Nie jest niespodzianką, że Steinmeier czyni ukłony pod adresem Rosji - powiedział PAP politolog prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski. „Na szczęście prezydent Niemiec nie jest głównym aktorem tworzącym politykę zagraniczną tego państwa” – dodał.

Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier opowiedział się w środę podczas swej pierwszej wizyty w Moskwie za ponownym - po latach oddalania się - zbliżeniem z Rosją. Steinmeier był pierwszym od siedmiu lat prezydentem Niemiec, który złożył wizytę w Rosji. Była to jednodniowa wizyta robocza.

Politolog prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski przypomniał, że poprzednikiem Steinmeiera jako głowy państwa był Joachim Gauck, słynny z tego, że był głównym przeprowadzającym dekomunizację w NRD i stąd nic dziwnego, że nie miał on inklinacji prorosyjskich.

Natomiast obecny prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier wywodzi się z SPD, która przegrała wybory, a on sam poprzednio pełnił też z ramienia SPD funkcję szefa niemieckiego MSZ w koalicyjnym rządzie.

„Ponieważ SPD nie będzie częścią koalicji rządzącej (...) ze względów wewnątrzniemieckich musiał rozpocząć grę pokazującą różnice pomiędzy CDU-CSU, jako rdzeniem przyszłej koalicji rządzącej, a opozycyjną SPD” - wyjaśnił prof. Żurawski vel Grajewski z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego.

Reklama

Politolog podkreślił, że z polskiego punktu widzenia „na szczęście polityka zagraniczna nie należy w systemie konstytucyjnym Niemiec do wiodących kompetencji prezydenta”.

„To są kompetencje rządu, czy też Auswärtiges Amt (Ministerstwo Spraw Zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec), które nie wiemy komu przypadnie, ale prawdopodobnie Zielonym, którzy ze względów moralnych będą partią niechętną gwałtownemu ocieplaniu stosunków z Rosją i oczywiście rozstrzygające zdanie będzie miał urząd kanclerski, czyli zapewne Angela Merkel” - dodał.

Jego zdaniem nie jest niespodzianką fakt, że Steinmeier czyni ukłony pod adresem Rosji. „Myślę, że możemy mieć zasadną nadzieję, że nie będzie miał mocy sprawczej w zakresie przestawienia państwa niemieckiego na tego typu tory polityczne” - ocenił.

Dodał jednocześnie, że to nie znaczy, że nie będą dokonywane prorosyjskie kroki w zakresie współpracy niemiecko-rosyjskiej w tych obszarach, w których współpraca istnieje, w których jest groźna, jak np. w zakresie Nord Stream 2 czy gazociągu OPAL, a zatem przede wszystkim w wymiarze energetycznym, czy też w zakresie politycznego atakowania Stanów Zjednoczonych w kostiumie „antytrumpizmu”, a tym samym uderzania w spoistość transatlantycką.

„W tym wymiarze oczywiście kroki, które zasadnie mogą być ocenione jako obiektywnie prorosyjskie, będą dokonywane, ale nie wiązałbym tego z wizytą prezydenta Steinmeiera. To jest raczej próba zademonstrowania odrębności stanowiska politycznego prezydenta wywodzącego się z SPD, notabene też swego czasu wiernego towarzysza kanclerza Schrödera, skorumpowanego przez Rosję. Więc to jest ten nurt polityki niemieckiej” - zaznaczył politolog.

„Na szczęście - jeszcze raz to podkreślę - prezydent Niemiec nie jest głównym aktorem tworzącym politykę zagraniczną tego państwa” - zakończył członek gabinetu politycznego szefa polskiego MSZ.

>>> Czytaj też: „Zachód nas skrzywdził”. Putin buduje koalicję państw, które zakwestionują dominację USA