Według informacji, do których dotarła PAP, jeśli nie dojdzie do przeszeregowania środków na etapie prac parlamentarnych, oszczędności mogą odbić się m.in. na uregulowaniu międzynarodowych zobowiązań RP, realizacji zadań związanych z obecnością w organizacjach międzynarodowych, planach otwarcia nowych placówek czy na działalności Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

W środę po południu sejmowa komisja spraw zagranicznych ma zaopiniować projekt ustawy budżetowej na 2018 r. w części dotyczącej sprawy zagraniczne. Według zapisów projektu planowane dochody państwa w tym obszarze mają wynieść 206 mln 412 tys., a wydatki - ponad 2 mld 26 mln 818 tys. To o ok. 5 proc. więcej niż w 2017. Niższe - o ok. 4 proc. - mają być natomiast wydatki związane z członkostwem Polski w Unii Europejskiej. Zakłada się jednocześnie, że średnioroczna inflacja wyniesie 2,3 proc.

Według projektu ustawy budżetowej na przyszły rok spadną ponadto nakłady na sprawy zagraniczne w poszczególnych kategoriach, m.in. o ok. 5,5 proc. na działalność urzędów naczelnych i centralnych organów administracji, o ok. 2 proc. na funkcjonowanie placówek zagranicznych, o ok. 9,5 proc. na działalność informacyjną i kulturalną prowadzoną poza granicami kraju, a ok. 10-proc. cięcia dotknąć mają wydatków na utrzymanie PISM. W największym stopniu, bo o ponad 40 proc., obniżono w stosunku do bieżącego roku wydatki majątkowe MSZ.

Z informacji potwierdzonej przez PAP w kilku źródłach wynika, że "w praktyce" zapisana w projekcie suma wydatków MSZ jest mniejsza niż w budżecie na rok bieżący o przeszło 50 mln zł, a przyjęcie projektu budżetu w obecnym kształcie oznaczałoby dla resortu konieczność dokonania znaczących cięć w takich sferach, jak promocja wizerunku RP za granicą, ochrona polskich placówek, sprawy polonijne czy finansowanie PISM. Jeżeli podczas prac parlamentarnych nie nastąpi przeszeregowanie środków, cięcia w tych obszarach miałyby sięgać nawet 10 proc. Nieoficjalne informacje, do których dotarła PAP, wskazują, że o takie przeszeregowanie zabiega centrala resortu spraw zagranicznych.

Reklama

Zagrożone mają być m.in. przyszłoroczne plany MSZ związane z otwarciem trzech nowych placówek - m.in. ambasady RP w Manili na Filipinach - oraz podniesienie rangi polskiego konsulatu w Montrealu. W projekcie nieuwzględnione miały zostać również wydatki związane ze znowelizowanymi przepisami - o repatriacji, Karcie Polaka oraz uprawnianiach do ulgowych przejazdów środkami transportu zbiorowego - które wiążą się z kosztami dla polskich konsulatów na wschodzie (m.in. konieczność zwiększenia zatrudnienia w celu usprawnienia bezpłatnego rozpatrywania wniosków o wizy posiadaczy Karty Polaka czy wydawania legitymacji uczniom szkół polonijnych).

Ponadto, źródła dyplomatyczne wskazują, iż zaplanowane wydatki MSZ nie uwzględniają ok. 90 mln zł wynikających ze zobowiązań międzynarodowych Polski; chodzi przede wszystkim o składki do organizacji międzynarodowych, które muszą zostać uregulowane chociażby ze względów prestiżowych, w związku z niestałym członkostwem Polski w RB ONZ.

"To nasz największy problem. W 2017 r. składki na różnego rodzaju organizacje międzynarodowe - ONZ, NATO, OBWE, Radę Europy, Fundusz Wyszehradzki - zaplanowano na 777 mln zł. Nasz limit (zapisany w budżecie - PAP) wynosił 686 mln, więc nadal jest tu dziura. Jeżeli mamy być członkiem Rady Bezpieczeństwa, działać itd., to chociażby za ONZ trzeba zapłacić. Do tego dochodzą koszty związane z różnicami kursowymi" - powiedział PAP jeden z informatorów.

Problemem - jego zdaniem - jest też m.in. sytuacja Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. "Obecnie PISM jest ośrodkiem rządowym, utrzymującym się z dotacji MSZ i przygotowuje swoje analizy, głównie dla instytucji państwowych, bezpłatnie. Nie chcielibyśmy powrotu do takiego pomysłu, jak było za ministra Sikorskiego, gdzie powstawały opłacane z zewnątrz analizy, bo ich wiarygodność jest wtedy średnia" - podkreśliło źródło.

Dyplomaci zwracają uwagę, że dodatkowe, wielomilionowe koszty dla resortu spraw zagranicznych mogą wynikać także z przejęcia odpowiedzialności za ochronę placówek zagranicznych w efekcie uchwalenia projektu ustawy zastępującej Biuro Ochrony Rządu nową Służbą Ochrony Państwa. Do tej pory część polskich placówek zabezpieczał BOR, jednak w projekcie o SOP nie przewiduje się, by nowa służba przejęła te kompetencje. "Jest pomysł ministerstwa obrony, żeby przejęła to Żandarmeria Wojskowa, ale nie wiadomo jeszcze ani na jakich zasadach, ani czy w ogóle przejmie" - powiedział PAP informator.

Odpowiedzialność za ochronę placówek - wskazuje źródło PAP - musiałaby przejąć podległa MSZ Służba Ochrony i Kontaktu, z czym wiązałaby się jednak konieczność poniesienia przez resort kosztów zwiększonego zatrudnienia.

Wydatki - związane m.in. z wypłatą odpraw dla zwalnianych pracowników - nałoży na dyplomację również uchwalenie projektu nowelizacji ustawy o służbie zagranicznej.

Jak ocenia jeden z informatorów PAP, aby uniknąć drastycznych cięć w resorcie dyplomacji i podległych mu służbach potrzebne byłoby przekierowanie ok. 50-60 mln zł, które oznaczałyby utrzymanie limitu wydatków na poziomie zbliżonym do tegorocznego. Jego zdaniem brakujących środków można byłoby szukać np. w budżetach instytucji spoza administracji rządowej.

Jak dowiedziała się PAP od wiceprzewodniczącego komisji spraw zagranicznych Przemysława Czarneckiego, prezydium komisji złożyć ma poprawkę do projektu budżetu, która zwiększyłaby wydatki na PISM. "Potrzeba z punktu widzenia posłów PiS na pewno jest; potencjał tego rodzaju ośrodków jest bardzo duży i zasługują w związku z tym na odpowiednie wsparcie" - powiedział polityk. Zwiększone na etapie prac sejmowych - z inicjatywy prezydium komisji - mają zostać także środki na pomoc rozwojową.

Czarnecki ocenił jednocześnie, że projekt budżetu "gwarantuje środki dla MSZ na odpowiednim poziomie".

Przekazanie swoich uwag i poprawek do projektu w zakresie spraw zagranicznych zapowiada także Adam Szłapka (Nowoczesna). Według niego przyszłoroczny budżet powinien zapewnić środki na otwarcie ambasad w Afganistanie i Mongolii. "Jestem bardzo krytyczny wobec decyzji o zlikwidowaniu naszej placówki w Kabulu, zważywszy na to, że tam są cały czas nasi żołnierze, tam się ścierają interesy wszystkich najważniejszych państw świata. My nie mamy tam żadnego przedstawicielstwa politycznego, co bardzo mocno osłabia nasze znaczenie tam" - powiedział PAP.

Z kolei przywrócenie ambasady w Ułan Bator jest - zdaniem Szłapki - istotne ze względu na fakt, iż Mongolia "to demokracja w sercu Azji, która się bardzo szybko rozwija, jest bogata w surowce naturalne". Rozważone - jak dodał - powinno być także stworzenie placówki dyplomatycznej RP w Bangladeszu. "Jeżeli placówka w New Delhi ma obejmować obszar od Afganistanu po Birmę praktycznie, czyli ponad półtora miliarda ludności, to coś jest nie tak. Nie może być tak, że jedną trzecią Azji obsługuje jeden ambasador" - argumentował poseł Nowoczesnej.

Z kolei Grzegorz Długi (Kukiz'15), odnosząc się do projektu budżetu na sprawy zagraniczne, ocenił, że "nie ma w nim nowej myśli, jest kontynuacja". Brakuje - jego zdaniem - m.in. środków na "akcje związane z odkłamaniem obrazu Polski głównie w Europie, ale nie tylko". "To niestety wymaga pieniędzy, to powinny być odpowiednie środki (...). Tutaj powinien być cały aparat zaangażowany, aby pokazać, jakie mamy naprawdę problemy, a jakich problemów u nas nie ma, chociaż niektórzy mówią, że są" - dodał Długi. Polityk na razie nie zamierza jednak składać poprawki w tej sprawie. "Tylko na zasadzie pomysłu i nacisku możemy to robić - dopóki nie przekonamy MSZ-u, że trzeba się tym zająć" - wyjaśnił.

>>> Czytaj też: Koniec stempli w paszportach. PE zaaprobował nowy system dla strefy Schengen