Już niemal 30 tys. osób w wieku powyżej 65 lat padło w tym roku ofiarą przestępców. Na szczęście śledczy łapią ich coraz częściej.
Dane przygotowane dla DGP przez Komendę Główną Policji (KGP) po raz pierwszy pokazują konkretną skalę zjawiska. – Obowiązek zbierania informacji o wieku pokrzywdzonych został wprowadzony w grudniu 2015 r. – przyznaje mł. insp. Mariusz Ciarka z KGP.
W ubiegłym roku funkcjonariusze stwierdzili prawie 41,8 tys. przestępstw popełnionych wobec seniorów w wieku 65 lat i więcej. Najwięcej to kradzież rzeczy (12,9 tys.) i włamanie (ok. 9,7 tys.). Różnego rodzaju oszustwa, o których w kontekście seniorów mówi się najczęściej (np. słynna metoda „na wnuczka”), znalazły się na trzecim miejscu (5,9 tys.). W tym roku – od stycznia do września – policja stwierdziła już ponad 29 tys. przestępstw wobec osób starszych.
Funkcjonariusze przyznają nieoficjalnie, że ich własne statystyki mogą być zaniżone, bo część zachowań naciągaczy trudno jednoznacznie zakwalifikować czy wychwycić. – Niektóre metody nie podlegają pod kodeks karny, lecz cywilny. Wystarczy, że ktoś sprzeda emerytowi garnki po zawyżonej cenie – słyszymy w KGP. Ponadto dane policyjne nie uwzględniają liczby postępowań przygotowawczych prowadzonych przez prokuraturę we własnym zakresie.
Ale samo to, że policja zaczęła wyodrębniać w swoich statystykach osoby starsze, jest dowodem na to, że służby coraz poważniej podchodzą do tematu przestępczości wobec seniorów. Już są widoczne pierwsze efekty tej polityki w postaci wzrostu wykrywalności sprawców. O ile w ubiegłym roku funkcjonariusze namierzyli niecałe 44 proc. z nich, o tyle w tym roku wskaźnik wykrywalności podskoczył już do ponad 52 proc. Największa poprawa nastąpiła w kategorii rozboje, kradzież i wymuszenia (z niemal 60 proc. w 2016 r., do ponad 72 proc. obecnie) oraz w przypadku oszustw (z ok. 45 proc. do niemal 56 proc.). – To także efekt tego, że starsi ludzie coraz częściej informują nas o tych zdarzeniach, jeszcze zanim zostaną okradzeni – wskazuje jeden z funkcjonariuszy.
Reklama

Sytuacja demograficzna Polski pozwala przypuszczać, że seniorzy mogą coraz częściej znajdować się na celowniku przestępców. Powód jest prosty – w kolejnych latach przybywać będzie osób starszych. Jak podaje GUS, od początku lat 90. ubiegłego wieku przeciętny mieszkaniec Polski postarzał się o ponad 7 lat. Co więcej, do 2050 r. udział osób w wieku 60 lat i więcej w populacji ogółem wzrośnie o niemal 20 pkt proc. w stosunku do 2015 r., tj. z 22,9 proc. do 40,35 proc. ⒸⓅ

Metoda „na wnuczka” to przeżytek

Choć osoby starsze to potencjalnie łatwy cel, złodzieje wymyślają coraz bardziej wyrafinowane metody, by pozbawić ich oszczędności. Niestety, są skuteczni w wyzyskiwaniu ich łatwowierności.

Policja przyznaje, że trudno jest być na bieżąco z oszustami. – Oni starają się zmieniać schematy, widząc, że jakaś metoda została wyeksploatowana lub nagłośniona przez media – wskazuje nam jeden z funkcjonariuszy. Oto najnowsze sposoby oszustw. Większość bazuje na łatwowierności osób starszych.

„Na policjanta”. Do starszej osoby dzwoni ktoś podający się za pracownika poczty. Informuje, że do seniora nadana została przesyłka, na której jednak jest błędny adres, przez co nie może być dostarczona. Gdy uzyska prawdziwy adres, rozłącza się. Po chwili dzwoni fałszywy policjant (podaje nazwisko i stopień) i przekonuje, że o mały włos osoba starsza nie padła ofiarą przestępców i radzi, by złożyć oszczędności w policyjnym depozycie. Bywa, że takim osobom udaje się dodatkowo uwiarygodnić przed swoimi rozmówcami – każą im wybrać w słuchawce np. numer 997 (bez rozłączania rozmowy) i udają, że ich rozmówca właśnie połączył się z komendą policji. Senior – przeświadczony, że zweryfikował tożsamość rozmówcy – wypłaca pieniądze z konta i czeka, aż zgłosi się po nie „policjant”. A potem je traci.

„Na hakera”. Ten sposób bazuje na niewiedzy emerytów. W tym przypadku oszust podaje się za policjanta zwalczającego cyberprzestępczość. Informuje osobę starszą, że padła ofiarą hakerów, którzy próbują dobrać się do jej konta bankowego. Przy czym niekoniecznie chodzi o proste przejęcie hasła do niego. Kilka miesięcy temu na policję zgłosiła się kobieta, której niby-policjant, w ramach uchronienia się przed rzekomymi hakerami, polecił założyć kilka kont internetowych we wskazanych przez siebie bankach. Następnie kobieta miała zaciągnąć w tych konkretnych placówkach kredyty – oszust przekonał ją, że są to jedynie fikcyjne zobowiązania, a w akcję wtajemniczeni są nie tylko funkcjonariusze, ale też pracownicy banków. Gdy kobieta podpisała umowy na ponad 130 tys. zł, przestępca przelał pieniądze na swoje konta i zniknął.

„Na messengera”. Niektórzy seniorzy próbują swoich sił w internecie, np. zakładając konta na portalach społecznościowych. Wtedy są łatwym celem. Oszuści potrafią podszyć się pod znajomego lub członka rodziny i za pośrednictwem internetowego komunikatora poprosić o drobną pożyczkę. A znajomemu trudno odmówić. Bywa, że dla ułatwienia wysyłają ofierze link do strony banku, pod którym gotowa jest już karta przelewu. Dopiero potem ofiara orientuje się, że przelana kwota była dużo większa oraz że to wcale nie był znajomy.

„Na lekarza”. Tu najpierw starszą osobę wizytuje podstawiony pracownik ZUS, który ma zweryfikować jakieś dokumenty. Następnie dzwoni do „lekarza”, by ten zbadał seniora – rzekomo po to, by sprawdzić, czy jest szansa na wyższy zasiłek. Gdy dochodzi do „badań”, fałszywy pracownik ZUS rabuje kosztowności.

„Na parawan”. Oszuści potrafią być przekonujący na tyle, że bez problemu są wpuszczani do mieszkań. I tak np. do 82-latki z Białej Podlaskiej zapukały dwie nieznajome kobiety, które twierdziły, że nie zastały sąsiadki, a muszą się z nią pilnie skontaktować. Poprosiły, by starsza kobieta napisała na kartce podyktowaną treść wiadomości. Gdy opuściły mieszkanie (twierdząc, że kartkę wrzucą do skrzynki pocztowej sąsiadki), okazało się, że wraz z nimi zniknęło 20 tys. zł. Tego typu metody policjanci określają mianem „na parawan” – gdy jedna osoba zajmuje rozmową, a druga penetruje, co się da.

„Na inkasenta”. Role przybierane przez oszustów są przeróżne. Od urzędnika skarbówki po przedstawiciela spółki wodociągowej. W tego drugiego wcielił się oszust, który zaatakował pewną 87-latkę. Mężczyzna przekonywał, że ma do zwrócenia nadpłatę za wodę i poprosił o rozmienienie 200 zł. Gdy starsza pani sięgnęła po torebkę z oszczędnościami, złodziej ją zabrał i uciekł. – W ten sposób łupem oszusta padło pokaźna suma pieniędzy, dużo większa niż wspomniane 200 zł – podaje policja. Czytelnicy donoszą nam o naciągaczach, którzy pukają od drzwi do drzwi, podając się za przedstawicieli ekip remontowych wynajętych przez wspólnotę mieszkaniową lub spółdzielnię. Pobierają po kilkaset złotych od mieszkańców, twierdząc, że planowana jest kompleksowa wymiana drzwi i okien na klatce schodowej. Wystawiają nawet fikcyjne pokwitowania. ⒸⓅ

Uczciwe firmy mają jasne umowy

Marzena Rudnicka prezes Krajowego Instytutu Gospodarki Senioralnej, który w tym roku przeszkoli 5 tys. osób starszych z ich praw konsumenckich

Rośnie liczba oszustw, których ofiarami padają osoby starsze. Są bardziej naiwne, czy może oszuści specjalnie do nich zaczynają kierować swoje działania, dostosowują metody?

I jedno, i drugie. Ale za tym wzrostem stoi też to, że ewoluują metody nieuczciwych działań skierowanych do osób starszych. I co ważne, zmieniają się tak nie tylko klasyczne oszustwa, które mają u podstaw wyłudzenie pieniędzy, te wszystkie cudowne garnki, kamyki zdrowia i kołdry za kilka tysięcy złotych. Ale niestety mamy też do czynienia z dostawcami usług, którzy tak konstruują umowy czy oferty usług, że odbiorca, szczególnie starszy, nie do końca rozumie, co kupuje.

To niedopasowanie przekazu konsumenckiego choć może nie jest czystym oszustwem, też jest nieuczciwe.

Ale z tymi skomplikowanymi umowami to chyba wszyscy mamy dziś problem bez względu na wiek.

Oczywiście, ale w przypadku seniorów dochodzą dodatkowe czynniki natury psychologicznej, emocjonalnej i fizycznej. Osoby starsze mają inną percepcję, często niedosłyszą, niedowidzą, nie przeczytają umowy. Co więcej, nawet jeżeli przeczytają, nie zawsze rozumieją techniczne pojęcia. Ale do tej niewiedzy się nie przyznają, bo się wstydzą. Są też znacznie mniej asertywne, rzadziej odmawiają i nie potrafią poprosić o pomoc, ponowne wytłumaczenie. Częściej więc padają ofiarą oszustów, którzy wiedząc, że są sami w domu, że są grzeczni i nie odmawiają, wykorzystują socjotechnikę, by nakłonić ich do niekorzystnej umowy, drogiego niepotrzebnego zakupu czy wyciągnąć pieniądze w inny, czasem będący już poważnym przestępstwem sposób. Mechanizmy są tu bardzo podobne.

Jakie to mechanizmy?

Bardzo proste: podkreślanie, że to specjalna oferta, że goni czas, że jest spersonalizowana tylko dla danej osoby. Zwracanie się do niej po imieniu, tak by czuła się wyróżniona. Powoływanie się na wspólnych znajomych, by sprawić wrażenie bliskości. I wykorzystywanie nowych technologii. Niestety seniorzy są wciąż cyfrowo wykluczeni. A tu to wykluczenie jest równoznaczne z wykluczeniem konsumenckim. Nie potrafią szybko sprawdzić oferty, zapisów w umowie czy oferowanego produktu. Nie mają wiedzy o nowych sposobach oszustw, przed którymi najczęściej ostrzega właśnie internet.

Jak można ich skutecznie ostrzegać?

Powinny – i powoli zaczynają to robić – zainteresować się tym same firmy, które chcą być uczciwe. Tak konstruować umowy, by były przejrzyste, osobom starszym oferować je wydrukowane większą czcionką, szkolić konsultantów z odpowiedniego języka i zwrotów. Niektóre, jak Tauron, rozpoczęły kampanię informacyjną o tym, że ich przedstawiciele nie chodzą po domach. Ważne jest też uświadamianie bliskich osób starszych o zagrożeniach.

Rozmawiała Sylwia Czubkowska

>>> Polecamy: Ponad 15 tysięcy właścicieli aut dieslowskich złożyło pozew przeciwko Volkswagenowi