy ważne jest odrzucenie przez eurodeputowanych opcji przyszłego wieloletniego budżetu, w których przewidziane były cięcia w polityce spójności i polityce rolnej.

KE przedstawiła pod koniec czerwca pięć wariantów, jakie wobec budżetu mogą przyjąć państwa członkowskie w związku z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE. Pomysły te mają przygotować grunt pod przedstawienie w pierwszej połowie 2018 roku projektu nowych wieloletnich ram finansowych na okres po roku 2020.

Reklama

Tylko w jednym scenariuszu, który zakłada większą integrację (nazwany "robimy więcej razem"), nie przewiduje się cięć w unijnej polityce rolnej i kluczowej dla Polski polityce spójności.

"Rozpoczyna się walka o przyszłe budżety Unii Europejskiej. Jako sprawozdawcy z ramienia grupy Europejskiej Partii Ludowej udało mi się przekonać Parlament do wyrażenia sprzeciwu wobec cięć w przyszłej perspektywie finansowej w funduszach europejskich na rozwój regionalny i rolnictwo" - podkreślił cytowany w komunikacie stały sprawozdawca PE ds. wieloletnich ram finansowych Jan Olbrycht.

W rezolucji, która została przyjęta 442 głosami przy 189 przeciw i 37 wstrzymujących się, europosłowie wypowiedzieli się też przeciwko finansowaniu nowych zadań kosztem obecnych polityk. Wskazali, że ze względu na nowe wyzwania oraz Brexit, następne wieloletnie ramy finansowe powinny być większe niż obecne.

Przekonanie do tego ministrów finansów państw członkowskich, którzy mają decydujące zdanie w tej sprawie, będzie jednak bardzo trudne. Unijny komisarz ds. budżetowych Guenther Oettinger zapowiadał już przed kilkoma miesiącami, że cięcia w porównaniu do obecnego okresu budżetowego będą w następnej dekadzie konieczne. "W momencie wyjścia Wielkiej Brytanii będzie nam brakowało 10-12 mld euro, nie możemy działać, jak przedtem" - wskazywał.

Tymczasem europosłowie podkreślają w rezolucji, że obecny wieloletni budżet na lata 2014-2020 został "rozciągnięty do granic możliwości", aby zapewnić odpowiednie środki na zaradzenie wielu kryzysom, z jakimi musiała się mierzyć Unia. Dlatego zdaniem Parlamentu Europejskiego konieczne jest wprowadzenie nowych unijnych środków własnych, czyli dochodów, które będą bezpośrednio zasilały budżet UE.

Obecnie budżet unijny finansowany jest głównie ze składek państw członkowskich, które uzależnione są od stopnia zamożności danego kraju.

PE chce, by nowy wieloletni budżet był odpowiednio elastyczny, tak aby można było w nim znaleźć środki na nieprzewidziane wydarzenia. W obecnej perspektywie konieczność dostosowania wydatków wiązała się z wybuchem kryzysu migracyjnego.

Europosłowie potwierdzili, że okres obowiązywania wieloletnich ram finansowych powinien zostać dostosowany do kadencji zarówno Parlamentu, jak i Komisji. Polska tymczasem opowiada się za siedmioletnim budżetem unijnym. Władze w Warszawie argumentują, że taka konstrukcja pozwala na realizację ambitnych projektów, szczególnie infrastrukturalnych.

Wtorkowa rezolucja to pierwszy głos Parlamentu w sprawie budżetu Unii po 2020 roku. Europosłowie przyjmą w kolejnych miesiącach kolejne, bardziej szczegółowe stanowiska odnośnie do nowych ram finansowych. Projekt nowego wieloletniego budżetu UE ma zostać zaprezentowany przez Komisję Europejską w maju 2018 r.

Krzysztof Strzępka (PAP)