Czwórka Wyszehradzka ochładza stosunki z Europą i sobą nawzajem - wybija we wtorek na pierwszej stronie wydawany w Brukseli tygodnik "Politico", wskazując na "rosnące wątpliwości", co do tego, jak może funkcjonować V4 w krytycznym dla UE czasie.

Główny korespondent pisma ds. europejskich Matthew Karnitschnig pisze, że wspólne stanowisko regionu, które odżyło podczas kryzysu migracyjnego, zostało nadszarpnięte w ostatnich miesiącach w związku z różnicami zarówno w dużych, jak i małych sprawach odnoszących się do spraw regulacyjnych po kwestie dotyczące przyszłości Europy.

"Napięcia w Grupie Wyszehradzkiej ujawniły się w sposób otwarty w zeszłym tygodniu w związku z przepisami dotyczącymi prawa pracy w Europie, gdy Polska i Węgry odmówiły w ślad za Czechami i Słowacją poparcia francuskiego kompromisu dotyczącego zaostrzenia regulacji dotyczących pracowników delegowanych" - podkreśla autor tekstu.

Polskie władze widziały tę sprawę inaczej. Szefowa Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Elżbieta Rafalska - komentując fakt, że Polska i Węgry opowiedziały się przeciwko dyrektywie o pracownikach delegowanych, a Czechy i Słowacja ją poparły - mówiła że jest zawiedziona, iż Grupie Wyszehradzkiej nie udało się utrzymać spójności i "że nie można było wypracować wspólnego stanowiska, które pokazałoby wspólnotę naszych działań".

"Politico" ocenia, że problemem w kontekście jedności V4 mogą być też działania nowego rządu w Pradze po wygranej w wyborach parlamentarnych w Czechach centroprawicowego ruchu ANO, kierowanego przez miliardera i byłego ministra finansów Andreja Babisza. "Chociaż Babisz nie jest tak ideologiczny, jak obecne prawicowe przywództwo w Polsce i nie ma tak zatrutej historii z instytucjami UE jak Viktor Orban, to nie daje zbyt wielu wskazówek co do tego, jak będzie wyglądała jego polityka zagraniczna" - konstatuje Karnitschnig.

Reklama

Cytowany przez niego czeski dyplomata twierdzi, że "Babiszowi nie zależy na Wyszehradzie" i będzie ustalał swój własny kurs.

"Próba zamiany tego klubu (Grupy Wyszehradzkiej - PAP) w przeciwwagę (dla innych w UE - PAP) nie powiodła się" - uważa Milan Nicz, analityk z think tanku German Council on Foreign Relations, były pracownik słowackiej dyplomacji.

"Politico" ocenia, że stawką w grze jest możliwość wpływu lub nawet zatrzymania inicjatyw "Europy wielu prędkości", za którymi stoją Francja i Niemcy. "Choć dezintegracja Wyszehradu może wydawać się dobrą wiadomością dla integracjonistów w Brukseli, dalsze izolowanie krytyków UE w regionie może napędzać populizm i podważać zaufanie do bloku" - ocenia Karnitschnig.

Jego zdaniem spodziewany kierunek, jaki obiorą Czechy po zwycięstwie Babisza, sprawia, że Słowacja staje się kluczowym krajem, aby zapobiec dalszej izolacji regionu w UE. "Słowacja, jako jedyny wyszehradzki członek strefy euro ma jasny interes w definiowaniu siebie jako kraju należącego do rdzenia UE, a premier Robert Fico dał jasno do zrozumienia, że nie chce być degradowany na niższy poziom" - przekonuje "Politico".

Zdaniem cytowanego przez tygodnik słowackiego ministra ds. europejskich Ivana Korczoka twierdzenia o podziałach w Grupie Wyszehradzkiej są przesadzone. Jak zaznaczył, dzięki postawie V4 udało się uzyskać lepsze rezultaty w sprawie dyrektywy o pracownikach delegowanych niż początkowe propozycje Francji. Paryż chciał, by okres delegowania był ograniczony do 12 miesięcy, tymczasem porozumienie w Radzie UE przewiduje, że w pewnych okolicznościach będzie go można przedłużyć do 18 miesięcy.

Zdaniem "Politico" polski minister ds. europejskich Konrad Szymański jest w sprawie jedności Grupy Wyszehradzkiej mniej wylewny, określając ją jako "bardzo ważny punkt odniesienia". "To nie jest cały świat, bo w UE jest 28 państw" - wskazał wiceszef polskiego MSZ.

>>> Czytaj też: Ile jest warta Grupa Wyszehradzka? "Bez Polaków jakakolwiek wspólna polityka jest bez znaczenia"