Wypracowanie dobrych praktyk w zakresie kredytów na stałą stopę zwiększy przejrzystość informacyjną tych produktów i pozwoli na podejmowanie trafniejszych decyzji przez kredytobiorców - mówi w wywiadzie Marek Chrzanowski, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego.

Sejm rozpoczął prace nad nowym prezydenckim projektem ustawy dotyczącej kredytów walutowych. Jak Pan ocenia realność tego rozwiązania?

Propozycja pana prezydenta wychodzi naprzeciw rekomendacji Komitetu Stabilności Finansowej ze stycznia tego roku. Jest odpowiedzialna, przyczynia się do rozwiązania problemów ryzyka kursowego w odniesieniu do kredytów walutowych. Z punktu widzenia banków rozkłada ciężar, którzy trzeba będzie ponieść w związku z przewalutowaniem w horyzoncie wieloletnim.

Tyle że kurs franka w złotych już tylko nieznacznie różni się od tego, jaki był przed skokiem kursu szwajcarskiej waluty w połowie stycznia 2015 r. Czy ustawa o przewalutowaniu jest w ogóle potrzebna?

W dyskusji publicznej doszliśmy w pewnym momencie do tego, że ryzyko związane z kredytami walutowymi jest zbyt duże. Chęć rozwiązania problemu deklarowały wszystkie najważniejsze partie polityczne. Propozycja pana prezydenta zakłada, że klienci będą mieli wybór, czy chcą swój kredyt przewalutować, czy nie. Wreszcie – kurs walutowy podlega wahaniom. Nie potrafimy przewidzieć, jaki będzie w przyszłości. Zakładam, że gospodarka będzie rosła, a kurs złotego będzie się umacniać. Inwestorzy posiadający aktywa w złotych nie będą więc ich sprzedawać, co powodowałoby deprecjację. Ale wystarczy, żeby np. nastąpiła eskalacja konfliktu w Korei Północnej, żeby inwestorzy znów zaczęli szukać „bezpiecznych przystani” i wówczas frank się umocni.

Reklama

Czy nadzór ma szacunki, ilu klientów może skorzystać z opcji restrukturyzacji kredytów, jaką przewiduje projekt ustawy?

Wszystko będzie zależało od tego, jaka będzie elastyczność klientów na ofertę ze strony banków. Chcę też podkreślić, że naszym zdaniem zamiast o restrukturyzacji należy mówić o konwersji czy przewalutowaniu. Restrukturyzacja to termin stygmatyzujący, który wiązałby się np. z utrudnionym dostępem do kredytów dla takich osób w przyszłości.

To, w jaki sposób banki mają podchodzić do przewalutowania, będzie zależało od kształtu rekomendacji KNF w sprawie zasad restrukturyzacji kredytów. Jakie będą założenia tej rekomendacji? Czy one są konsultowane z bankami?

Miałem już ogólne spotkanie z prezesami banków posiadających portfele kredytów walutowych. W jego trakcie trudno było dyskutować o szczegółach, ponieważ prezesi nie mogli mówić o sytuacji swoich banków w obecności konkurentów. Dlatego teraz zaczynam cykl indywidualnych spotkań z zarządami każdego z tych banków z osobna. Od ich wyniku, a także od finalnego kształtu ustawy, będą zależały rozwiązania, jakie ostatecznie wprowadzimy do rekomendacji.

Jakie kredyty powinny być restrukturyzowane w pierwszej kolejności?

Zakładam, że najpierw oferta banków powinna być skierowana do klientów, których kredyty mają wysokie wskaźniki LtV i Dtl, czyli wysokości zadłużenia w stosunku do wartości zabezpieczenia oraz stosunku kosztów obsługi zadłużenia do dochodów.

Kredyty walutowe to problem dla właścicieli krajowych banków. Na przykład tych, którzy chcieliby wycofać się z naszego rynku. Portfele walutowe utrudniają sprzedaż. Albo takich, jak Raiffeisen Bank Polska, któremu zaangażowanie w kredyty walutowe utrudniło ofertę publiczną. Jak nadzór odnosi się do wydzielania portfeli walutowych?

Jest kilka modeli, jakie można zrealizować. Jednym z nich jest przeniesienie takiego portfela do oddziału zagranicznego właściciela. Kolejna możliwość to wystąpienie o nową licencję bankową i przeniesienie portfela do nowo utworzonego banku. Nasze nastawienie w tym przypadku zależeć będzie od konkretnej sytuacji. Na przykład od tego, jak inwestorzy realizują swoje wcześniejsze zobowiązania wobec nadzoru. Ocena dotychczasowego wpływu inwestora na bank krajowy ma istotne znaczenie w przypadku, gdyby inwestor zamierzał zwiększyć swój udział w rynku – czy to poprzez akwizycje, czy poprzez utworzenie nowego banku. KNF jest zobowiązana do zbadania, czy inwestor jako właściciel lub założyciel nowego banku spełnia wszystkie przesłanki ustawy Prawo bankowe, biorąc pod uwagę wszelkie ewentualne zastrzeżenia nadzorcze do jego dotychczasowego sposobu wywiązywania się z obowiązków inwestora banku krajowego. Oznacza to, że nienależyte wypełnianie zobowiązań inwestorskich może negatywnie rzutować na ocenę KNF wpływu inwestora na ostrożne i stabilne zarządzanie bankiem. Jeszcze inny model został zrealizowany w przypadku Banku BPH: tam podstawowa działalność została sprzedana, a w banku pozostał tylko portfel hipoteczny. Są to tylko przykłady wybranych, możliwych działań, potencjalnie prowadzących do wydzielenia portfela walutowego.

>>> Czytaj też: Raty części kredytów we frankach są znów niższe niż w złotych

Raiffeisen nie dotrzymał terminu debiutu giełdowego.

Tak, Raiffeisen Bank International AG nie wykonał zobowiązania polegającego na wprowadzeniu akcji Raiffeisen Bank Polska na GPW w uzgodnionym z Komisją terminie, czyli do dnia 30 czerwca 2017 r. KNF wskazała, że natychmiastowe zastosowanie sankcji w postaci zakazu wykonywania prawa głosu i nakazu sprzedaży akcji mogłoby osłabić efektywność procesu IPO (pierwszej oferty publicznej – red.), dlatego zadeklarowała powstrzymanie się od zastosowania sankcji, o ile RBI wprowadzi akcje Raiffeisen Bank Polska na GPW do 15 maja 2018 r. Komisja nie rozważa obecnie możliwości zmiany tego stanowiska.

Nie jest jednak tajemnicą, że Austriacy chcą wydzielenia portfela walutowego. Czy są inni zainteresowani taką operacją?

Wolałbym się odnosić do faktów, nie zaś do rozważanych procesów, które mogą, ale nie muszą zaistnieć.

Pozostańmy jeszcze na chwilę przy kredytach hipotecznych. Jakie jest Pana nastawienie do kredytów o stałej stopie procentowej?

Nie chciałbym mówić bankom, jak mają prowadzić swoją politykę sprzedażową. Zgodnie z opinią Komitetu Stabilności Finansowej, kredyty na tzw. stałą stopę procentową nie są pozbawione ryzyka ani dla samych banków, ani dla klientów, ani w efekcie dla całego systemu finansowego. Brak jest zatem silnych argumentów, dla których nadzorca miałby promować ten typ produktów. Dla klienta kredyt o stałej stopie procentowej jest kredytem droższym, a jednocześnie – po kilku latach trwania umowy – nie jest pozbawiony ryzyka stopy procentowej. Z drugiej strony widzę mocne argumenty za rozwojem rynku listów zastawnych, który jest podstawą dla budowy oferty kredytów o stałej stopie procentowej.

Mimo to KNF pracuje nad zmianami w tzw. rekomendacji S, dotyczącej kredytów mieszkaniowych, które mają dotyczyć właśnie kredytów o stałej stopie. Co się w niej znajdzie?

Rekomendacja S określi między innymi niezbędny zakres kluczowych informacji dla klienta co do specyfiki kredytów na stałą stopę, ograniczeń dotyczących wcześniejszej spłaty, jak również sposób informowania o ofercie kredytów na stałą stopę. Wypracowanie dobrych praktyk w zakresie kredytów na stałą stopę zwiększy przejrzystość informacyjną tych produktów i pozwoli na podejmowanie trafniejszych decyzji przez kredytobiorców, jednocześnie pozwalając na wypracowanie standardów rynkowych, ułatwiających rozwój tego rynku i zarządzanie ryzykiem związanym z nowym typem produktów. W trakcie dotychczasowych prac został także przedstawiony postulat wskazania w rekomendacji, że banki powinny rozważać poszerzenie oferty produktowej o kredyty z opcją zwolnienia ze zobowiązania z tytułu należności kredytowej w przypadku przeniesienia przez kredytobiorcę na bank prawa do kredytowanej nieruchomości, tzw. „mieszkanie za klucz”. Byłaby to nowość na polskim rynku.

Przez jaki okres oprocentowanie nie może się zmienić, by kredyt mógł być określony jako stałoprocentowy?

Zależy to od tego, na jak długo banki są w stanie pozyskać finansowanie o stałej stopie. W przypadku listów zastawnych to jest 5-10 lat. Stała stopa mogłaby więc obowiązywać przez ok. 8 lat.

W jakiej kondycji jest dziś nasz sektor bankowy?

Polski sektor bankowy jest stabilny, bezpieczny, dobrze skapitalizowany i rentowny. To coś, co odróżnia nas od wielu krajów Europy Zachodniej. Jest to powód do zadowolenia. Polityka budowy kapitału w bankach przynosi pożądane rezultaty. Mamy też bezpieczną strukturę własnościową. Ponad połowa aktywów sektora jest kontrolowana przez krajowy kapitał. Jednocześnie kapitał zagraniczny jest dobrze zdywersyfikowany, a inwestorami strategicznymi banków znajdujących się pod jego kontrolą są przede wszystkim podmioty należące do największych globalnych grup finansowych, jak Santander, BNP Paribas, ING Group, Commerzbank, czy Citigroup.

Jakie problemy widzi Pan w sektorze?

W bankach komercyjnych nie mamy w tej chwili istotnych problemów. Banki są odpowiednio wyposażone w kapitał, a tam, gdzie możliwe są braki, mamy deklaracje akcjonariuszy, że są gotowi na dokapitalizowanie. W przypadku banków spółdzielczych myślimy przede wszystkim o tym, co będzie się działo po 2018 r. z podmiotami, które nie znajdą się w IPS-ach, czyli instytucjonalnych systemach ochrony.

To grupy, które w dużej mierze pokrywają się z istniejącymi zrzeszeniami. One mają służyć wzajemnemu wspieraniu się banków spółdzielczych, które są w takim systemie. Banków spółdzielczych jest ponad pół tysiąca. Ile do tej pory nie znalazło się w IPS-ach? Jaka to jest część aktywów banków spółdzielczych?

Takich banków jest obecnie 69. Mają one ok. 15-proc. udział w segmencie bankowości spółdzielczej.

W przeszłości część banków nie chciała wchodzić do IPS-ów obawiając się, że to odbierze im swobodę funkcjonowania. Później to same IPS-y odmawiały możliwości zasilenia ich szeregów.

Zwykle to było związane z wymogami dotyczącymi stworzenia w bankach odpowiedniego poziomu rezerw…

…a więc z bieżącym pogorszeniem wyniku. Jak jest teraz? Więcej jest banków, które nie chcą, czy tych, które nie są chciane w IPS?

Są i takie, i takie przypadki. Poza IPS są np. dwa duże, samodzielne banki spółdzielcze: Krakowski BS i BS w Brodnicy. Od lat realizują one z powodzeniem swoje strategie i nie potrzebują wsparcia, jakie daje IPS. Istotna część pozostałych banków poza IPS to podmioty mniejsze od średniej w sektorze. Ich sytuacja jest stabilna, ale niskie stopy procentowe powodują, że mają problem z rozwojem. Stosunek kosztów do dochodów jest tam bardzo wysoki. Powiem otwarcie: sektor liczący ponad 550 banków spółdzielczych potrzebuje konsolidacji. Wiele małych BS-ów powinno się integrować z większymi. KNF będzie zachęcała do działań w tym kierunku.

W ostatnich latach mieliśmy dwa zrzeszenia banków spółdzielczych. Stąd też dwa IPS-y. Ale powstał też pomysł na trzecie zrzeszenie. Na jakim etapie jest wniosek o zgodę KNF na jego powołanie?

Wniosek o licencję dla Polskiego Banku Apeksowego mamy od końca października ubiegłego roku. Był on kilkukrotnie uzupełniany przez stronę. Trudno wyrokować, jaka będzie ostateczna decyzja Komisji w tej sprawie, jest to sprawa precedensowa i wymaga dyskusji oraz analiz z punktu widzenia wpływu na bezpieczeństwo i stabilność rynku banków spółdzielczych. Regulacje prawne dotyczące instytucji banku apeksowego są dość ubogie, co także wpływa na przebieg postępowania.

Wracając do problemów sektora: czy nie uważa Pan, że takim problemem jest zbyt mała dynamika akcji kredytowej?

Tempo wzrostu portfela kredytowego nie tworzy poważnego ryzyka. W naszej ocenie dynamika akcji kredytowej jest zadowalająca. Podzielamy oceny, że obecne tempo wzrostu akcji kredytowej z jednej strony nie powinno prowadzić do narastania nierównowag oraz zagrażać stabilności finansowej, a z drugiej nie powinno stanowić bariery dla rozwoju gospodarki.
Nie chodzi o ryzyko dla stabilności sektora, a o to, czy wzrost kredytów nie jest zbyt powolny z punktu widzenia pożądanego tempa wzrostu gospodarczego, dynamiki inwestycji.
Kiedy byłem w Radzie Polityki Pieniężnej, często mieliśmy tego typu dyskusje. Teraz moja perspektywa jest inna. Warto spojrzeć na postępujące zmniejszanie się depozytów przedsiębiorstw. Oczywiście, przedsiębiorstwa – podobnie zresztą, jak klienci indywidualni – ze względu na niskie stopy procentowe, szukają także innych możliwości lokowania wolnych środków niż depozyty bankowe. Staramy się ten proces monitorować, by ograniczać ryzyko z nim związane. Ostatnio np. wydaliśmy zalecenie dotyczące wartości nominalnej obligacji podporządkowanych. Zrobiliśmy to właśnie po to, by chronić drobnych inwestorów przed nadmiernym ryzykiem.

A jeśli chodzi o niskie tempo wzrostu kredytów, czy uważa Pan, że jest to problem związany z podażą ze strony banków, czy popytu ze strony klientów?

Wydaje mi się, że to raczej problem od strony popytu, wynikający ze stopniowego nasycenia rynku, poprawy sytuacji materialnej gospodarstw domowych, jak też doświadczeń wyniesionych z ostatniego kryzysu finansowego.

Z początkiem przyszłego roku w bankach zacznie obowiązywać nowy standard księgowy – IFRS9. Zaostrzy on zasady, na jakich banki tworzą rezerwy na kredyty. Czy nadzór dysponuje szacunkami, jaki będzie wpływ wprowadzenia tego standardu na wyniki sektora?

Wiadomo, że ten wpływ będzie i że co do zasady doprowadzi to do obniżenia wyników banków stosujących Międzynarodowe Standardy Rachunkowości. Ale też ten jeden czynnik nie spowoduje, by którykolwiek bank nie spełniał wymogów kapitałowych. O szczegółach trudno mówić, jest jeszcze wiele niewiadomych, jeśli chodzi o stosowanie tego standardu. Z pozyskanych przez nas danych wynika jednak, że spodziewany, szacunkowy wpływ IFRS9 na kapitały banków nie odbiega od rezultatu szacunków wynikających z badania przeprowadzonego przez EBA.

Czy ograniczy to możliwość wypłaty dywidendy?

Myślę, że tak. Ale nie ma w tym niczyjej winy. Po prostu musimy wdrożyć ten standard, podobnie jak inne kraje unijne.

Co roku nadzór przedstawia swoje zalecenia dla nadzorowanych instytucji, jeśli chodzi o politykę dywidendową. Jakie one będą tym razem – w odniesieniu do zysków za 2017 r.?

Przede wszystkim chciałbym o polityce dywidendowej informować wcześniej niż było to w przeszłości. Przed rokiem przedstawiliśmy ją na początku grudnia, teraz powinno się to stać pod koniec listopada. Mogę powiedzieć, że jakościowo nasze zalecenia będą zbliżone do ubiegłorocznych. Mamy dobrą koniunkturę w gospodarce. To jest czas, kiedy można budować kapitały.

Pod koniec minionego tygodnia UKNF opublikował wyniki spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych za I półrocze. Wynika z nich, że działające kasy miały prawie 22 mln zł zysku netto.

Ta sama grupa kas za pierwsze półrocze 2016 r. wykazała 16,7 mln zł zysku. Z analizy sprawozdawczości wynika jednak, że dane niektórych kas nadal nie uwzględniają korekt wynikających z ustaleń nadzoru inspekcyjnego i analitycznego. Na koniec czerwca 2017 r. korekty te spowodowałyby znaczne pomniejszenie wyników finansowych i spadek wartości funduszy własnych do 32,2 mln zł. Jednak, co należy podkreślić, fundusze własne przyjęłyby wartości dodatnie. Warto zaznaczyć tu istotną pomoc dla poszczególnych kas z Kasy Krajowej, która od 2014 r. obejmuje w kasach udziały nadobowiązkowe.

W tym roku KNF zawiesiła już działalność kilku SKOK-ów. Na ile zaawansowana jest restrukturyzacja tego sektora? Kiedy można się spodziewać zakończenia tego procesu?

Chcę podkreślić, że zakończyliśmy cykl inspekcyjny we wszystkich SKOK-ach. To daje nam pewność, że nie będą się pojawiać kolejne znaczące problemy. W końcu czerwca 2017 r. na 37 działających kas 28 było objętych postępowaniami naprawczymi. Pięć realizowało programy postępowania naprawczego zaakceptowane przez KNF. Restrukturyzacja sektora będzie trwać jeszcze długo – do momentu, kiedy w ostatnim SKOK-u zakończy się takie postępowanie.

Jaki jest udział w aktywach SKOK-ów tych kas, wobec których nie ma postępowań naprawczych?

Aktywa kas, które nie realizują postępowań naprawczych stanowią około 4 proc. aktywów sektora SKOK. Jednak sam fakt realizacji postępowania naprawczego nie jest synonimem niemożliwych do rozwiązania problemów. Postępowania naprawcze realizuje wiele banków spółdzielczych i banków komercyjnych o aktywach wielokrotnie przekraczających wielkość całego sektora SKOK.

Czy to nie świadczy o niepowodzeniu całego projektu spółdzielczych kas?

Nie. Ta idea funkcjonuje w wielu krajach i to z powodzeniem. U nas kasy również odegrały pozytywną rolę.

Związek Banków Polskich zaproponował niedawno, żeby w przypadku upadłości SKOK-ów pieniądze na wypłaty depozytów realizowane przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny pochodziły z osobnego funduszu. Tak by banki nie płaciły za bankructwa kas. Jak Pan ocenia ten pomysł?

SKOK-i płacą składki na BFG. Gwarancje BFG sprawiają, że członkowie SKOK-ów mogą czuć się bezpiecznie, co poprawia również wiarygodność całego sektora finansowego. Odnosząc się zaś do pomysłu, o którym pan mówi: jestem przeciwny takiemu różnicowaniu. Dziś mowa o SKOK-ach, a w przyszłości może pojawi się pomysł, żeby wyłączyć banki spółdzielcze, czy grupy banków komercyjnych?

Kilka miesięcy temu mówiło się o włączeniu KNF do Narodowego Banku Polskiego. Czy ten pomysł trafił do szuflady?

Ani KNF, ani NBP nie mają inicjatywy ustawodawczej. Uważam jednak, że połączenie byłoby właściwym rozwiązaniem. Dziś, gdy mamy zdrowy system finansowy, jest odpowiedni moment, żeby przeprowadzić taką reformę. Uważam, że do banku centralnego powinien być włączony cały zintegrowany nadzór, nie tylko część zajmująca się bankami. Chociaż już dziś mamy bardzo dobrą współpracę, dałoby to możliwość szybszego reagowania w kryzysowych sytuacjach. Połączenie skutkowałoby wzrostem niezależności nadzoru. To ważne szczególnie teraz, gdy połowa aktywów naszego sektora bankowego jest bezpośrednio lub pośrednio zależna od Skarbu Państwa.

>>> Czytaj też: Frankowicze wygrali przed sądem. Dostaną 2,1 mln zł