Firma oświadczyła, że zablokowała w tym kraju dostęp do mniej niż 1 proc. zamieszczonych w internecie treści, by dostosować się do „lokalnych praw dystrybucji” egzekwowanych przez jej chińskiego partnera, Chińską Państwową Korporację Importu i Eksportu Publikacji. Springer zaznaczył, że artykuły te wciąż są dostępne poza Chinami, a ich cenzura w tym kraju „z perspektywy redakcyjnej nie będzie miała wpływu” na publikowane przez niego treści.

„Ten krok jest godny głębokiego ubolewania, ale został poczyniony, aby zapobiec dużo większemu wpływowi na naszych odbiorców i autorów” - podano w oświadczeniu, cytowanym przez agencję. Wyjaśniono, że niepodjęcie działań groziło zablokowaniem wszystkich treści publikowanych przez Springera w Chinach.

Według dziennika „Financial Times” z chińskich stron internetowych czasopism „Journal of Chinese Political Science” i „International Politics”, wydawanych przez Springera, zniknęło ponad tysiąc artykułów, zawierających niewygodne dla władz w Pekinie słowa kluczowe, takie jak „Tajwan”, „Tybet” czy „rewolucja kulturalna”.

Agencja AP ocenia to jako przykład na skuteczność, z jaką Chiny wykorzystują swoją potęgę gospodarczą, by zmuszać do ustępstw zagraniczne firmy, chcące zachować dostęp do olbrzymiego chińskiego rynku.

Reklama

W sierpniu podobną decyzję podjął brytyjski Cambridge University Press, najstarsze wydawnictwo na świecie, który na żądanie chińskich władz usunął ze swojej chińskiej strony internetowej ponad 300 artykułów opublikowanych w kwartalniku „China Quarterly” - przypomina agencja Reutera.

„To symbol tego, jak bardzo nieprzygotowani jesteśmy na Zachodzie na ekspansję wpływów Chin na zewnątrz” - ocenił dyrektor Instytutu Polityki Chińskiej Uniwersytetu w Nottingham i jednocześnie autor jednego z ocenzurowanych artykułów, Jonathan Sullivan, cytowany przez „FT”.

„Chodzi o to, jak postrzegamy nasze stosunki z Chinami i jak bardzo cenimy zasady, a jak bardzo instrumentalne korzyści płynące z dogadzania władzom w Chinach” - dodał Sullivan.

Według wykładowcy z australijskiego Uniwersytetu Macquarie Kevina Carrico decyzja Springera wysyła „bardzo niefortunny przekaz, że przedsiębiorstwa są skłonne aktywnie przyłączać się do cenzury, a więc do represji, w zamian za dostęp do rynku”. Carrico zaapelował do chińskich uczonych, by bojkotowali wydawców, którzy cenzurują się w Chinach.

W sierpniu firma LexisNexis, która publikuje informacje prawne i gospodarcze, wycofała z chińskiego rynku dwa swoje produkty, gdy władze w Pekinie poprosiły ją o usunięcie części artykułów. W lipcu amerykański Apple wycofał z chińskiej wersji bazy aplikacji Apple Store oprogramowanie, które może być wykorzystywane do obchodzenia „wielkiego chińskiego firewalla” - blokady uniemożliwiającej mieszkańcom Chin dostęp do części zasobów internetu, w tym do Google, Facebooka, Youtube, Twittera i wielu mediów.

Odkąd w 2012 roku do władzy doszedł prezydent Xi Jinping, rządząca Komunistyczna Partia Chin zacieśnia kontrolę nad internetem, prasą i dyskursem akademickim. Obserwatorzy zwracają uwagę na kult jednostki, jakim otaczają Xi partyjni dygnitarze i państwowe media.

Na zakończonym niedawno XIX zjeździe KPCh doktryna Xi została dopisana do kanonu podstaw ideologicznych partii i niedługo stanie się obowiązkowym elementem programu nauczania w Chinach. Od zakończenia zjazdu 24 października swoje instytuty badające „myśl Xi Jinpinga dla nowej ery socjalizmu o chińskiej specyfice” uruchomiło już co najmniej 20 uczelni wyższych w kraju.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)